Gazeta Wyborcza żwawo prowadzi swą krucjatę przeciwko PIS. Nieustannie. Jak nie ma poważnych powodów do ataku (a zwykle nie ma), Oni znajdują jakikolwiek pretekst i "rozdmuchują" go do niebotycznych wręcz rozmiarów. Stara sprawdzona praktyka.
Dziś do tego typu akcji GW wykorzystuje profesorów prawa karnego. "Niezależni" eksperci od różnorakich spraw występujący na łamach dziennika Michnika mają stanowić gwarancję bezstronności. Chodzi o głośną już sprawę posłów PIS, którzy starali się otrzymać 300 zł jako zwrot, za ich rzekomo usprawiedliwioną nieobecność podczas prac Sejmu. W tym kontekście zapytano o opinię dwóch zaprzyjaźnionych profesorów: Jana Skupińskiego z Instytutu Nauk Prawnych PAN w Warszawie i prof. Andrzeja Adamskiego z Wydziału Prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jak podkreśla Gazeta obaj są apolityczni, cieszą się wysoką renomą wśród polskich karnistów.
Ci dwaj naukowcy zgodnie twierdzą, co łatwe do przewinienia, że posłowie PIS dopuścili się przestępstwa. Pan Adamski rozważa kwestię ich odpowiedzialności:
Zdaniem prof. Adamskiego można rozpatrywać dwa warianty. Pierwszy, gdzie nie chodzi w ogóle o korzyść, tylko oświadczenie nieprawdy przez funkcjonariusza publicznego w dokumencie. Przewidziana kara wynosi wówczas od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Jeśli uznamy, że jest to przypadek mniejszej wagi, kara jest mniejsza: grzywna lub ograniczenie wolności.
- W drugim wariancie - podkreśla prof. Adamski - liczy się cel i motywy postępowania, gdyż wpływa to na zaostrzenie odpowiedzialności: od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności. Może być stwierdzone przestępstwo, nawet jeśli pieniądze były niewielkie.
Poważna afera, można mniemać, ufając słowom niezależnego profesora. Tymczasem sprawa jest tak marna gatunkowo, że o żadnym przestępstwie nie może w praktyce być mowy. Prokuratura, jeśli w ogóle zacznie działać zapewne umorzy śledztwo. Przecież w innych, dużo poważniejszych kwestiach tak się nierzadko działo. Przede wszystkim posłowie PIS (przynajmniej większość) zdołają się jakoś wytłumaczyć; niektóre stwierdzenia zawarte w usprawiedliwieniach nie są przecież nieprawdziwe tylko bardzo ogólne (patrz np. usprawiedliwienie J. Kaczyńskiego). Po wtóre sprawa kwalifikuje się raczej do komisji etyki, a nie prokuratury. Jeśli doszłoby do odpowiedzialności karnej, należałoby rozpatrzeć wszystkie usprawiedliwienia wszystkich posłów różnych formacji. Jestem pewien, że taka drobiazgowość nie spodobałaby się wielu z nich.
Na marginesie, tak się składa, że znam dość dobrze kadrę Wydziału Prawa i Administracji UMK w Toruniu. Wiem jakie są tam sympatie polityczne. Wystarczy bywać na wykładach, seminariach, panelach dyskusyjnych. Zapewniam, że partia Prawo i Sprawiedliwość nie jest w tym środowisku-delikatnie mówiąc- lubiana. Profesorowie trzymają się razem, także i w tej kwestii. Warto dodać, że Marian Filar, specjalista od prawa karnego na UMK, obecnie także poseł, startował z list LID. Pisuje po dziś dzień felietony w toruńskim dodatku GW. Łatwo zgadnąć o jakim zabarwieniu społeczno-politycznym. Innego czołowego profesora tego wydziału politycy LID w 2007 r. rekomendowali jako kandydata na stanowisko sędziego w Trybunale Konstytucyjnym. Pan prof. Adamski, "niezależny" ekspert, to dobry kolega zarówno Filara, jak i tego drugiego pana.
Cała afera wokół nieprawdziwych, naciąganych usprawiedliwień posłów PIS budzi mój niesmak. Z drugiej strony wątpię, by przedstawiciele innych formacji politycznych nie mieli nic za uszami. Natomiast drążenie sprawy dzień w dzień , tak aby każdy obywatel musiał ją w końcu dostrzec i stwierdzić, że PIS jest obłudny to przykład "bezstronności" wielu polskich mediów. Chodzi o akcenty. Gazeta Wyborcza od lat waży je w specyficzny sposób.
źródło:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5736178,Prokuratura_powinna_juz_scigac_poslow.html
Inne tematy w dziale Polityka
