Największe stacje telewizyjne w Czechach grają według dziwnych reguł
Trzy stacje telewizyjne z największą oglądalnością zorganizowały tzw. superdebaty kandydatów prezydenckich przed pierwszą turą elekcji przyszłej głowy państwa czeskiego.
Były to publiczna Telewizja czeska (ČT) oraz dwie stacje prywatne, informacyjny kanał CNN Prima News oraz komercyjna TV NOVA.
Kandydatów ostatecznie (po rezygnacji bossa związkowego Sředuli) było ośmiu, ale według sondaży tylko trzy osoby z tego grona mają sporą szansę awansu do drugiej tury. I co zrobiły wszystkie stacje telewizyjne? Do superdebaty zaprosiły tylko te trzy osoby, z tym, że do ČT i CNN Prima News nie dotarł (celowo i świadomie) Andrej Babiš twierdząc, iż stacje te są wobec niego nieobiektywne. Tam debatowali zatem generał Petr Pavel i profesorka Danuše Nerudová. Dopiero ostatnia debata, którą nadawała wczoraj TV NOVA (jedyna z dużych stacji, która nie profiluje się politycznie), odbyła się w pełnym (acz niepełnym) składzie: Babiš, Nerudová, Pavel. Ta debata miała zresztą największą oglądalność (ok.1,9 mil widzów starszych 15 lat (czyli ok. 20 proc całej populacji Czech).
W tej stacji, podobnie jak innych odbyły się w rzeczywistości dwie debaty - czyli swoista segregacja polityczna, co wczoraj w TV NOVA oprotestował jeden z ubiegających się o fotel prezydencki polityków, senator Marek Hilšer.
Konkretnie wyglądało to tak: odbyła się debata 5 outsiderów oraz druga - wielkich faworytów. Hilšer zaproszony do tej "mniej istotnej" debaty wyraził słownie swój sprzeciw wobec takiego traktowania i opuścił studio telewizyjne.
Dziwna to praktyka - reflektuje wyniki sondażowe według których owa pierwsza trójka ma poparcie w granicach od 20 do 30 proc, podczas gdy pozostali adepci mogą liczyć na głosy ok. 0,5 do 7 proc. wyborców.
W Czechach, podobnie jak gdzie indziej, wielokrotnie po obliczeniu głosów w różnych wyborach wyszło na jaw, iż sondażowe wyniki w niektórych przypadkach mocno odbiegały od rzeczywistego stanu. Jest to zawsze wskazanie (jak mówią sami autorzy badań) trendów, w żadnej ordynacji wyborczej ani w żadnych regulacjach prawnych dotyczących kampanii wyborczej w środkach przekazu nie ma zapisu o sondażowym traktowaniu różnych kandydatów, jest natomiast gwarantowana demokratyczna równość.
Dlaczego największe czeskie stacje telewizyjne śmieją się w oczy wyborcom i bezczelnie łamią reguły demokratyczne? Na te pytania nie znamy odpowiedzi, mam nadzieję, iż spektakularny protest senatora Hilšera sprowokuje dyskusje na ten temat i być może wyjdą na jaw zaskakujące fakty.
Takie a nie inne potraktowanie "politycznego planktonu" (z punktu widzenia badań socjologicznych) mocno przypomina praktyki republik bananowych. Dodajmy, iż po ostatnich wyborach parlamentarnych nie ma swej reprezentacji sejmowej i senackiej ok. 1/3 elektoratu - która poszła do wyborów, ale jej głosy przepadły (głosowali na tych małych) - to skutek ordynacji wyborczej, ale również sondażowych manipulacji. W parlamencie nie ma praktycznie żadnej lewicy.
Problem więc jest, a to poważny, stacje telewizyjne ten stan cementują zamiast wspierać demokrację.
Wybory prezydenta są dziś i jutro - pierwsza tura, gdyż prawdopodobnie żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50 proc. głosów. Wyniki z komentarzem oczywiście opiszę zaraz gdy będą znane wstępne wyniki.
Vladimír Petrilák
NB
Dziś przed otwarciem lokali wyborczych podobną debatę (czyli "superdebatę") zorganizowało czeskie radio publiczne - tam zastosowano inne podejście, zaproszono wszystkich kandydatów. Ostatecznie dyskutowało ich 7, gdyż Andrej Babiš znów nie dotarł. Radio publiczne traktuje on tak samo jak wyżej wspomniane dwie stacje telewizyjne, czyli jako nieobiektywne i wobec jego osoby niesprawiedliwe.
