Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
1830
BLOG

Polityka wschodnia: Ukraina - "utrzymanka" Międzymorza

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 59

Bulwersujące może być to tytułowe stwierdzenie. Jednak, czy nie oddaje charakteru Ukrainy?

 

Z punktu widzenia cywilizacji, a taką perspektywę staram się tu przedstawiać, rola spełniana przez różne państwa może prowadzić do specyficznych porównań. Czy zatem tytułowe określenie Ukrainy ma uzasadnienie?

Proszę zauważyć, że Ukraina ZAWSZE była bardzo atrakcyjnym rejonem i przez to wchodziła w różnorakie układy z sąsiadami, a może lepiej to ujmując, z możnymi ówczesnego świata.

Najpierw, u zarania przedstawianych nam dziejów, (moje uwagi nie mają charakteru opracowania historycznego – są dość luźnymi konstatacjami), była terenem gromadzenia się drużyn Wikingów w ich dążeniu do znalezienia drogi ku złupieniu Bizancjum. Rzekomy wpływ organizacji spowodował utworzenie struktury o charakterze państwowej – tą drogą powstała Ruś Kijowska.

Dalszy „kontakt” to mongolski kataklizm, który zniszczył państwo na podobieństwo gwałtu. Po ustąpieniu Mongołów i ich następców – Tatarów, tereny przejęła Litwa, by z czasem pozbyć się nie przynoszącej korzyści utrzymanki na rzecz Polski.

Tu mamy czas, gdy zaistniała próba nadania samodzielności Ukrainie. Jednak odejście od zasad Rzeczypospolitej na rzecz wspólnoty katolickiej, doprowadziło do konfliktu ideowo-religijnego ukoronowanego powstaniem Chmielnickiego, co osłabiło Polskę, a nie przyczyniło się do budowy tożsamości Ukrainy. Ta „skierowała swe oczy” na innego sąsiada, który wydawał się bliższy z racji religijnych – Moskwie, ale to nie dało jej podmiotowości, a przeciwnie - zwiększyło podporządkowanie.

Dalsze losy są przeplatanką zależności – nawet Szwecja (bo skąd Szwedzi pod Połtawą), starała się „korzystać z wdzięków” Ukrainy. Wzrost potęgi Niemiec, czy Austrii – to zawsze sięganie po Ukrainę. Obecnie to samo czynią USA, a Turcja też chciałaby jakiś „deal” z Ukrainą mieć. Są także chińskie zainteresowania, ale Chiny to pragmatyczny kraj, mający inne spojrzenie na kwestie korzyści długotrwałej współpracy i mimo wstępnego zainteresowania wolą, aby Jedwabny Szlak nie przebiegał przez Ukrainę, mimo korzystnego położenia.

 

Tak więc wszyscy byli łasi na „wdzięki” Ukrainy, ale chyba nikt z „aszprachantów” zbytnich korzyści nie osiągnął. I tu ciekawe skojarzenie. Ukraina jest skłonna „ulec” partnerowi pod wpływem siły, ale nie jest zdolna do współpracy. Sowiecka Rosja „przećwiczyła” Ukrainę „hołodomorem”, który doprowadził do śmierci głodowej przynajmniej kilku milionów Ukraińców, a później - współpraca i dalej istniejące sentymenty są utrzymane.

Że obecnie prowadzona jest wojna z Rosją?  To nie jest prawdziwa wojna, a jedynie „prezentowanie swoich racji” – można je nazwać fochami utrzymanki. Póki USA będą dawać jakieś korzyści – te fochy będą prezentowane na forum publicznym.

I drugi aspekt. Polska dawała szanse na budowanie przez Ukrainę własnej samodzielności, co wiąże się też z oczekiwaniem pewnej odpowiedzialności. Takie podejście wywołuje u Ukraińców uczucie okazywania swej wyższości, co okazywała Ukraina w formie najbardziej wyrafinowanego okrucieństwa. To można tłumaczyć jedynie „kompleksem poniżanej dziwki” względem partnera, na którym może odegrać się za poniżenie. Przejawy – zarówno na poziomie państwowym (Batoh), jak i na indywidualnym – bestialstwo morderców Polaków na Kresach (bo nie tylko na Wołyniu).

 

Przedstawiając ten punkt widzenia warto zastanowić się nad kształtem naszych stosunków z Ukrainą przy realizacji idei Międzymorza.

Nie tak dawno pisałem, że bardzo duże szkody na tym polu poczynił śp. Lech Kaczyński, który poświęcał polskie interesy  dla budowania, rzekomo możliwych do wypracowania, stosunków partnerskich. Podobnie obecny prezydent, który zaoferował „ukraińskiej dziwce” miliard EU „na drobne wydatki”.

To nie ta droga, gdyż polska oferta korzyści nigdy nie osiągnie poziomu innych „aszprachantów”; przede wszystkim zaś dawanie prezentów dziwce nigdy nie spowoduje jej „ustatkowania”. Przeciwnie – będzie okazją do zwiększania roszczeń i przekonaniem, że nawet jej podłe działania będą pominięte i zapomniane.

