Zdobyłem się na wysiłek i przeczytałem kazania dwóch, starszych biskupów, gdzie dotknęli oni gorącej kwestii migracji. Nic szczególnego i szczególnie bulwersującego tam nie znalazłem. Może pod paroma rzeczami bym się nie podpisał, szczególnie tam gdzie starsi w końcu panowie, wykazują się pewną naiwnością w odbiorze tak szybko zmieniającego się świata. Z tym, że Polak Niemcowi nie będzie bratem, to też przesada (mój dziadek ożenił się z Niemką i nie najgorzej na tym wyszedł). Zgodzę się, że biskupi zagalopowali się w swoim zaangażowaniu politycznym i Kościół w Polsce, w tym episkopat, powinien być bardzo ostrożny w ujawnianiu swoich sympatii politycznych (oczywiście do PiS, ale tak samo do PO).
Natomiast wypowiedzi O. Pawła Gużyńskiego OP typu: „Bp Długosz powiedział rzeczy sprzeczne z nauczaniem Kościoła, z Ewangelią, bredził jak potłuczony” – są niestety żenujące, bo niezwykle emocjonalne i jednym uderzeniem mieszające hierarchów z błotem. Są też niesprawiedliwe, bo nawet jeśli czasami coś im się wypsnie niezbyt przemyślanego, to mówić, że głoszą herezję i sprzeciwiają się Ewangelii jest grubą przesadą, chyba że aktualna ideologia poprawnościowa jest tożsama z Ewangelią. O. Gużyński (mój rocznik) to jak widać kolejny postępowy dominikanin („pański pies”) co to szczeka, ale nie zawsze to szczekanie Kościołowi służy. Trochę się cieszę, że dominikanie mają w Polsce generalnie taki skręt na lewo, bo koniec końców to się źle dla nich skończy – czasy idą ciężkie i kościelni ulubieńcy Onetu, Gazety i WP Zakonowi Kaznodziejskiemu na dłuższą metę się nie przysłużą. A cieszę się i mam zgryźliwą satysfakcję, bo dzięki nim moi współbracia o lewackich poglądach giną w tle. Krytycy wypowiedzi biskupów emerytów pomijają jednak grobowym milczeniem to, co było głównym tematem ich wypowiedzi, czyli tzw. szerszy kontekst. A kontekst jest taki, że Zachodnia Europa na własne życzenie, z czysto ideologicznych względów zaaplikowała sobie trwający i pogłębiający się kryzys imigracyjny.
Polacy teraz dużo podróżują, czytają internet i wiedzą, że w Szwecji jeszcze 50 lat temu ludzie nie używali zamków, a teraz to jak najbardziej, bo większość przestępców w ich więzieniach to szlachetni emigranci, że w Belgii Belgowie boją się chodzić niektórymi ulicami, że w Niemczech w spokojnych kiedyś miasteczkach, jowialny burger musi się teraz przemykać ukradkiem do Lidla, żeby nie dać przymusowej składki na piwo dla szlachetnych imigrantów, którzy są teraz większością w jego miasteczku. Niedawno jeden Ukrainiec, który popracował trochę w Reichu i wrócił jednak do Polski, opowiedział mi dlaczego. Stał na przystanku na lotnisku w Hamburgu i widzi jak starym mercedesem jakiś starszy Niemiec podjechał na postój taksówek i tu do niego podlecieli jacyś szlachetni, różnokolorowi emigranci taksówkarze i … go przegnali. „No tak nie może być, przecież on jest u siebie w domy, a oni w gościach, przyjechali zapracować i powinni znać swoje miejsce. To nie dla mnie takie porządki” – wyznał mi Ukrainiec.
