W oddali słychać Bogurodzicę i Tamtaradej. To już Grunwald? Nie to się zaczyna sto trzydziesta czwarta polska wojna domowa nie wiadomo o co. Surmy grają, wici poszły, stal brzęczy, Kijowski wzywa do krucjaty. Za chwilę ktoś rzuci pomysł żeby doświadczonego obrońcę krzyży Świtonia zawezwać.
Spotkała nas ogromna tragedia. W odruchu zrozumiałego bólu Polacy na różne sposoby dawali wyraz swoim uczuciom szczególnie intensywnie pod Pałacem Prezydenckim. To oczywiste, że działy się tam rzeczy tyleż smutne co piękne i wzniosłe.
A potem trzeba było żyć dalej bo żywi i Ci którzy się dopiero narodzą zawsze wymagają od nas więcej uwagi ponieważ możemy jescze mieć wpływ na ich życie. Przyszedł czas, że trzeba było sprzątnąć parafinę z tysięcy zniczy. Krzyż to oczywiście co innego, trzeba mieć do niego szacunek i z tym szacunkiem przechować go w jakimś godnym miejscu. Może gdzieś w pałacowych ogrodach?
Ale najgorsze co można zrobić to go ośmieszyć jakimiś egzaltacjami i histeriami. Kościół dobrze robi, że się od całej awantury odcina. Jak zawsze jednak znajdą się tacy którzy go w misji nawracania różnych pogan choćby wrzaskiem zastąpią. Pytanie tylko czy bardziej chodzi o ten krzyż czy o pretekst do wrzasku tłumionego z trudem podczas kampanii?

Inne tematy w dziale Polityka