Nie jestem osobistym wrogiem Romana Polańskiego. Choć nie szaleję za jego filmami z pewnością "wielkim reżyserem jest". Nie jest za to z pewnością człowiekiem przeciętnym. Jest dla polskiej, francuskiej i światowej kultury nadzwyczaj istotny. Chwała mu za to i za wszytskie filmy jego.
Trzydzieści trzy lata temu popełnił przestępstwo. Czasy były bardziej frywolne, Polański młody i być może zachłyśnięty bohemą w towarzystwie której przyszło mu się obracać ale czy to czy też to jakie filmy zrobił znosi przestępstwo, którego dokonał a przed konsekwencjami kórego uciekł ze Stanów Zjednoczonych? Czy zwykły, nie będący wielkim reżyserem śmiertelnik mógłby liczyć na taką wyrozumiałość sądów? Czyż równość wobec prawa nie jest podstawą demokracji?
Nie wiem co szwajcarski sąd zwracając wolność Polańskiemu za pomocą prawnych kruczków chciał nam powiedzieć. Ja np. nie zrozumiałem ile konkretnie filmów trzeba nakręcić czy też nagród dostać żeby móc gwałcić dzieci?

Inne tematy w dziale Polityka