Była noc. Jechałem starym motocyklem,drogą podobną do nieba, pełną gwiazd odbijających się w kałużach.
Moje dziewiętnaście lat bolało, jak ciężar nie do uniesienia. W ciepłych ciemnościach kryła się nadzieja.
Jechałem wolno. Nagle zamajaczyła przede mną postać kobiety. Szła szybko - drobna, szczupła, pochylona.
Utykała. Nie myśląc dlaczego to robię zatrzymałem się przed nią.
- Niech pani siada.
Nie umiałem niczego odczytać z jej mrocznych oczu. Była niemłoda, bezbarwna, nijaka. Odpowiedziała, że dziękuje.Usiadła za mną i wolno, hałasując rozklekotanym motorem, dojechaliśmy do małego domu.
Powiedziała - proszę poczekać- i po kilku minutach pojawiła się na drodze.Ciągle było pełno gwiazd. W pobliżu był nieduży staw - brudny i opuszczony. Nocą przypominał stare lustro. Jego piaszczysty brzeg kończył się wysypiskiem śmieci.
Usiedliśmy w milczeniu patrząc na nieruchomą powierzchnię pod stopami. Mój młodzieńczy gest, aby odwieżć do domu tę obcą kobietę, wydał mi się nagle niedorzeczny. Nie rozumiałem dlaczego tu jesteśmy : brakowało mi odwagi i chęci, aby z nią rozmawiać. Chyba to wyczuła. Spojrzała na mnie z niepokojem.
- Jestem wdzięczna, że pan tu ze mną jest.
Zaczęła mówić. Może czuła się jak pasażer pociągu, opowiadający przygodnie poznanym podróżnym historię swojego życia.
- Niedawno zginął mój syn. Był w pana wieku. Czekałam wiele nocy,aż wreszcie dostałam wiadomość o nim i nawet nie umiałam plakać, zmęczona czekaniem. Po prostu nie ma go. Rzadko do mnie przychodził, a teraz nie przyjdzie nigdy. Jego ojciec zginął w podobny sposób, ale wtedy szukałam pomocy. Byłam za młoda, żeby wiedzieć, że tej samotności nikt nie pomoże mi unieść. Teraz nie rozmawiam z sąsiadami, nie wyciągam fotografii. Obiady nigdy mi nie smakują, wieczorami piję zimną herbatę. Moje noce i moje sny są też zimne, ale nie czuję tego chłodu.
Byłem dziwnie zaniepokojony jej opowieścią. Czułem, że ma ona jakiś związek z moim życiem.Coś z tego, co mówiła przylgnie do mnie na zawsze. Nie będę umiał wyzwolić się od piętna śmierci, jej śmierci. Pochyliłem się nad nią. Zobaczyłem błyszczące oczy i ze zdumieniem pomyślałem, że ona , choć otoczona swoimi umarłymi, jest kobietą. .
Powiedziałem - Mam dziewiętnaście lat - i wtedy poczułem miękką rękę. Zaczęła szeptać :
- Jesteś taki samotny jak ja, ale gdzie indziej, gdzie indziej. Czasami rozbitkowie spotykają się i patrzą na siebie, i pragną, a potem nie chcą wracać na swoją wyspę, z wieczną goryczą,...
Czułem pożądanie i wstręt. Słuchałem jej egzaltowanych słów i myślałem o tym, że nie miałem nigdy kobiety i że jej syn był w moim wieku.
Kiedy rozchyliła się przede mną gorąca nie z podniecenia, ale z ognia, który trawił jej serce, powiedziałem to głośno - Nigdy nie miałem kobiety.
Szepnęła - Wiem - i delikatnie pomogła mi nie zgubić się zupełnie w przerażeniu, w odrazie, w pragnieniu.
Potem była smutna, a ja ciągle milczałem, nie znajdując żadnego właściwego słowa. Nie mogłem jej pocieszć, to raczej ja byłem teraz godny litości. Ona o tym wiedziała. Mimo to, wydawała mi się tragiczna i groteskowa. Bardzo prędko odprowadziłem ją - utykającą, z nieprzeniknionymi oczami, znowu zamkniętą w sobie.
Wsiadłem na motor i jechałem szybko, coraz szybciej. Zapominać.
O wiele później przyjechałem nad ten sam staw z dziewczyną, którą kochałem. Było mi dobrze, po raz pierwszy posiadłem jej niewinne ciało.
Wtedy właśnie nie powiedziałem jej czegoś ważnego i może dlatego teraz, po kilku latach, jestem sam.Byłem z młodą, piękną kobietą , ale cały czas czułem na sobie tamto spojrzenie. Oczy opuszczonej kotki, która nie umie płakać. Potrafi tylko pomagać chłopcom, obcym dzieciom, w znalezieniu drogi do ciała kobiety. W tej kołysce tuli do siebie syna. Nigdzie go nie ma, ale ona nie przestaje szukać i każdego pyta, czy chce, czy mógłby nazwać ją matką.
1979
Inne tematy w dziale Kultura