 

Co pozostaje? Ano to, co sugerowałem zaraz po rozpoczęciu konfliktu ze zbuntowanymi republikami: pełny dystans względem władz Ukrainy i ich poczynań. Więcej. Ukraina jest państwem o nieustabilizowanej sytuacji, a do tego brak tradycji wspólnoty. W efekcie wyraźnie można wyróżnić trzy obszary odmienności kulturowej.

 Część wschodnia – zbuntowane republiki, to w znacznym stopniu tereny bliskie Rosji. Byłoby korzystnie (korzystniej), aby stworzyły odrębną państwowość, po dołączeniu pozostałej części będącej obecnie pod kontrolą Kijowa, albo też utworzyły federację z resztą Ukrainy.

Jeśli to nie nastąpi – tereny „zbuntowane” wchłonie z czasem Rosja, co ją wzmocni, a tym samym stworzy w przyszłości problemy.

Część środkowa – jądro Ukrainy, także powinno stanowić odrębną państwowość.

Część zachodnia, najbiedniejsza i najbardziej szowinistyczna – to także odrębność. I tu, z punktu widzenia Polski występować będzie problem, gdyż mimo sąsiedztwa powinniśmy względem tej struktury zachować jak największy dystans. Można się przy tym spodziewać, że Ukraina Zachodnia musi przejść swoiste katarsis; najpierw władzę przejmą tam banderowcy i stworzą reżim, który doprowadzi do terroru względem własnej ludności. Dopiero reakcja odrzucająca tę formę władzy może doprowadzić do społecznej przebudowy i wykorzenienie banderyzmu. Dopiero wtedy, na wyraźne życzenie współpracy za strony tej republiki, po deklaracji przestrzegania polskich zasad współżycia i po potępieniu całkowitym banderyzmu – otworzy się droga do współpracy.

Czy to długotrwały proces? Nie bardzo, licząc dotychczasowy czas przemian. Najwyżej dekada do dwóch.

Warto dostrzec, że Ukraińcy nie wytworzyli idei własnej państwowości. I nie dlatego, że są to ludzie mało zdolni. Po prostu czas nie dał im szans na wytworzenie własnych elit. W efekcie potrafią zrobić bardzo wiele w ramach istniejących struktur, ale nie są w stanie sami takich struktur stworzyć. Można im w tym pomóc, ale tylko na ich własne życzenie i pod warunkiem, że nie są to potomkowie banderowców. A na razie – innych opcji brak.

 

Czy zatem możliwa jest budowa Międzymorza bez Ukrainy?

Dostęp do Morza Czarnego – może być przez Rumunię. Też kłopotliwa sytuacja, ale mimo wszystko łatwiejsza w realizacji. Druga opcja: przez Białoruś i Ukrainę Właściwą. Część zachodnia powinna być izolowana.

 

I odniesienie do stanowiska Endecji i kresowych „resentymentów”.

Polskie „sięganie” na Kresy, to nie może być forma podobna do zakusów innych „lubieżników”. Jeśli chcemy doprowadzić do długotrwałej współpracy – potrzeba stanowiska traktującego Kresy (ziemie ukrainne) jako partnera – samodzielny byt o własnej odrębności kulturowej. Nie jako teren powiększania naszej przestrzeni kulturowej (na wzór Lebensraumu). Nasz model życia może być tylko wzorem z którego inni, w tym i Ukraina, może skorzystać. Dążenie do „odzyskania” Kresów, co często pojawia się wśród niektórych środowisk, jest bezdennie głupim pomysłem „ściętej głowy”.

Tworząc odrębność cywilizacyjną (Cywilizacja Polska) powinniśmy stworzyć struktury i warunki współżycia dostosowane do okoliczności, a nasiąknięte personalizmem. I to jest naszym zadaniem. Dopiero jeśli będzie to model atrakcyjny dla sąsiadów – będą mogli go wykorzystać dostosowując do swoich warunków. Wtedy można mówić o ekspansji polskości, gdyż Polacy, prezentując wzorcowy model kultury, będą mile widziani.

Tymczasem obecnie – jak ma się żądanie do powrotu na Kresy, gdy to z Polski uciekło na Zachód ponad 2 miliony wykształconych ludzi, gdyż tu nie znaleźli warunków godnego życia? Czy te warunki są atrakcyjną ofertą dla ludności pogranicza? Nawet jeśli teraz przyjeżdżają do na Ukraińcy do pracy, to obserwują otoczenie. Czy polskie struktury, pomijając wojnę na Ukrainie, są lepsze niż ukraińskie?

Czy u nich gorzej działa szkolnictwo, służba zdrowia itd.? Owszem, na niższym poziomie, ale oni uważają, że to z braku pieniędzy.

W sumie: czeka nas długa i trudna droga. A zacząć trzeba od siebie.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka