W świetle obowiązującej Konstytucji TK nie miał innej możliwości niż orzeczenie wskazanej treści: państwo jest obowiązane chronić życie od poczęcia do naturalnej śmierci.
Jednak mam pewne zastrzeżenia dotyczące interpretacji skutków tego orzeczenia. Realizacja w postaci zabronienia aborcji dzieci z nieodwracalnymi wadami genetycznymi uniemożliwiające funkcjonowanie w społeczeństwie - wydaje się nadinterpretacją w odniesieniu do zasad funkcjonowania Rzeczypospolitej, a przecież Polska jest Rzeczpospolitą.
Konstrukcja zasad współżycia w Rzeczypospolitej polega na akceptacji istniejących norm obyczajowych. Prawo w takim przypadku odnosi się do tej instytucji, która tę normę ustanawia. Zatem, ponieważ to instytucje państwa polskiego ustanowiły nakaz ochrony życia poczętego - to ten nakaz dotyczy wszystkich instytucji państwowych. Jednak obywatel nie jest "własnością" państwa, a partnerem tegoż państwa. Z partnerem trzeba się ugodzić, a nie można mu jakichś zasad narzucać - bo przestałby być partnerem, a to z kolei byłoby sprzeczne z ideę Rzeczypospolitej.
Wniosek jest dość oczywisty: państwo powinno robić wszystko, aby chronić życie poczęte i tworzyć warunki umożliwiające funkcjonowanie rodzin z dziećmi mającymi wady genetyczne. Jednak nie może mieć wpływu na kobietę, co do jej decyzji tyczącej urodzenia dziecka z wadami.
W zasadzie już sama decyzja kobiety o usunięciu ciąży jest decyzją "aborcyjną", gdyż narusza naturalny bieg rzeczy. Sam zabieg aborcyjny jest tylko dopełnieniem.
Co zatem? Umożliwianie aborcji dziecka poczętego, w świetle zasad Rzeczypospolitej, powinno być niedopuszczalne w instytucjach państwowych. Czyli szpitale państwowe powinny mieć zakaz wykonywania tego typu zabiegów.
Pozostaje kwestia decyzji kobiety (a może razem - mężczyzny i kobiety). Tyle, że to nie może mieć miejsca w szpitalach państwowych.
Czy wskazane rozumowanie może być przydatne przy rozwiązywaniu zaistniałej sytuacji?