P. Premierze. W 2005 roku motywację mieliśmy wspólną. Po aferze Rywina pojawiło się w społeczeństwie pewnego rodzaju napięcie i potrzeba reformy państwa, czego emanacją miał być POPiS. Zupełnie przypadkiem zresztą zagłosowałem wtedy na PO ponieważ PO i PiS jak wielu podobnych mi frajerów widziałem jako dwa aspekty tej samej potrzeby reform. POPiS szlag trafił i dyskusje o tym czy stało się tak ze względu na wbitego Wam w plecy pluszaka czy powody miały charakter bardziej strukturalny nie mają dziś sensu.
W 2007 roku znów mieliśmy tą samą motywację. Trzeba było odsunąć od władzy PiS, który wtedy kompletnie się pogubił. W dodatku zmuszał nas do znoszenia świadomości tego, ze jesteśmy rządzeni przez Leppera.
Ostatnio wygraliście wybory prezydenckie. Jednym z powodów dla których głosowałem w tych wyborach na Jarosława Kaczyńskiego była chęć ukarania Was za lenistwo i kuntatorstwo. Nawet w tej sytuacji w wyborach parlamentarnych głosowałbym na PO wierząc, ze choćby ze strachu przed medialnym linczem coś zaczniecie robić. Dziś kiedy widzę, że podstawą Waszej strategii jest podwyższanie podatków rozumiem, ze nadal nie macie zamiaru i tylko chcecie sobie za moje pieniądze kupić trochę czasu. Pytanie po co? Po to żeby móc dalej karmić armię biurokratycznej klienteli? Po to żeby powiesić sobie na ścianie kolejne trofeum wyborcze? Radykalnie zmalała Wam ambicja. I choć rozumiem, że być może dziś tak właśnie postrzegacie logikę władzy to powstrzymywanie PiS to już dla mnie zbyt mało żebym czuł z Wami jakąś wspólnotę motywacji czemu, o ile czegoś w swoim podejściu do spraw państwa nie zmienicie, z pewnością dam wyraz przy urnie wyborczej.

Inne tematy w dziale Polityka