Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1591
BLOG

Warunek, czyli zlikwiduj tą izbę!

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 40
Niewesoły nastrój panował u Hiobowskich. Tata Łukaszka nie dostał wypłaty. - Prezes mi ją zablokował - wyznał tata. - To twoja wina! - zakrzyknęła mama Łukaszka.

Niewesoły nastrój panował u Hiobowskich. Tata Łukaszka nie dostał wypłaty.
- Prezes mi ją zablokował - wyznał tata.
- To twoja wina! - zakrzyknęła mama Łukaszka.
- Prezes zablokował, a to moja wina?
- Tak! - upierała się mama. - Bo to ty nie chcesz spełnić warunku, żeby dostać wypłatę!
- Ale to oni mi ją blokują!
- I nie odblokują w ogóle?
- Muszę spełnić pewien warunek.
- No to spełnij, co to za problem?
Tata Łukaszka zaczął krzyczeć, że ten warunek jest bezprawny, bezsensowny i w ogóle.
- Spełnij go i dostaniesz wypłatę, co za problem?
- A wiesz chociaż jaki? - spytał z westchnieniem tata Łukaszek.
- No, jaki?
- Mam zlikwidować izbę.
Zapadła cisza.
- Czego co? - spytała ostrożnie mama.
- Izbę mam zlikwidować. Znaczy zamurować jeden pokój, żebyśmy z niego nie korzystali.
- To zamuruj swój! - wpadła na genialny pomysł mama. - Prezes odblokuje ci wypłatę i będziemy mieć za co żyć!
- Dlaczego mój pokój mam zamurować? - zaperzył się tata.
- Przecież to ty zablokowałeś wypłatę! Inni na pewno tak nie mają!
- Przepraszam... - rozległo się od drzwi. W wejściu do kuchni stał mały Wiktymiusz, syn sąsiadki i ziewał. - My też tak mamy. Od kilku miesięcy.
- Co ty w ogóle robisz u nas? - zainteresował się tata Łukaszka. - Bawisz się z Łukaszem?
- E nie, przychodzę spać.
- Jak to: spać??? - zdumiała się mama Łukaszka. - A u siebie spać nie możesz?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo... A, najlepiej to państwu pokażę.
I tata i mama poszli do mieszkania Wiktymiusza. Wiktymiusz stanął przed wejściem i zadzwonił. Za drzwiami rozległ się jakiś rumor i uchylił się nieco. Weszli ostrożnie. Za drzwiami siedział na łóżku polowym tata Wiktymiusza, zmięty i zarośnięty. Płakał.
- Dlaczego śpi pan w korytarzu? - zapytał żartobliwie tata Łukaszka, żeby rozładować atmosferę.
Nie rozładował.
- Najpierw kazali mi zlikwidować izbę - zaczął mówić zgaszonym tonem tata Wiktymiusza. - Wszystko jedno jaką. Jedna decyzja, która dzieliła mnie od pieniędzy. Żona cały czas piliła, więc się zgiąłem. Zamurowaliśmy pokój Wiktymiusza, spał od tej pory u nas. Ale okazało się, że są następne warunki. Musiałem zamurować wszystkie pozostałe pokoju, kuchnię, a nawet odpiłować balkon. Obecnie została nam tylko łazienka. Mamy tam wstawioną kuchenkę i żona śpi we wannie, ja żyję w korytarzu, a Wiktymiusz - przetarł rękawem zaczerwienione oczy. - A Wiktymiusz sypia po sąsiadach. Ale podobno w tym miesiącu mają mi wreszcie odblokować pensję.
Hiobowscy wracali do siebie z niewesołymi myślami. Weszli do kuchni i dalej się spierali aż w końcu usłyszał ich Łukaszek i też do nich dołączył.
- Może ty przemówisz ojcu do rozsądku  - załamywała ręce mama Łukaszka. - Jedna, jedyna jego decyzja dzieli nas od pieniędzy!
- A to on księgowej dał dyspozycje, żeby nie płacić? - zapytał Łukaszek.
- No nie, to był prezes. Ale czy wy tego nie rozumiecie, że wystarczy tylko odrobina dobrej woli, tylko jeden krok, by odzyskać pieniądze! Czy wy tego nie rozumiecie, że trzeba spełnić ten warunek?
- Trzeba? - mruknął Łukaszek. - Bo?
- Bo tak sobie zażyczył prezes - pośpieszyła z wyjaśnieniem mama Łukaszka.
- Miał prawo?
- Nie wolno zadawać takich pytań - zdenerwowała się mama. - Co ty chcesz, co? Chcesz wyrwać tatę z posady w dobrej firmie? Prezes postawił warunek, to postawił, teraz to od taty i tylko od taty zależy czy spełni ten warunek czy nie!
- A co to za warunek?
- Ma zamurować swój pokój.
- Nie mów jak nie wiesz - ofuknął mamę tata. - Dokładnie rzecz biorąc, mam zlikwidować izbę.
