Naprawdę nie dziwię się tym, którzy psioczą na ciszę przedwyborczą. Jest to narzędzie tyleż zakłamane co nieskuteczne. Sposobów jej łamania jest mniej więcej tyle co średnio inteligentnych ludzi w kraju. Cóż z tego, że takie portale jak salon24 czy proste portale informacyjne nie mogą prowadzić agitacji czy podawać sondaży skoro można to swobodnie robić za pośrednictwem portali zagranicznych? A i trudno się dziwić dziennikarzom, w tym naszemu Gospodarzowi, że ciszy przedwyborczej nie lubi. Jako dziennikarzowi znacząco utrudnia mu ona pracę.
A jednak gdyby mnie kto spytał czy byłbym za tym żeby ją zlikwidować odpowiedziałbym, że nie. W czasach mediokracji tak naprawdę nie mamy czasu na obywatelską refleksję. Dostajemy, jak na fejsbuku, gotowy przeżuty ale ładnie opakowany produkt do kochania lub nienawidzenia. Paczuszkę mielonki z procesu dziennikarskiego pt. "co pani/pan sądzi na temat tego co powiedziała pani/pan na temat tego co pani/pan powiedział", paru migawek z mniej lub bardziej sympatycznymi/srogimi portretami "wodzów", płytkiego komentarza wymęczonego łamaną polszczyzną i długich nóg pogodynki. W przypadku wyborów samorządowych mielonka ma znaczenie mniejsze ale biorąc pod uwagę silną ambicję partii do upolitycznienia każdej mozliwej dziedziny życia, wcale niemałe.
Cisza przedwyborcza z pewnością nie jest narzedziem doskonałym ale trudno nie zauważyć efektu w postaci pewnego wyciszenia i tej pogodynkowej, płytkiej publicystyki i szerzej całości przemysłu "informacyjnego". To daje szansę na pewną refleksję, przemyślenie sprawy wyborów i podjęcie bardziej świadomej decyzji. Dlatego skoro nas uwiera klnijmy sobie na ciszę wyborczą ale nie podnośmy na nią ręki.

Inne tematy w dziale Polityka