Zdania co do nowego kursu przyjętego przez PiS i środowiska z nim związane są podzielone i to jest naturalne. Moim zdaniem np. każdy ma prawo do emocji a w sytuacji, w której ginie prezydent i prawie setka członków elity politycznej (warto pamietać, ze nie wszyscy byli z PiS) są to emocje jak najbardziej zrozumiałe. W podobnych sytuacjach matka rzuca się do grobu za synem, ojciec wiesza się po śmierci córki. Przed takimi emocjami można tylko pochylić z szacunkiem i w ciszy głowę ale czy wolno takim emocjom pozwolić na podejmowanie decyzji dotyczących czterdziestomilionowego państwa? A taka jest również rola opozycji, która swoją siłą ma prawo wpływać na kształt polityki i powinna być gotowa na przejęcie władzy. No ale szczególnie tu na salonie24 występuje również zdanie wg. którego te emocje mają prawo być politycznym narzędziem.
Paweł Lisicki, podobnie jak ja, zdaje się, że jest wyrazicielem tezy pierwszej czego dał wyraz w kilku artykułach. Więc nad jego osobą zaczyna się odprawiać egzorcyzmy (nie podam nazwisk choć są smaczne ale jako, że informacje czerpię z fejsbuka to nie wiem czy mi wolno). No bo wystąpił w poprzek linii partii i to ma być podobno dowodem na to, ze Rzepa zmienia profil. Innym dowodem jest pochwała Lisickiego jaka go spotkała ze strony Seweryna Blumsztajna na łamach GW.
W takim układzie warto zadać pytanie. Czy dziennikarze powinni wyrażać swoje zdanie i czy to zdanie koniecznie musi być zgodne z linią Partii? A co jeśli Partia zmienia to zdanie co chwila o 180 stopni? Dziennikarz powinien się w ślad za nią kręcić jak fryga? Taka właśnie niestety jest dziś kondycja dziennikarstwa, że bez mrugnięcia okiem średnio zorientowany odbiorca jest w stanie określić jaki tytuł do jakiej partii należy. Media są kompletnie usługowe wobec środowisk politycznych. To jest norma, doktryna i to jest "w porządku". I dlatego przypadek Lisickiego jest dla mnie przypadkiem budującym.

Inne tematy w dziale Polityka