Dopiero co mogliśmy sobie popatrzeć jak nasz dzielny Premierro z zastępcami galopuje w kierunku zachodzącego słońca po wygranej walce z podłymi dopalaczami przy rzewnych dźwiękach "I'm a poor lonesome cowboy". Boszsz... jacy oni byli dzielni. I tak galopowali zostawiając za sobą niepocieszone niewiasty, galopowali gdzieś, nie wiadomo gdzie ale z pewnością w ważnych sprawach. Zachodzące słońce, te toczące się po pustyni krzaki co to nigdy nie pamiętam jak się nazywają i ta muzyka, ech...
Los nie daje im odpocząć, dopiero co wypierdzieli wieczorną porcję fasoli a tu znów słychać melodię z "Bonanzy" na pobudkę. Trzeba wstawać walczyć z nienawiścią. Bo kto jak nie oni? Premierro, jego koń i pomocnicy. Mieli dziś chlać i się bawić w burdelu ale bose stopy wieśniaków chwyciły ich za serce i znów jadą. Galopują. Gdzieś...no gdzieś tam. Boszszsz...jakie to piekne....
Ty, Premierro, pobudka, a dług publiczny o ile dziś obniżysz?

Inne tematy w dziale Polityka