Polacy podróżując po Europie widzą jak młodzi murzyni włóczą się po zaułkach i dworcach europejskich metropolii. Słusznie nasi biskupi seniorzy cytowali w związku z tym afrykańskich biskupów, że dla ich młodzieży nie jest niczym dobrym, ta „wyprawa po złote runo” do Europy. Trafiają do świata, którego nie rozumieją i w którym nie mogą sobie odnaleźć miejsca, a zarazem są samotni i wydziedziczeni ze swojej kultury i tożsamości. To budzi frustrację, frustracja złość, złość agresję. To samo przecież od dziesięcioleci obserwujemy wśród muzułmanów w Europie. Otóż uciekli oni … No właśnie od czego uciekli? Uciekli od islamu, szariatu, lewacko-islamskich dyktatur, biedy i przemocy. Uciekli do chrześcijańskiej, czy postchrześcijańskiej, naiwnej, sterroryzowanej przez lewaków Europy. I zjawiwszy się u nas zaczęli pluć nienawiścią do tej staruszki, która ich odziała, nakarmiła i przytuliła. I do tego uważają, że ta staruszka ze swojej emerytury ma ich utrzymywać, żeby oni mogli budować meczety, gdzie ich brodacze będą ją wyzywali od kurew. Młodzi muzułmanie, którzy się u nas rodzą chcą nam zaaplikować na kryzys naszego kontynentu … islam i szariat. Od czego rodzice uciekli, to nam ich dzieci i wnuki chcą na siłę wcisnąć.
Islam nie jest dziedzictwem Europy, bo to dzięki Sobieskiemu, jego husarom i Panu Wołodyjowskiemu Europa przetrwała, bo jeśliby wezyr Czarny Wybraniec (Kara Mustafa) wygrał, to mielibyśmy może Euroarabię, ale wątpię, że Wolter i Sartre mogliby wtedy głosić swoje poglądy, a nawet się narodzić. No i najważniejsze co dotyczy naszych kochanych, muzułmańskich uchodźców: Nie mieliby wtedy gdzie od islamu uciekać, a przecież uchodźców kochamy ponad wszystko i chcemy, aby im u nas było dobrze. Więc logiczne jest, że wspaniale, że husaria muzułmanów przegnała, aby ich potomkowie teraz do nas uciekali.
Lewactwo wymyśliło multi-kulti, aby do końca zetrzeć ślad chrześcijańskiej Europy i im to multi-kulti nie wypaliło. Myślą oświeceniową, demokracją, triumfem rozumu, absolutną swawolą, ci młodzi uczniowie Mahometa nijak nie chcą się fascynować. Za to wybudowali sobie na Zachodzie getta, gdzie nie rządzi europejskie prawo, nie ma policjant i strażak wstępu, gdzie nie mówi się w miejscowym języku i nie ubiera jak tuziemcy. Kryzys trwa i Bóg wie czym się to skończy. Ponieważ we Francji połowa dzieci po narodzeniu ma imię Mahomet, Ali albo Fatima, to skończy to się pewnie albo oportunistycznym obrzezaniem rodowitych Francuzów (pisał o tym w swojej „Uległości” - fran. Soumission, co to tyle szumu na Zachodzie narobiła, Michela Houellebecqa), albo gettem, gdzie oświeceni Europejczycy będą nosić masońską gwiazdą jak żydzi gwiazdę Dawida za Hitlera. Albo nawet wojną domową.
I tego boi się wiele Polaków i dlatego niektórzy noszą transparenty „Polska dla Polaków”. I choć hasło „Polska dla Polaków” nie jest moim, to jednak uważam, że jest pożyteczne, że ludzie mówią to, co myślą i pokazują swój niepokój i strach. Strach jest pozytywną reakcją organizmu, wpisaną w nas przez naturę – dzięki strachowi możemy przeżyć sytuacje kryzysowe i ocalić swoje życie. Polacy boją się, że władza zafunduje nam muzułmańską dzielnicę na Bałutach i murzyńską na Woli. Boją się, że ze względu na swoje szemrane interesy władza ich wycycka. Władza, co to nie raz już szykowała się przyjmować zaplombowane wagony z emigrantami z Niemiec, co pograniczników wyzywała od faszystów, a uchodźców szturmujących pograniczników od "to biedni ludzie, którzy szukają swego miejsca na ziemi", a teraz pogranicznicy znowu są bohaterami. Można być tu skołowanym i obawiać się kolejnego zwrotu akcji. Bronienie granicy na Bugu to dziś bohaterstwo, i jak jeden ze wspaniałych uchodźców zranił naszego żołnierzyka, to minister się tak wzruszył, że zakrzyknął „Napadnięto na Polskę!” – aż się przestraszyłem, że PiS znowu u władzy. Natomiast bronienie granicy na Odrze przed takimi samymi uchodźcami to warcholstwo – i jak to zrozumieć? Mózgu mi nie starcza.
