Jestem gazetowym maniakiem. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, ze rozpoznaje się mnie na dwa sposoby, z daleka po kaszlu i z bliska po wojskowej kurtce i gazecie pod pachą. Z gazetą do kibelka, z gazetą do pociągu, do obiadu i na spotkanie. Wiem to nie jest normalne ale tak mam i nie wyobrażam sobie sytuacji w której kiedyś papierowych gazet miałoby nie być.
Z tym, że nie mamy jakiegoś wielkiego wyboru wartościowych dzienników. "Gazety Wyborczej" od czasu słynnej sprawy Agaty staram się nie tykać więc kiedy szlag trafiał "Dziennik" miałem kłopot z którego wybawiła mnie "Polska the Times" w której miejsce znaleźli Zaremba i Karnowski, których jako dziennikarzy nadzwyczaj cenię. Czas jakiś "Polska" prezentowała naprawdę szerokie spektrum opinii co mi się naprawdę podobało. Jedynym jej minusem było to, że nie miała weekendowego wydania ale w weekend kupowałem sobie rzepę, która na sobotę i niedzielę ma fajną serię o historii bitew i wypraw morskich. Było git.
No ale nie mogło być bez końca. Karnowski i Zaremba zniknęli z "Polski". Dziś o jej kształcie decyduje funkcyjny Słapek, który kiedy trzeba napisać coś antyamerykańskiego, antypisowskiego, prorosyjskiego lub nawet antyeuropejskiego jak w przypadki ostatnich gazowych negocjacji zawsze jest na posterunku, na drugiej stronie długowłosy publicysta Konrad Kołodziejski broni ojczyzny przed klerykalną nawałą a po drugiej stronie usiłuja stanąć Katarzyna Kozłowska i Wiktor Świetlik, tylko blado jakoś. I tylko Zarzeczny choć go mniej widać utrzymuje formę.
No to może to już gazeta nie dla mnie? Chyba tej "Rzeczpospolitej" spróbuję, wprawdzie choćby razem z topornym Krasnodębskim czy wszystkimi zjednoczonymi Michnikami Ziemkiewicza, tam przynajmniej ciągle straż miejska "karze" a nie jak dzisiaj w "Polsce" "kara". Kara! Kara Mustafa psia mać.

Inne tematy w dziale Polityka