Był sobie kiedyś prawicowy radykał, który z innym , dziś dość wyliniałym radykałem, Tomaszem Wołkiem poleciał do południowoamerykańskiego dyktatora (chyba już wtedy byłego ale nie pamiętam dokładnie) Pinocheta z ryngrafem. Bo walka z komunizmem, bo duma, bo siła, bo wartości i wogóle. Potem radykał się urealnił. Był ważnym politykiem i spindoktorem centroprawicowej partii, posłem, europosłem. Potem uczestniczył w buncie by w efekcie zostać ekspertem od psychiki Jarosława Kaczyńskiego w "wiodącej telewizji informacyjnej".
Oglądam ja se raz "wiodącą telewizję informacyjną", no nie wiem po co, ot tak z nudów chyba bo przecież nie dla eksperckich wynurzeń pogodynek z mózgami wielkości paczuszek na cukier w Starbucksie, a tam kto? A tam Misiek Kamiński, zwany wcześniej Michałem, ten sam, od Pinicheta. Łysa pała (to rozumiem, jak mi się zakola połączą też się będę strzygł na łyso), jakieś "dizajnerskie" różowe okularki, koszula rozpięta do pierwszego włosa na klacie, w sumie dość głęboko a na klacie wisi co? Może ryngraf? Nie, to złoty kajdan. Wooow...przystojniak. I ta różowa klata...
Tak sobie tylko pomyślałem co by się stało gdyby Misiek Kamiński stanął w takim stanie przed Pinochetem? Może ten by go zastrzelił oszczędzając mu żałości a nam zażenowania?


Inne tematy w dziale Polityka