Konfederacja często lubi walić mocnymi hasłami, ale to politycy i w odróżnieniu od PiS Kościołem sobie mordy nie wycierają, więc ich sprawa. Zadaniem polityków i rządzących jest słuchanie tego, co lud mówi i służenie mu. Zadaniem polityków nie jest pouczanie i wychowywanie wyborców, tylko wypełnianie wyborczych obietnic. To właśnie robi Trump, którego wybrali Amerykanie przestraszeni tym, że dla ich władzy ważniejsi są uchodźcy, transwestyci i zbawianie całego świata, niż troska o interesy Stanów Zjednoczonych i ich obywateli. Pani Kanclerz łamiąc prawo niemieckie i europejskie w rezultacie tureckiej intrygi wpuściła do UE miliony muzułmańskich osiłków, a teraz jej następca kombinuje co z tym fantem zrobić, jak przed Niemcami, którzy są coraz bardziej przestraszeni tym, co się u nich dzieje, wykazać swoją stanowczość wobec „kryzysu uchodźczego”. I tutaj nieszczelna granica na Odrze i Nysie może być niezłym rozwiązaniem.
Komu najbardziej na rękę są Polacy z transparentem „Polska dla Polaków”? Otóż naszemu Premierowi. Każdy człowiek z wykształceniem podstawowym wie, że każdy premier, który wpuści emigrantów do Polski popełni polityczne harakiri. Ale nasz Premier jest teraz w opałach, bo za kasę (nieszczęsne odzyskane Fundusze) i poparcie musi teraz frycowe Ursuli płacić. Nic za darmo na tym świecie. Ursula i cała jej banda nigdy się nie przyznają, że Willkommen Kultur to jeden wielki, samobójczy bełkot. Nie przyznają się, bo to fundament ich ideologii, tak samo jak Putin nie przyzna się Rosjanom, że spieprzył wojnę na Ukrainie. Będzie szedł w zaparte do ostatniego swojego żołnierza w okopach. Putin nie ma wyjścia, jak nie ma wyjścia europejskie lewactwo krzyczące wbrew krzyczącym faktom, że emigranci to błogosławieństwo dla Europy i cały ich europejski etos na tym polega. Tak więc Pan Premier jest między młotem, a kowadłem, czyli między Polakami a Ursulą. A teraz może Ursuli machać tymi szowinistycznymi transparentami przed oczami i szeptać na ucho: „Wicie, rozumicie, faszyści dookoła, jeśli zacznę wpuszczać pontony z ukochanymi uchodźcami przez Odrę, to mnie pospólstwo na taczkach wywiezie. Lepiej ci od tego Ursulo nie będzie. Trzeba na razie pocierpieć i dalej uchodźców w obozach w Reichu trzymać.”
Dlaczego biedni Polacy patrzą na migrantów? Ponieważ to jest powtórka z rozrywki. Nihil novi sub sole! Na początku lat 90tych mieliśmy już sztucznie wzbudzony konflikt pt. „Biedni Polacy patrzą na getto”. Weźmy tamte artykuły i wstawmy zamiast „żydzi” słowo „imigranci” i mamy to samo biadolenie, wydziwianie i pokazywanie kto tu jest gorszy. Mamy znowu tę samą histerię i to samo straszenie Auschwitzem, faszyzmem itp. To typowa nowomowa i zaklęcia, żeby tylko nie dotknąć sedna sprawy. To znowu ci sami ludzie z ostatniej strony TP np. mój współbrat Wacław Oszajca czy kard. Ryś, który „podkreślił, że imigranci i uchodźcy mają prawo szukać ludzkich warunków i budować razem z nami lepszy świat”. Nie muszą tych artykułów czytać, bo to odgrzane kotlety: czytam tytuł i już znam ostatnie zdanie. Nuda. Podczas ŚDM w Krakowie ks. bp Ryś poprowadził na fali „franciszkowego” entuzjazmu drogę krzyżową na Błoniach, oczywiście o … imigrantach. Poczucie zniesmaczenia, kiedy powtarza się mainstrimową papkę i jeszcze pozuje się na nonkonformistę. Mówienie „odważnych”, „kontrowersyjnych” słów, za które pochwalą mnie wszyscy od wp i onetu do Gazety i New York Times. Mieliśmy już holocaust religion, a teraz nam chcą zaserwować refugees religion – jedno i drugie bałwochwalstwo.
