W lutym tego roku pisałem:
Znam pewnego chłopca. Zapewniam, że znam bardzo dobrze. Kiedy chłopiec miał 15 lat zmarła mu mama. Jego młodsza siostra miała wtedy lat 12. Ojciec nie był wzorem ojca. PO to żeby jakoś przeżyć chłopiec najmował się do prac polowych, potem trochę pracował w cegielni, w lesie, i czasem kradł warzywa z cudzego ogrodu, starał się być ojcem dla swojej siostry. Niestety w okresie kiedy stawała się kobietą nie był w stanie zastąpić jej matki. Cóż mógł wiedzieć o stawaniu się kobietą.
Ich życie nie było łatwe ale oboje chodzili do szkoły, mieli dom, zasadniczo mieli co jeść, mieli siebie nawzajem, mieli przyjaciół oraz plany i ambicje dzięki którym nie wpadali w poczucie beznadziei. Jednym z ich największych problemów byli ludzie, w tym pracownicy pomocy społecznej, którzy w swoim pojęciu chcieli im pomóc. Niestety raczej nie finansowo co przydałoby się najbardziej. Z jakichś powodów uważali, że najlepszym co mogłoby spotkać chłopca i jego siostrę byłoby odebranie ojcu i umieszczenie w domu dziecka. Na nic zdawały się tłumaczenia że dzieci tego nie chcą. W końcu ludziom przekonanym o swoim „społecznym zaangażowaniu” udało się pozbawić ojca części praw rodzicielskich co dzieciom przyniosło jedynie konsekwencję w postaci postępującej degradacji stosunków z ojcem, który nawet złym człowiekiem nie był. Raczej słabym.
W tym czasie chłopiec miał okazję poznać pracowników pomocy społecznej. Z pewnością gdzieś istnieją tacy, którzy są wspaniałymi, wykształconymi i mądrymi ludźmi. Ci nie byli. Oczywiście nie świadczy to o tym, że wszyscy im podobni są ograniczonymi i niewykształconymi ignorantami ale świadczy z pewnoscia o tym, że tacy również pośród nich są.
Dziś partia rzadząca przygotowuje projekt ustawy oddającej decyzję o odebraniu dziecka rodzicom w ręce pracowników socjalnych. Dziś taką decyzję podejmuje sąd. Mieliśmy ostatnio do czynienia z kilkoma głośnymi przypadkami kontrowersyjnych decyzji sądu w tym zakresie. A decyzje ter podejmowali ludzie odpowiednio wykształceni, zobowiazani do obiektywizmu i przynajmniej w założeniu sprawiedliwi. Co by się stało gdyby taką decyzję oddać w ręce pracowników opieki społecznej? Być może dziś chłopiec nie skonczyłby studiów. Zostałby kieszonkowcem po domu dziecka ( z całym szacunkiem dla dzieci w domach dziecka, których życie naprawdę usłane różami nie jest). Taki projekt z łatwoscią można nazwać głupotą a bardzo mnie kusi żeby nazwać go również zbrodnią. Zbrodnią dokonaną w imię idei źle pojetej omnipotencji państwa.
W Niemczech istnieją tzw. jugendamty (dobrze to napisałem?) powszechnie, w całej Europie krytykowane za arbitralność podejmowanych w sprawie cudzych dzieci decyzji. Są pozostałością po nadziei na sytuację, w której państwo rozwiązuje wszelkie problemy obywateli jako najwyższy i sprawiedliwy sędzia. Nadziei płonnej. Czy sojusz tej płonnej nadziei z ignorancją jest rzeczywiscie tym czego potrzebują dziś dzieci z kłopotami?
Partia rządząca jest bliska zakończenia ścieżki legislacyjnej. Ustawa stoi u bram. Dla tych, którzy mają ochotę coś w tej sprawie zrobić wzór listu protestacyjnego i maile urzędów do których warto go wysłać:http://www.opoka.org.pl/rodzinajestdobra/2801.1,Dzialajmy_przeciwko_zlej_ustawie.html
I jedno z podstawowych pytań. Co z tym czymś zrobi podobno KONSERWATYWNY prezydent?

Inne tematy w dziale Polityka