Historia importu gazu to w Polsce i nie tylko w Polsce zresztą prawdziwa epopeja, której wszystkie dramatyczne zwroty akcji prędzej czy później okazywały się korzystne dla największego eksportera w okolicy czyli Rosji. Ostatnio ten powtarzalny scenariusz w związku z kryzysem gospodarczym, zwiększeniem wydobycia gazu łupkowego i co za tym idzie zmniejszeniem importu przez USA i zwiekszeniem podaży LNG dla Europy uległ modyfikacji. Gazprom sprzedaje coraz mniej gazu a jedynymi chyba rynkami zbytu z perpsektywą rozwoju pozostają dla niego rynek polski ( ze względu na braki wywołane perturbacjami w RosUkrEnergo ) i ukraiński ( ze względu na spolegliwość gospodarczą Kijowa ). I na takim tle odbywały się negocjacje Polski i Rosji w kwestii zwiększenia dostaw gazu.
Co ciekawe Polska, z przyzwyczajenia chyba, zdaje się że na początku oddała w negocjacjach całość pola. Umowa na kilkadziesiąt lat, petryfikacja braku symetrii we współpracy. Za pomocą bloga kilka miesięcy temu nawet zapytałem wicepremiera Pawlaka o powody takiej sytuacji. Ba, nawet spotkałem się z odpowiedzią na wszytskich zjednoczonych blogach wicepremiera. Niestety, być może jestem laikiem, ale odpowiedź wydała mi się nieco mętna ( http://www.pawlak.pl/ps/pl/node/52 ) . Na szczęście w sprawę włączyła się Unia Europejska, która wsłuchawszy się w polskie (sic!) postulaty solidarności energetycznej wezwała nas do większej asertywności w negocjacjach w efekcie czego warunki umowy uległy poprawie.
Umowę podpisali minister gospodarki Waldemar Pawlak i wicepremier Federacji Rosyjskiej Igor Sieczin. Sprawa niby załatwiona a jednak coś tam jeszcze przed nami Pan Wicepremier ukrywa. UE prosi o okazanie umowy z nowym operatorem gazociągu Jamalskiego Gaz-Systemem. Nie jest europejskim zwyczajem okazywanie takich umów. Jednak my jako pokrzywdzeni gazowym porozumieniem rosyjsko-niemieckim wzywaliśmy pzrecież do większej transparentności gazowych gier między państwami Unii a Rosją. Czy własny postulat nie powinien w takiej sytuacji dotyczyć nas w sposób szczególny? Czy nie powinniśmy świecić przykładem? Zdaje się, że tak nie uważa premier Donald Tusk, który twierdzi: "...że Polska nie potrzebuje specjalnego nadzoru Komisji Europejskiej. - Nie pozwolilibyśmy sobie na żadne uchybienie o charakterze formalnym, ale będę bardzo twardo oczekiwał, by wszyscy komisarze i Komisja traktowali Polskę dokładnie tak samo jak Niemcy, Francję czy Holandię. Polska nie jest państwem, które wymaga innego typu kontroli czy nadzoru..."No to czego chcieliśmy od Niemców? Co Wy tam chłopaki jeszcze ukrywacie, co?

Inne tematy w dziale Polityka