Nie zapominajmy, że Jezus polityką się nie zajmował. Nie można przenieść mechanicznie Ewangelii na stosunki społeczne. Ewangelia została stworzona dla każdego z nas, a nie żeby stworzyć jakiś nowy system społeczno-polityczny. Jezus nie był rewolucjonistą (był, lecz rewolucjonistą ludzkiego serca), nie był politycznym prorokiem, lecz jedyne co go interesowało, to każdy z nas. O polityce powiedział niewiele: "Oddajcie cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co Boskie", co pierwotny Kościół zinterpretował jako zasadę, że wszelka władza od Boga pochodzi i tyle, i nie więcej. Dalej to już interpretacje. Sam Jezus, żydowski szowinista, rozkochany w swojej ojczyźnie i narodzie, ograniczający swoje działanie do żydów i nazywający pogan psami. Kościół już próbował budować chrześcijańskie społeczeństwo w średniowieczu, purytanie w Ameryce, a jezuici z Guarani w dżunglach Amazonii. I nie wyszło. Więc kochajmy swoich nieprzyjaciół zostawmy dla siebie osobiście, a państwu pozwólmy funkcjonować na zasadach rozumu.
Zwróćmy uwagę, że Pan Premier i kard. Ryś śpiewają unisono tę samą pieśń o dobrych uchodźcach, co lepszego życia szukają. Skąd ta zgodność? Czyżby Premier znał tak dobrze społeczne nauczanie Kościoła? A może na odwrót Kardynał „wygłasza to na zamówienie partyjne”? – niech no Ojciec Gużyński będzie czujny na polityczne zaangażowanie naszych hierarchów. Ponieważ Kościół wypowiedział się już na każdy temat od problemów rybołówstwa do hodowli jedwabików włącznie, więc będę wdzięczny jeśli ktoś mi podpowie skąd pochodzi stwierdzenie Kardynała, że „katolicka nauka społeczna wyraźnie stwierdza, iż każdy człowiek ma prawo wybrać sobie miejsce do życia i ma prawo w tym miejscu być uszanowanym w swoich przekonaniach, kulturze, języku i wierze”. Szczególnie co do tego, że „każdy ma prawo wybrać sobie miejsce do życia”.
Wracając do sprawy racjonalności funkcjonowania państwa. Załóżmy, że władze wezmą sobie do serca słowa Kardynała i pozwolą do Polski przyjechać wszystkim, którzy szukają lepszego życia. Ja oczywiście dam o tym szybko cynk Kirgizom, wśród których tyle lat pracowałem. W Polsce i drogi lepsze, i szpitale czystsze, więc Kirgizi długo nie dadzą się namawiać i zaraz Kardynał z Premierem w Terespolu 7 milionów witają solą i chlebem. Część z nich mam nadzieję zamieszka u Premiera w willi, druga u Kardynała w kurii (oczywiście ze swoimi kozami i owcami - bez nich oni żyć nie mogą) – niech poznają się z kirgiską kulturą. Dowiedzą się o tym Tadżycy – u nich życie jeszcze gorsze i już wszyscy w Terespolu. Uzbecy nie gorsi – 32 miliony. Potem 45 milionów z Nigerii, 55 z Pakistanu i Bangladeszu, 150 z Indii, o Afganistanie nie wspominając – u nich szczególnie ciężko. Gdzieś przy Nigeryjczykach Kardynałowi i Premierowi chleba, a później i soli zabraknie. Tymczasem jak w Polsce już każde ździebełko trawy będzie wyjedzone przez imigranckie kozy i owce, to i Polakom trzeba będzie gdzieś szukać lepszego życia. Miejmy nadzieję, że na Islandii i Grenlandii tamtejsze władze też znają społeczną naukę Kościoła i będą witać Polaków solą i chlebem, przepraszam: i tranem.
Nawet ci, którzy gotowi są lecieć nad Odrę z kanapkami dla imigrantów zgodzę się ze mną, że tak się nie da. W czym więc sedno problemu? W niuansach. Jeśli Łukaszenko podpuszczony przez Putina napuszcza nam na granicę tysiące migrantów, dobrze jeszcze na tym zarabiając, tak aby w przeddzień inwazji na Ukrainę doprowadzić w ogłupiałej Europie do kolejnego kryzysu, to co to ma wspólnego ze społeczną nauką Kościoła? To część wojny hybrydowej, w której zamiast amunicji wykorzystuje się ludzi, ludzi którzy sami się na to zgodzili, aby działać wbrew prawu i płacić za to mafii po 5-10000 $. W 2010 roku Kirgizi w Kirgistanie zaczęli wyrzynać Uzbeków – w parafii gdzie pracowałem spłonęło 3000 domów i zginęło kilkaset osób. Muzułmanie wyrzynali muzułmanów, bo ich religia aprobuje w swoich świętych tekstach przemoc. I myśmy (Kościół, jezuici, siostry Matki Teresy) tym uchodźcom, bo to byli ludzie, którzy realnie byli w tym momencie ofiarami, jak mogli pomagali. Jeszcze dziś stoją mi przed oczami twarze młodych muzułmanek, które straciły mężów i którym według swoich możliwości dawaliśmy nędzną sumę na otarcie łez. Co innego kiedy Pani Kanclerz wpuszcza nam do Europy wbrew wszelkiemu prawu miliony nie wiadomo kogo, to trzeba ją postawić przed jakiś sąd w Strasburgu, a Orbanowi dać medal za obronę europejskich granic i prawa. Jeśli Niemcy, jak bezwolne barany prowadzone na rzeź, na to wszystko bez słowa się zgodziły i podniecały w duchu Willkommen Kultur, to niech teraz zjedzą sami kaszę, którą tak wspaniałomyślnie nawarzyli. Ale dlaczego bełkotać o jakiejś relokacji, żeby Polacy musieli wypić piwo, którego sami nie nawarzyli?
Są takie kraje, które przyjmują imigrantów: np. Kanada, Australia, Nowa Zelandia i nawet USA. Robią to zgodnie ze swoją polityką i mają do tego odpowiednie prawo. I tutaj sedno problemu. Chodzi o nic innego tylko o zachowywanie prawa. PiS wpuścił legalnie do Polski kilkaset tysięcy imigrantów i było to formalnie zgodne z prawem, chociaż zgolili z tego trochę kasy. Za to powinni odpowiedzieć. Jeśli ktoś do nas przybywa legalnie to jedna sprawa, a jeśli ktoś forsuje granicę przy pomocy siekiery i przecinaka to inna sprawa. Należy więc jednoznacznie odróżnić legalnych i nielegalnych imigrantów, uchodźców uciekających od wojny i głodu od cwaniaków, którzy wywalają tysiące dolarów „dla lepszego życia”. Przyjęliśmy Ukraińców i bardzo dobrze, wcześniej Czeczeńców i bardzo dobrze – przy okazji, czy ktoś sprawdził jak ci ostatni się zintegrowali, bo chyba niezbyt? Od miłosierdzia trzeba wiec odróżnić zgodę na kręcenie lodów przez pokrętnych polityków. Więc jeśli chcemy przyjąć biednych ludzi, to niech Sejm uchwali ustawę ile tysięcy rocznie Erytrejczyków, Sudańczyków i Afgańczyków jesteśmy gotowi przyjąć w ciągu roku i zrobić to tak, aby przyjechali ci najbiedniejsi bez innego wyjścia na przeżycie. A jeśli parlamentarzyści będą się bali swoich wyborców i nie przegłosują, to imigranci nie przyjadą. Oczywiście Kardynałowie i różni Ojcowie mają też wtedy prawo agitować parafian, aby wpływali na polityków, ale wszystko w ramach prawa, a nie wśród histerycznych okrzyków. Państwo musi funkcjonować na podstawie prawa, a nie szantażu, kręcenia politycznych lodów czy nawet wzruszeń i poruszeń Kardynała.
Mieliśmy już walkę z antysemityzmem, którego nie było, w kraju, gdzie prawie Żydów nie ma, teraz znowu bicie piany i okładanie się Ewangelię w sprawie uchodźców, pewnie nas jeszcze czeka batalia o kochających inaczej. Komu te ekscesy potrzebne? Jeśli Kardynał przekona lub zmusi swoich wiernych do wybrania polityków, którzy przegłosują przyjmowanie 100000 imigrantów rocznie to proszę bardzo, cóż - wola narodu. Nikt nikomu nie może zabronić ukręcić sobie powróz na szubienicę. A jeśli takiego planu Kardynał nie ma, to ja widzę jedynie górnolotne odezwy, egzaltację i narcyzm. I choć kazania biskupów seniorów nie wzbudzają mojego entuzjazmu, to jednak rozumiem ich racje i niepokoje, i widzę dużo prawdy po ich stronie, choć wyrażonej niezdarnie. Natomiast gładkie i wzniosłe słowa Kardynała mi ani do głowy, ani do serca nie przemawiają. Nic na to nie mogę poradzić.
Pozwolę sobie coś poradzić biskupom seniorom. Po pierwsze dawać takie ważniejsze kazanie, komuś młodszemu do sprawdzenia, żeby się samemu nie podstawić i nie dać szczekaczom powodu do szczekania. Po drugie zawsze pamiętać, że Kościół w Polsce nie składa się wyłącznie z słuchaczy Radia Maryja, są w nim nawet ci, którzy głosowali na Trzaskowskiego i robili to z poczucia chrześcijańskiej odpowiedzialności za Ojczyznę. Pewnie się mylili, ale przyprowadzić zagubioną owieczkę do stada raczej można dobrocią i miłością niż biczem słowa. A już nie wspomnę o ludziach młodych, którzy zostaną precyzyjnie nakarmienie przez media różnymi „niewypałami” z naszego kazania. Potem zaś będziemy biadolić, że młodzież odchodzi od Kościoła. A tak to łatwo i miło przekonywać przekonane moherowe berety. W sprawie niezwykle zabawnego listu MSZ do Watykanu pozwolę sobie napisać oddzielnie.
Natomiast Ojcu Gużyńskiemu (jak widać godny następca O. Ludwika Wisniewskiego OP, jednego z tych walczących z polityzacją Kościoła – oczywiście tą „niewłaściwą” - pisowską) życzę, aby dalej beształ nierozgarniętych hierarchów, pokazywał wszystkim, że jest tą lepszą częścią Kościoła, tym, który lepiej wie gdzie jest Ewangelia i gdzie jej nie ma. Oby tak dalej Bracia Kaznodzieje, jesteście przecież „członkami najlepszej prowincji najlepszego zakonu” jak to powiedział onegdaj świętej pamięci Wasz prowincjał Ojciec Maciej Zięba, kiedy niektórzy z Was chcieli mu donieść o wybrykach O. Pawła Malińskiego (z którym na polu telewizyjnym miałem przyjemność onegdaj współpracować). O. Paweł uczeń O. Thomas Philippe OP, jednego z największych kościelnych dewiantów XX wieku (jego brat stręczyciel O.Marie-Dominique Philippe OP), ten zaś sam uczeń psychopaty O. Thomas Dehau OP. Przedziwny to przypadek trzypokoleniowej dewiacji seksualnej w jednym zakonie. O. Thomas wychował jeszcze innych dewiantów i psychopatów takich jak Jeana Vanier (założyciel Arki), brata Efraima, brata Pierre-Étienne Alberta, Philippe Madre (założyciele wspólnoty Błogosławieństw), psychopatkę Odile Dupont (założycielka Betlejemitek). Kasa, dupa i pycha – to trzy problemy Kościoła. Jak już Zły zorientuje się gdzie jest nasza słabość, to już w to będzie skutecznie bił. Pycha i gwiazdorstwo. Jeśli Bracia Kaznodzieje przewodzą takiemu lepszemu Kościołowi, bardziej ewangelicznemu, to mogę się tylko cieszyć – źle to się skończy. I już się kończy patrząc na całą serię wystąpień z Zakonu: Ojciec Stanisław Nowak OP, który nie tylko odszedł z Zakony, ale także z Kościoła Katolickiego, tak samo jak O. Marcin Mogielski – jemu chociaż chwała za walkę z pedofilią , O.Jacek Krzysztofowicz – podobna historia, O. Tadeusz Bartoś – zawodowy krytyk Kościoła i zwolennik comingoutu księży, dorzucimy tu też Jacka Gałuszkę, a Piotr Augustyniak to nie tylko z Kościoła, ale z chrześcijaństwa odszedł. Jak to ktoś powiedział: drzazga w oku bliźniego (biskupa), a belka w swoim dominikańskim. Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Odpokutują dominikanie za więzienie w lochach inkwizycji naszego założyciela :-). Oby Wszechmogący z tej katastrofy uratował sprawiedliwych braciszków, jak Lota z Sodomy.
br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny”, Alateia i „Opoka”. 2017-2023 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, dyrektor kurii, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul, budowniczy katedry. Obecnie pracuje w Kolegium jezuitów w Gdyni i pomaga Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej. Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Jakucję, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo