Bogusław Mazur Bogusław Mazur
1501
BLOG

Lanie oleju napędowego do głów po akcji bojkotu stacji Orlenu

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Paliwa Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Do opisanego przez Salon24.pl fiaska bojkotu stacji Orlenu i co najmniej dziwnych zachowań jej organizatorów warto dorzucić parę uwag dotyczących kwestii odwagi, wiedzy oraz polityki.


Jak to już opisał Salon24.pl, akcja „Blokujemy Orlen” nie wypaliła a wokół jej organizatorów namnożyło się sporo wątpliwości dotyczących ukrywania się za fejkowymi kontami. Akcję bardzo chętnie promowali działacze i sprzyjający im komentatorzy Konfederacji. To jednak już nie dziwi, oni już dawno są, mówiąc eufemistycznie, mocno sceptyczni, jeśli chodzi o odchodzenie od rosyjskich węglowodorów. Obecna paliwowa drożyzna wynika m.in. z izolowania Rosji, więc akcja mogła dać im napęd.

Ciekawsza jest postawa organizatorów bojkotu którym zarzucono, że ukrywają się za sztucznie wygenerowanymi zdjęciami a nawet, że w ogóle nie istnieją. Tu zawraca uwagę fragment wypowiedzi jednego z organizatorów (miejmy nadzieję, że jednak istniejącego) Roberta Hebana, przytoczony za tygodnikiem „Do Rzeczy” przez Salon24.pl: „Faktycznie jedno zdjęcie jest wygenerowane. Trzy pozostałe nie. Cenimy swoją prywatność. Zdajemy sobie sprawę z tego na co i na kogo się porywamy. Nauczeni doświadczeniem postanowiliśmy w jakiś sposób utrudnić sprawdzenie, kim konkretnie jesteśmy, gdzie pracujemy”.

Organizator jawnego bojkotu tłumaczy potrzebę konspiracji

Jest to wypowiedź groteskowa. Tylko nie wiadomo, czy groteska była zamierzona, czy nieświadoma. Mamy bowiem oryginalny wkład w teorię obywatelskiego nieposłuszeństwa – w USA, gdzie się narodziła, chodziło o to, by sprzeciwiać się z otwartą przyłbicą i ponosić konsekwencje swego sprzeciwu. Lecz Robert Heban mruga tu porozumiewawczo okiem – no wiadomo, na kogo się porywamy, chcemy utrudnić sprawdzenie, kim konkretnie jesteśmy. Wicie, rozumicie, reżimowi siepacze mogą nas dopaść, musimy się jakoś konspirować, żeby nas nie dopadli.

Pan Heban i jego sp. z o.o. być może nie wiedzą, że przez znaczną część okresu PRL działacze opozycji antykomunistycznej podpisywali skierowane do władz protesty imieniem, nazwiskiem i adresem zamieszkania. Podpisywali mając świadomość, że już za sam list otwarty, apel czy protest można było trafić za kraty, zostać wylanym z roboty czy z uczelni. O takim jawnym oporze nikt nie marzył jedynie w okresie bierutowsko-stalinowskim. A już samo przeprowadzenie jakichkolwiek akcji ulicznego protestu oznaczało z reguły krew przez cały okres dziejów PRL.

Groteska konspiracji a rosyjska przestrzeń informacyjna

Mówiąc co mówi o potrzebie konspiracji, Robert Heban zdaje się sugerować, że obecna Polska jest trochę na etapie przypominającym bierutowsko-stalinowski. Czyli opozycyjne media są pozornie opozycyjne, opozycyjne partie są kontrolowane przez obóz rządzący, wyniki wyborów parlamentarnych są ustalone z góry, zaś organizatorzy protestów czekają na więzienne paczki. No i mamy absurd, pozwalający szukać uzasadnienia do braku odwagi cywilnej. Tu można już tylko odwołać się do słów szlagieru: „Gdzie ci mężczyźni”. Otóż jak ktoś nie czuje się orłem, sokołem, herosem, to niech siedzi w domu i wykrzykuje swoje racje śmiesznym szeptem po kolacji.

Inny aspekt tej sprawy, że akcja o blokadach była bardzo mocno eksponowana w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej i medialnej, co też powinno dać do myślenia każdemu, kto myśli, a nie tylko myśli, że myśli.

Dlaczego nikt nie importuje tańszego paliwa?

Sam pomysł blokady stacji Orlenu również jest absurdalny. Ceny na nich, w porównaniu do cen konkurencji, są albo nieznacznie wyższe, albo tyleż niższe, w zależności od regionu i konkretnej lokalizacji. Nie jest też prawdą, że rafinerie Orlenu i Lotosu dostarczają paliwo po wyśrubowanych cenach; jeżeli byłoby to prawdą, to dlaczego stacje innych marek nie sprowadzają tańszego paliwa z zagranicy? Ano dlatego, że takiego nie ma.

Jeźdźmy dalej - marże na sprzedaży detalicznej paliwa, według danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, w ciągu roku spadły. W przypadku diesla mniej niż jeden grosz na litrze, a benzyny – około 7 groszy; teoria o windowaniu marży sprzedażowej nie trzyma się tzw. kupy. Warto też zauważyć, że w przychodach Orlenu sprzedaż paliwa na stacjach stanowi około 10 proc. całości przychodów.

Czy możemy sterować globalną gospodarką poprzez płace minimalne?

Słyszymy także pytania, jak to jest, że cena baryłki ropy nie idzie ostro w górę, a ceny paliw tak. Otóż między kupnem ropy a dostarczeniem na stację paliwa mamy: sprowadzenie ropy (ceny frachtu morskiego poszły w górę o 70 proc. w ciągu roku), produkcję (z wykorzystaniem gazu i energii elektrycznej, a tu wzrosty są ogromne), a także zwiększony popyt w Europie, zwłaszcza na diesla, co też wpływa na cenę produktu finalnego, zgodnie z żelazną zasadą rynkową

Argument, że nie ma co się chwalić tym, że Polska ma jedno z najtańszych paliw w Europie, można uznać za trafny, bo co prawda taki Duńczyk płaci więcej za benzynę, ale za średnią pensję kupuje jej ponad trzy razy tyle, co Polak. Jednak to, czy będziemy mieli wyższe, czy niższe wynagrodzenia, nijak nie wpływa na globalne procesy rynkowe, które mają wpływ na cenę paliw. Gdyby było inaczej, to poprzez ustalanie płacy minimalnej sterowalibyśmy światową gospodarką.

Orlen powinien stworzyć białą księgę rynku paliw

Szerzeniu obiegowych, korzystnych dla organizatorów bojkotu stacji Orlenu stereotypów sprzyja brak eksperckiej wiedzy o tym bardzo skomplikowanym rynku. Jednak trudno, aby przeciętny zjadacz chleba się w jego meandry zagłębiał, skoro nawet taki poważny analityk i polityk jak Janusz Piechociński popełniał wpisy, które Orlen uznał za chybione. Na Twitterze były wicepremier i minister gospodarki przypisał podwyższenie średniego wzrostu cen na stacjach powyżej 30 proc., podwyższeniem przez Orlen marży modelowej downstream z 7,2 USD na 36,2 USD. W odpowiedzi Orlen wyjaśnił, że „Spółka nie zadecydowała o podwyższeniu modelowej marży ponieważ marża modelowa jest niezależnym wskaźnikiem bazującym na globalnych notowaniach ropy i produktów paliwowych. Żaden koncern na świecie jej nie opuszcza i nie podnosi”.

Potem nastąpiła dalsza wymiana argumentów, lecz widać, że aż się prosi o stworzenie przez Orlen jakiejś białej księgi aktualnego rynku paliw – z wyjaśnieniem mechanizmów i objaśnieniem wszelkich definicji. Tak aby chociaż politycy, komentatorzy czy analitycy chcący stawiać koncernowi zarzuty, musieli po nią wpierw sięgnąć. Orlen mógłby tę wiedzę szerzyć wpisując ją sobie nawet do pakietu działań społecznie odpowiedzialnych którymi się szczyci, jako akcję na rzecz nauki czy oświaty.

Cenę za paliwowe rozgrywki zapłaci każdy rząd

Na koniec przestroga. Politycy, którzy wykorzystują temat cen paliw do przedwyborczych rozgrywek, powinni być ostrożni, bo mogą się sparzyć. Wygrana tej czy innej partii nie spowoduje obniżek cen paliw ani czegokolwiek innego, zakotwiczenie w głowach Polaków teorii spiskowych obróci się przeciwko każdemu rządowi, a szerzenie opinii, że Polska jest państwem podejrzanym, odstręczy wielu potencjalnych inwestorów. Większość z nich nie ma czasu dumać, czy Polacy są umysłowo poskładani, czy wręcz przeciwnie. Cenę za takie rozgrywki zapłaci każdy, kto zwycięży.



Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka