Boszszsz...jaki jestem zmęczony...mam właśnie sto osiemdziesiątą trzecią koniunkcję wszelkich możliwych spraw do załatwienia, prac do wykonania i problemów do rozwiązania. A do tego od kilku tygodni czepia się mnie jakieś zasmarkane przeziębienie. Padam na twarz ale...wiem po co to robię. Dla siebie, dla rodziny, dla lepszej przyszłości. I takiej postawy oczekuję również od polityków których utrzymuję.
Nie jałowych pyskówek w polityce zagranicznej tylko umiejętności współpracy bez szukania taniego poklasku u "starszych braci" wszelkiej maści. W gospodarce końca socjalistycznych eksperymentów i wzgardy dla filozofii "tu i teraz" jako politycznego odpowiednika patologii braku odpowiedzialności za rodzinę. W polityce bezpieczeństwa końca kompromisów. W zwalnianiu urzędników odwagi i konsekwencji. W polityce prorodzinnej końca fikcji najróżniejszych dodatków dzięki którym bardziej syta jest rozdzielająca je administracja niż rodziny (najbardziej prorodzinny jest wzrost gospodarczy). W służbie zdrowia zamiłowania do wprowadzania różnych form konkurencji. W polityce obyczajowej siły woli i gotowości chodzenia ścieżkami słusznymi a nie modnymi. Wreszcie (choć sam tego określenia nie lubię to jednak w polityce ma ono sens) asertywności wobec chwilowych histerii pozbawianych nienaleznych przywilejów grup społecznych.
Bo tym dzięki czemu stajemy się coraz lepsi jest nasza ambicja. I jeżeli uciekinierzy z PiS szukaliby nazwy dla ugrupowania, którego oferta miałaby być skierowana do takich jak ja sierot po POPiSie, które nie chcą żyć ani choćby i na najbardziej chwalebnym cmentarzu ani na zapleczu europejskiego supermarketu najlepszą wydaje mi się "Ambitna Polska". Na znak naszych aspiracji. Alleluja i do przodu!

Inne tematy w dziale Polityka