Atak na Biełgorod - to wyraźnie próba odciągnięcia uwagi.
Uderzenie pomocnicze - w rejonie północnej granicy republiki Ługańskiej.
Natomiast zasadniczy atak to Zaporoże z otwarciem drogi na Krym.
Zniszczenie tamy w Kachowce - to element planu; chodziło o to, by odciągnąć uwagę Rosjan i skierować ich zainteresowanie na ewakuację terenów zalanych. Miało to stworzyć chaos w tamtym regionie.
Atak od północy miał wykorzystać sytuację i odciąć zachodnią część Zaporoża, tę dotkniętą zalaniem nad Dnieprem.
Efektem - dojście do przesmyku krymskiego i przecięcie komunikacji lądowej z Krymem.
Można powiedzieć , że plan całkiem niegłupi. Jedyny problem, że chyba Rosjanie to przewidzieli i dokonali rzezi strony atakującej.
Obecnie jest jedynie pytaniem jak duże rezerwy mają Ukraińcy.
Były sugestie, że około 20 brygad. Z tego 3 brygady zlikwidowane na północy, a nieudany atak na południu to także około 3 brygad "zużytych".
Czyli jeszcze powinni mieć ponad 10 brygad.
Jeśli zużyją jeszcze kilka to można się spodziewać ataku Rosjan siłami nowosformowanej armii pancernej. I to byłby koniec Ukrainy.
A może teraz Rosjanie czekają, aby Ukraińcy sami rozliczyli tych, którzy wysłali ich do rzeźni?
Notka napisana na bazie ogólnodostępnych informacji medialnych.
Komentarze