- I to wszystko? - Łukaszek wzruszył ramionami i wyszedł wrócił po trzech minutach z kartką z napisem "korytarz" i powiesił ją na drzwiach pokoju taty.
- Proszę bardzo. Izba zlikwidowana.
- Nie wiem czy to o to chodziło. To oszustwo! - głos mamy drżał ze zburzenia.
- Zobaczymy co na to powie prezes - zmartwiony tata Łukaszka zrobił zdjęcie telefon.
Następnego dnia pokazał zdjęcie prezesowi. Prezes o dziwo to zaakceptował.
- No tak spełnił pan jeden warunek - powiedział prezes na stojącą obok niego sekretarkę. - Drugi warunek...
- To miał być jedyny warunek! - krzyknął boleśnie tata Łukaszka.
- Taki pan niby biedny, pensję pan woła, a na samochód pana stać - podkablowała prezesowi sekretarka.
- O, panie Hiobowski, burżuj z pana - zażartował prezes. - Musi pan wprowadzić u siebie trójpodział samochodu.
- Jak?
- Piłą mechaniczną - wyjaśnił prezes i dodał:
- Za każdy dzień zwłoki karne odsetki! Czas start!
Załamany tata Łukaszka wrócił do swojego biurka i usiadł naprzeciwko swojego kolegi Kubiaka.
- Co taki smutny? - spytał radośnie Kubiak grając z pasją w pasjansa na komputerze.
- Wypłaty mi nie dali.
- To już? Faktycznie - Kubiak zerknął na telefon. - A wypłata jeszcze nie doszła. Pewno znów prezes zablokował.
- Będziesz musiał spełnić warunek - podpowiedział tata Łukaszka.
- Nie będę spełniać żadnych warunków - zachichotał Kubiak i odsłonił firanę. Na parapecie leżała listwa zasilająca z powpinanymi kablami. - Ten przewód tutaj prowadzi do gabinetu prezesa. Prezes ma podpięty do niego swój komputer.
I Kubiak wyjął jedną z wtyczek, po czym opuścił firanę.
- Wurma Kać!!! - rozległo się za ścianą i po chwili wpadł do nich prezes.
- Komputer mi się wyłączył! Nie mam prądu!
- Mój boże - Kubiak złożył ręce jak do modlitwy. - Świetnie pana rozumiem. A ja nie mam wypłaty.
Prezes zamrugał oczami, wyprostował się i spojrzał na Kubiaka złym wzrokiem.
- Dobrze to rozumiem? To pan?
- Tak, to ja - przyznał odważnie Kubiak.
- Porozmawiajmy, no panie Kubiak niech pan będzie rozsądny, jak przedstawię jakieś warunki, pan przedstawi jakieś, spotkamy się po drodze, osiągniemy konsesus...
- Powiem to tak, żeby pan zrozumiał - przerwał mu Kubiak. - W dupie to mam. Chcę wypłatę. Całą.
Prezes pomilczał jeszcze chwilę, sięgnął po telefon i wrócił do siebie.
Po dziesięciu minutach telefon Kubiaka zapikał.
- No - rzekł Kubiak z satysfakcją. - Wypłata doszła.
I sięgnął po wtyczkę.
- Zaczekaj...! - jęknął tata Łukaszka. - Ja też jeszcze nie mam wypłaty!
- No dobrze  - zgodził się Kubiak.
- Wurma Kać!!! - rozległo się za ścianą i znowu do nich wpadł prezes. - Panie Kubiak, przecież spełniłem pan pana ohydny szantaż. Dlaczego nadal blokuje mi pan prąd?
- Pan mnie obraża! - Kubiak uniósł się i palnął pięścią w stół. - Ja nie blokuję.
- To dlaczego nadal nie mogę włączyć komputera? - zawołał żałośnie prezes.
- Może on blokuje - Kubiak wskazał tatę Łukaszka.
- Pan??? - prezes spojrzał na tatę Łukaszka. - A pan to to kto? Pan tu w ogóle u nas pracuje? Od kiedy?
- Hiobowski jestem. Też chcę wypłatę - wychrypiał odważnie tata Łukaszka.
- Nie mógł pan mówić od razu? - zgrzytnął zębami prezes.
Dziesięć minut później tata Łukaszka miał wypłatę. Kubiak wpiął wtyczkę, prezes mógł ponownie włączyć komputer i wszyscy byli zadowoleni.
Wszyscy oprócz mamy Łukaszka. Kiedy tata wrócił d domu i obwieścił triumfalnie, że odblokowano mu wypłatę, mama zapytała:
- A spełniłeś warunek?
- Nie.
- W takim razie twoja wypłata jest niezgodna z twoją umową o pracę - wyrzekła mama drżącym głosem. - To jest neo-wypłata.
- W takim razie nie dostaniesz moich pieniędzy - odparował tata.
Mama Łukaszka wstała i krzyknęła wielkim głosem:
- Ty nie masz swoich pieniędzy! To są pieniądze nas wszystkich!

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura