Marek Jan Chodakiewicz Marek Jan Chodakiewicz
1995
BLOG

Wysterylizowane biurko Hitlera [1]

Marek Jan Chodakiewicz Marek Jan Chodakiewicz Kultura Obserwuj notkę 27

Filolog Luciano Canfora z uniwersytetu w Bari napisał ostatnio książkę o historii “demokracji” (po włosku: Democrazia: Storia Di Un'Ideologia; po angielsku: Democracy in Europe: A History). Odniósł się w niej życzliwie do komunizmu. “Zapomniał” wspomnieć o gułagu. Natomiast cyklicznie irytował się na bezczelnych Polaków, którzy czy to sprawą Katynia czy to już “Solidarnością” bądź papieskim pontyfikatem popisywali się żenującym ekstremizmem i przeszkadzali w poprawnych stosunkach zachodnio-sowieckich. Mimo tego Democrazia przetłumaczono na francuski, angielski i niemiecki, a usłużni współideowcy potraktowali ją z życzliwością. Zgrzyt nastąpił w momencie gdy przerażony nagą apologetyką Stalina niemiecki wydawca odmówił publikacji gotowego już tłumaczenia. Profesor Canfora natychmiast podniósł wrzawę, oskarżając wydawcę o cenzurę.

 

 

 

Autor otoczony takim nimbem męczennictwa może liczyć nie tylko na poparcie innych filostalinistów, ale również sympatię przeciętnego, liberalnego inteligenta. Czekają go zapewne wawrzyny w uniwersytetach, oraz kontrakty książkowe i stypendia naukowe. Słowem: Canfora może być spokojny o swoją sławę i przyszłość. Przecież padł ofiarą prześladowań przez nietolerancyjnych.

 

Tymczasem inny intelektualista zachodni doświadczył stokroć gorszych rzeczy. Jak sam wspomina, deportowano go z kilku krajów – od Austrii przez Kanadę do Australii, aresztowano kilkanaście razy, zrujnowano finansowo procesami. Napadnięto go i pobito kilkakrotnie; zaszczuto jego rodzinę. Zdemolowano mu dom, a “nieznani sprawcy” spalili drukarnie jego wydawcy. Intelektualista ten skarży się, że nagminnie wydawcy go cenzurują, odmawia mu się prawa do polemiki, a ostatnio nawet ma kłopoty aby opublikować swoje książki poza internetem.[2] Jednak nie słychać jakoś chóru poparcia dla tego badacza. Nie może on liczyć na sympatię opinii publicznej. Mimo, że od Canfory i innych nie różni go wiele, intelektualista ten wybrał złego socjalistę do wybielania. David Irving, bo o niego tu chodzi, jest filohitlerowcem. Historyk ten opublikował niezwykłą biografię przywódcy III Rzeszy od chwili zdobycia władzy do śmierci. Irving podkreśla, że praca pisana jest “zza biurka” Adolfa Hitlera, z jego optyką.

Wiosna dla Hitlera

Der Führer wyłaniający się spod pióra Irvinga to “enigma.”[3] To skomplikowana postać łącząca w schorowanym organizmie nadludzką wielkość z przyziemnością i małostkowością. Z jednej strony Hitler to błyskotliwy taktyk polityczny, natchniony wizjoner geopolityczny i genialny wręcz strateg wojskowy, któremu do pięt nie dorastają niemieccy generałowie. Cenił jednak rycerskość i odwagę zarówno wśród swych podwładnych jak i wrogów. Cenił też Wielką Brytanię i chciał podzielić się władzą nad światem z Anglikami, którzy jego oferty stale odrzucali przez perfidnego Churchilla. Dyktator nie był bezwzględnym przywódcą. Kochał Niemców i oszczędzał wojsko i cywilów na każdym kroku. Jednocześnie Hitler to dyktator coraz bardziej izolowany i izolujący się od rzeczywistości w swoich bunkrach; wódz III Rzeszy, którego z czasem mało kto słuchał; czołowy narodowy socjalista, który nie miał dobrej orientacji w wielu bieżących sprawach, a szczególnie nie wiedział prawie nic o eksterminacji ludności żydowskiej; dowiadywał się o tym i innych kontrowersyjnych sprawach po czasie; w rzeczywistości nie miał na nie za dużo wpływu, a już nigdy przecież nie zaplanował “Ostatecznego Rozwiązania”. Nawet jak otrzymywał informacje o mordach po fakcie, to ignorował je, właściwie “nie chciał wiedzieć.”[4] Tak, czasami zgadzał się na deportacje Żydów, ale to było dla ich własnego dobra. Chodziło przecież o uchronienie ich od “epidemii.”[5]Co więcej, jego antysemityzm to była głównie populistyczna poza, retoryka przydatna w okresie demokratycznej walki o władze, następnie porzucona. To jedna twarz Hitlera.

Z drugiej strony Irving kreśli Hitlera jako prywatnego, zwykłego człowieka, chociaż wewnętrznie, uczuciowo raczej enigmatycznego. Chorobliwie strzegł swojej prywatności. Był bardzo dyskretny w sferze intymnej. Poza tym Hitler to taki normalny, przeciętny pan w średnim wieku. Właściwie co wieczór zapraszał swoich totumfackich, a w tym i sekretarki na pogaduszki, które ciągną się do białego ranka. Herbatka, ciasteczka, anegdotki. Czasami towarzystwo urozmaicało sobie czas oglądaniem filmów. Hitler potrafił być miły i sympatyczny. Wraz z pogarszaniem się sytuacji coraz częściej wpadał w furię, nie pozwalał na wyrażanie przeciwnych poglądów.

Der Führer w tym wcieleniu jawi się jako hipochondryk, niemal codziennie szprycowany narkotycznymi koktajlami przez swego osobistego lekarza-szarlatana; właściwie bezzębny pacjent cierpiący na stale natężającą się chorobę Parkinsona, polityk działający pod presją widma własnej nadchodzącej przedwcześnie śmierci, człowiek cierpiący na bezsenność. A jednocześnie jego choroby miały wpływ na jego polityczne i militarne decyzje. Hitler rozumiał, że ma nie wiele czasu i dlatego śpieszył się aby przed śmiercią osiągnąć wielkie rzeczy dla Tysiącletniej Rzeszy. Niemiecki dyktator był wierny swojej ideologii i celom, a oportunistyczny w sprawach taktyki.

 

Irving namalował swój apologetyczny portret Hitlera w oparciu o wieloletnie, pracowite badania w kilkudziesięciu archiwach i zbiorach prywatnych na całym świecie. Jako model intelektualny apologetyki posłużył mu, pozornie paradoksalnie, moralnie relatywny paradygmat rewizjonistów sowietologicznych.

Rewizjonizm sowietologiczny

Dlatego też – mimo, że David Irving wybrał jako przedmiot swej apologii socjalistę narodowego, a nie międzynarodowego – pod pewnymi kluczowymi względami badacz ten nie różni się zbyt wiele od Canfory i całej rzeszy podobnych im intelektualistów.

David Irving uzyskał wykształcenie historyczne w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. W tym czasie dominującą szkołą metodologiczną w Wielkiej Brytanii i świecie anglosaskim przywodził E.H. Carr. Naukowiec ten twierdził – trochę upraszczając – że historia jest tylko kwestią interpretacji i każda jedna interpretacja była równie dobra, jak każda inna.[6]

Moralny relatywizm na intelektualnym szczycie pomógł znacznie rewolucji kulturowej lat sześćdziesiątych. W tym czasie – w pogoni za socjalizmem i rewolucją – wielu naukowców odrzuciło model totalitarny państw komunistycznych. Zabiegł ten dotyczył rozumienia przede wszystkim Związku Sowieckiego. Irving postanowił zastosować ten sam manewr w stosunku do III Rzeszy.

I tak profesor Moshe Lewin twierdził, że Lenin był dobry, a tylko Stalin zły.[7] Podobnie, w bardziej zniuansowany sposób, Irving uważa, że Hitlera niesłusznie demonizuje się, bowiem tak naprawdę odpowiedzialnym za najgorsze zbrodnie był Heydrich, a może nawet Himmler.[8] Theodore H. Von Laue podkreśla, że Lenin i Stalin byli potrzebni aby zmodernizować Rosję.[9] Hitler przecież również wprowadził kurs reformatorski w gospodarce – podkreśla Irving. Isaack Deutscher podnosił, że Trocki byłby najlepszym kandydatem na następce Lenina, ze względu na swój rewolucyjny dynamizm, antybiurokratyzm, oraz międzynarodowe nastawienie.[10] Irving zastanawia się czy Ernest Röhm ze skrajnego skrzydła NSDAP nie miał racji gdy chciał natychmiast doprowadzić narodową rewolucję do jej radykalnej konkluzji. Stephen Cohen argumentuje, że w latach dwudziestych głównym ideologiem systemu sowieckiego był Bucharin, którego program częściowo przejął i wypaczył Stalin.[11] Irving twierdzi, że głównym ideologiem narodowego socjalizmu nie był Hitler, a Goebbels. Der Führer jakby bezwiednie godził się na podążanie wytyczanym przez swego ministra propagandy kierunkiem. Sheila Fitzpatrick argumentuje, że Stalin właściwie przestał być rewolucjonistą niedługo po dojściu do władzy.[12] Podobnie myśli Irving o Hitlerze.

Naukowcy tacy jak J. Arch Getty przyjęli podejście socjologiczne; to rzekomo nie Stalin był winny za terror, a działające oddolnie i spontanicznie legiony “małych Stalinów,” czyli sowieckich biurokratów oraz zindoktrynowanych fanatyków, którzy wykazywali dużo większą inicjatywę niż ich przywódca.[13]Stalin był odizolowany na Kremlu. Nie można go przecież winić za wszystko co się działo w Związku Sowieckim. Przecież to nie możliwe, że jeden człowiek mógł wszystko kontrolować. Podobnie, David Irving upiera się, że nie Hitler był odpowiedzialny za zbrodnie, a tylko jego SS-mani, czyli ideologiczni ekstremiści, którzy nadinterpretowali przemówienia swego wodza. Hitler rzekomo właściwie nie wiele wiedział i nie wiele kontrolował, Był izolowany w swoim bunkrze.

No i naturalnie istnieje cała szkoła naukowców, a w tym wszyscy powyżej wymienieni i wielu innych, którzy nagminnie pomniejszali czy wręcz przemilczali zbrodnie komunistyczne. Moshe Lewin, na przykład, twierdził, że chłopi właściwie sami chcieli kolektywizacji.[14]

J. Arch Getty szacował, że w Związku Sowieckim zginęło może kilkaset tysięcy ludzi; a inny sowietolog, Jerry F. Hough, obniżył poprzeczkę ofiar do “dziesiątków tysięcy.”[15] Jednym słowem sowietologia zachodnia to do dużego stopnia apologia masowych morderców i ich zbrodni. David Irving przeniósł model sowietologicznego rewizjonizmu na studia nad III Rzeszą. Perfekcyjnie zaadoptował ich moralny relatywizm oraz styl argumentacji.

Eksterminacja Żydów

Jest to chyba najbardziej ewidentne w sposobie w jaki Irving traktuje eksterminację Żydów.[16] Według niego “Ostateczne Rozwiązanie” oznaczało jedynie “deportację wszystkich Żydów z Europy,” a nie ich mord.[17] Koncepcja Holokaustu została wymyślona w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. W rzeczywistości – twierdzi Irving – nic takiego nie miało miejsca. To prawda, że wielu Żydów zginęło. Ale do tragedii doszło bez wiedzy i rozkazu Hitlera.[18] Nie było żadnego planu eksterminacyjnego, ani jednego polecenia wodza III Rzeszy aby taką akcję zacząć. Po prostu Himmler i jego najbliżsi współpracownicy “deportowali na wschód” Żydów europejskich. Deportacja naturalnie nie miała oznaczać eksterminacji. Niestety na miejscu szeregowi fanatycy z SS oddolnie przeprowadzili szereg spontanicznych egzekucji. Poza tym – Irving argumentuje w sposób znany w Polsce z prac Jana Tomasza Grossa[19] –antysemiccy sąsiedzi sami wymordowali Żydów,[20] wyręczając tym samym SS, które dopiero potem ochotniczo i oddolnie przyłączyło się do masakr. Irving twierdzi, że te oddolne działania „tubylców” wynikały z antykomunizmu, który wybuchł po ataku Hitlera na Stalina.

Poza tym Żydzi ginęli na skutek epidemii w gettach bowiem – jak podaje historyk – nie za bardzo przestrzegali zasad higieny. Ponadto Irving sieje ziarno wątpliwości co do istnienia obozów zagłady. Auschwitz to właściwie zbiór przedsiębiorstw przemysłowych, przy których funkcjonował obóz pracy. Irving nie twierdzi wprost, że nie gazowano ludzi. Po prostu pomija w dużym stopniu tę sprawę. Natomiast od czasu do czasu wspomina awersję Hitlera do gazów bojowych, oraz podaje kilka przykładów, gdzie Der Führer nie zgodził się na ich zastosowanie na froncie, a nawet przeciw sowieckim partyzantom.[21]

 

Jednym słowem Irving traktuje eksterminację Żydów w czasie II wojny światowej nie jako całościowy złożony proces, lecz jako serię lokalnych przypadków masakr, zwykle oddolnych, albo mało związanych ze sobą, albo wręcz nie mających wiele wspólnego.

To nie koniec. Otóż David Irving nie za bardzo chętnie zastanawia się ilu Żydów, czy polskich chrześcijan zginęło z ręki niemieckich narodowych socjalistów. Od czasu do czasu skapuje mu krokodyla łza nad jakimiś tam masowym mordem ludzi uznanych przez Hitlera za wrogów. Natomiast regularnie, szczegółowo i monotonnie Irving podlicza ilu Niemców-cywili zginęło podczas alianckich bombardowań. Stara się przekonać czytalnika, że bombardowania to była właściwie masowa eksterminacja. Przerażającym opisem spowodowanych bombami pożarów, oraz aluzjami do setek tysięcy, wręcz milionów spalonych czy uduszonych z braku powietrza stara się zbudować obraz miast niemieckich jako obozów zagłady bezbronnych niemieckich cywili. Jest to niewypowiedziane przez Irvinga porównanie do prawdziwych obozów zagłady masowej w Generalnym Gubernatorstwie. Jasne, że badacz ten kreuje piwnice Drezna i innych miast niemieckich na komory gazowe, a domy na krematoria. Aluzja jest za nadto przejrzysta. I tu święci triumfy tak umiłowany przez lewicę relatywizm moralny.

Porównanie i przeciwstawienie sobie bombardowanych miast i obozów śmierci, jednocześnie pomniejszając czy wręcz przemilczając istnienie tych ostatnich to bardzo wyrafinowana sztuczka moralnego relatywisty. Ale jeszcze bardziej sprytne jest twierdzenie Irvinga, że rzekomo Holocaustu nie było. Miały miejsce jedynie nieskoordynowane masakry ludności żydowskiej. Irving powołuje się głównie na fakt, że nie znaleziono planu generalnego oraz rozkazu Hitlera aby przeprowadzić eksterminacje. Podkreśla też, że polityka III Rzeszy nie była jedną, logiczną, stałą linią dążącą do wytępienia Żydów. Przechodziła rozmaite stadia i fazy. Politycy narodowo-socjalistyczni rozważali różne rozwiązania, a w tym deportacje na Madagaskar czy “na Wschód,” a – w końcowej fazie wojny – choćby możliwość wymiany Żydów na ciężarówki z Aliantami Zachodnimi.

 

Takie sprytne uszeregowanie faktów podważa, albo przynajmniej rzuca poważne wyzwanie obowiązującym interpretacjom w historiografii. Szczególnie zagrożona jest koncepcja takich jak Lucy Dawidowicz, która pisała o “wojnie przeciw Żydom” trwającej bez przerwy od 1933 do 1945.[22]Koncepcja ta oparta jest o tezę o opartego o tezę o stałej prawno-państwowej eskalacji prześladowań, kulminującej w przeprowadzonym na komendę logicznym, systematycznym, uporządkowanym i masowym mordzie Żydostwa europejskiego. Ale nawet pozorna logika Irvinga pada gdy odejdziemy od modelu instytucjonalnego Holocaustu, preferowanego przez Dawidowicz i innych, a spróbujemy pojąć ten zbrodniczy fenomen jako wydarzenie rewolucyjne.

Holocaust i rewolucja

Otóż dynamika i logika Holocaustu, po pierwsze, odzwierciedlały powszechnie znany mechanizm rozkręcania się rewolucyjnego terroru. Po drugie były kompromisem między nazistowską rewolucją a niemiecką pragmatyką wymuszoną priorytetami prowadzenia wojny.

 

Żydzi europejscy generalnie, ale również inni „podludzie” (szczególnie polskie elity chrześcijańskie, a potem Słowianie wschodni), padli ofiarą rewolucji narodowo-socjalistycznej, która rozpostarła swoje skrzydła w pełni dopiero w kontekście wojny na wschodzie od połowy 1941 r. Przedtem niemieccy naziści szukali możliwości wywołania rewolucji, a wraz z nią kampanii eksterminacji wrogów ludu. Hamował ich jednak pragmatyzm, a w tym konieczność zachowania porządku na zapleczu frontu oraz potrzeba zapewnienia sprawnego działania gospodarki i eksploatacji przymusowej siły roboczej.

Ponieważ Hitler zdobył władzę w Niemczech głównie w sposób parlamentarny, jego III Rzesza powstawała relatywnie spokojnie. Kontrola nad państwem przyszła w rezultacie okrągłostołowego kompromisu, a nie rewolucyjnej rzezi. Stare, znienawidzone przez narodowych socjalistów elity pozostawały w wielu strukturach państwowych. W większości przedsiębiorcy i arystokraci zachowali swoją własność i częściowo przywileje. Działacze konkurencyjnych partii socjalistycznych – komuniści i socjaldemokraci – zostali wchłonięci przez Narodowo- Socjalistyczną Partię Robotników Niemieckich (NSDAP). Tzw. “burżuje” i “reakcjoniści” z partii centrowych i konserwatywnych zostali dokooptowani przez państwo, a tylko ich nieprzejednani przywódcy zepchnięci na margines, albo – wyjątkowo – prześladowani. Obiecywana rewolucja narodowo-socjalistyczna ograniczona została do sfery prawa, instytucji i retoryki. W porównaniu ze stalinowskim terrorem w Związku Sowieckim, hitlerowskie represje były raczej ograniczone w latach trzydziestych. Narodowo-socjalistyczna inżynieria społeczna pozostawała na poziomie marzeń i obietnic. Krępowały ją tradycjonalistyczne cechy społeczeństwa niemieckiego, a w tym chrześcijaństwo, szczególnie wytrwale bronione przez Kościół Katolicki. Nazistowski radykalizm pozostawał nienasycony. Misja i sen Hitlera o rewolucji nazistowskiej i Lebensraum nie mogła się spełnić w granicach III Rzeszy. Rewolucja żądała wojny.

Rewolucjonista Hitler traktował wojnę światową jako swoją rewolucję. Zresztą jako narodowy socjalista kochający Niemców wolał aby jego rewolucja i jej terror dotknęły głównie obcych – podludzi, Żydów szczególnie. Przecież mógł był zacząć mordować masowo Żydów już w chwili podboju Polski. Nie zrobił tego, bo – oprócz uwarunkowań polityki zagranicznej – zależało mu na porządku, a całościowa, anarchistyczna eksterminacja to chaos. Eksterminowano więc selektywnie – głównie polską elitę chrześcijańską, ale proporcjonalnie również podobne ilości Żydów. Pierwszy wojenny powiew terroru niemieckiego tym sposobem likwidował potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa interesów III Rzeszy, oraz jednocześnie wprowadzał w życie ideologiczne założenia eksterminacyjne rewolucji nazistowskiej przeciw podludziom. Rewolucja jednak na tym etapie samoograniczała się aby nie zagrozić porządkowi oraz gospodarczej eksploatacji podbitych ziemi.[23]

W momencie ataku na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. metody wypróbowane w okupowanej Polsce centralnej i zachodniej przeniesiono na Kresy i dalej na wschód. Tym razem terror rewolucyjny zaistniał na gigantyczną (choć nie totalną) skalę – zabijano działaczy komunistycznych i Żydów zdefiniowanych jako „komunistów,” ale oszczędzono tzw. “użytecznych Żydów.”[24]Od grudnia 1941 r. zaczęto stopniowo mordować również tych ostatnich. Mordy na wschodzie wznowiono na dużą skalę wiosną 1942. W międzyczasie w okupowanej Polsce zachodniej i centralnej, przede wszystkim w tzw. Generalnym Gubernatorstwie, zaczęto eksterminować masowo miejscową ludność żydowską. Ściągano też Żydów z całej Europy.

Przez cały czas zmagano się z następującym dylematem – jak pogodzić chaos rewolucyjnej anarchii z potrzebą zachowania porządku? Dlatego też (jak również ze względu na chęć oszczędzenia morderców z SS) po pewnym czasie praktykę masowego rozstrzeliwania wrogów nazistowskiej rewolucji zastąpiono zabijaniem metodą przemysłową: gazem.[25]W teorii nowoczesna organizacja masowej śmierci według paradygmatu przemysłowego pozwalała Hitlerowi na kontynuowanie rewolucji jak również zachowanie porządku – przynajmniej do pewnego stopnia. Tym sposobem dyktator miał ciastko i jadł ciastko. Apetyt rósł wraz z jedzeniem. Spirala mordów nakręcała się automatycznie, wynikała zarówno z założeń systemu jak i logiki wojny jako rewolucji.

W absolutnych liczbach ofiar i natężeniu rewolucyjnej furii Holocaust kulminował jesienią 1942 i jesienią 1943 r. Trwał w rewolucyjnych porywach do końca 1944 r. Jego dynamikę i logikę dyktował nie tylko radykalizm bezpośrednich sprawców z nazistowskiej policji oraz formacji pomocniczych, ale również konflikty z konkurencją: narodowo-socjalistycznymi urzędnikami cywilnymi, którym całościowa, rewolucyjna eksterminacja Żydów w danym momencie nie była na rękę, bowiem przeszkadzała im w wypełnianiu ich obowiązków na polu eksploatacji gospodarki i siły roboczej dla celów zwycięstwa w wojnie totalnej. Jednak apetyt nazistowskich rewolucjonistów rósł w miarę jedzenia. Stąd natężenie mordów rosło wraz z rozpędzaniem się pociągu rewolucji, z upływem czasu, z brutalizacją wojny. Tak przecież napędza się spirala rewolucyjnego terroru.

Tak jak w latach 1933-1939 rewolucyjny impuls Hitlera i NSDAP był spętany kompromisem politycznym przy przejmowaniu władzy, tak też podobnie w latach 1939-1945 rewolucyjna żarłoczność narodowych socjalistów nie mogła się rozwinąć w pełni i natychmiast ze względu na pragmatyczne wyzwania wojny.

Dopiero gdy spojrzymy na eksterminację Żydów jako pozornie chaotyczny fenomen rewolucyjny (ekspropriacja, usunięcie ze społeczeństwa, oraz mordy masowe) ograniczony potrzebami wojennymi, Holocaust może się jawić jako logiczna całość. A, że historycy nie znaleźli rozkazu Hitlera? Co z tego? Lenin też nie wydał rozkazu szczegółowego aby mordować stare elity, a w tym arystokracje i burżuazję, a bolszewicy i ich ich sojusznicy (nie tylko CZEKA) eksterminowali masowo “białoruczkich”. Nikt im nie musiał rozkazywać szczegółowo czy generalnie aby zacząć eksterminację. Wystarczyły płomienne mowy Lenina, pełne jadu i nienawiści do “wrogów ludu.” Odpowiedzialność Lenina za masowe mordy jednak nie ulega wątpliwości.

Jak Irving sam przyznaje, Hitler stale przemawiał w najbardziej ekstremalny sposób przeciw Żydom. Narodowy socjalizm oparty był na pogańskim, rasistowskim antysemityzmie. W takim kontekście specyficzny rozkaz nie był potrzebny. Narodowo-socjalistyczni rewolucjoniści rozumieli podświadomie o co chodziło.[26]Rewolucja była przeciw Żydom i innym podludziom. Musiała jednak być wpisana w kontekst wojny totalnej. Priorytetem było zwycięstwo: tak jak i u bolszewików.

 

Kiedy Leninowi pasowało – podczas wojny z Polską – rzezie “białoruczków” skończyły się magicznie, a “wrogów ludu” zaproszono do współudziału w obronie Rosji przed “polskimi panami.” Po 1921 r. eksterminację starych rosyjskich elit kontynuowano. Po nich przyszła kolej na chłopów i innych “wrogów klasowych.” Trudno dziwić się więc, że Hitler, który miał mniej czasu, a w końcu i przegrał też swoją rewolucję, nie przeprowadził eksterminacji Żydów w sposób stały i całkowity. Mordował ich wtedy, kiedy mógł na danym odcinku frontu, w danym miejscu okupowanej Polski i w odpowiednim czasie, zwykle wtedy (a przynajmniej początkowo) gdy najmniej szkodziło to wymaganiom wojny.[27] Pod koniec jednak tego rewolucyjnego szaleństwa do dużego stopnia przestano zawracać sobie głowę pragmatyzmem i potrzebami frontu. Wymordowano większość tzw. “użytecznych Żydów.” W celu dowiezienia ofiar do obozów eksterminacyjnych ściągnięto z frontu transporty kolejowe, zmarnowano paliwo, oraz wyzyskano strażników – wszystko to kosztem wojny. Wszystko jednak odbywało się z logiką narodowo-socjalistycznej rewolucji.Naturalnie analogia leninowskiej rewolucji ma swoje ograniczenia jeśli chodzi o rozumienie Holocaustu. W okresie 1917-1921 bolszewicy nie kontrolowali całego obszaru przyszłego Związku Sowieckiego. Wprost przeciwnie. Jakkolwiek ich władza stopniowo się rozszerzała, całe obszary byłego imperium rosyjskiego albo pozostawały poza czyjąkolwiek kontrolą, albo uznawały rozmaitych „Białych” (i.e., od lewicowych socjal-rewolucjonistów aż po monarchistów). Były też enklawy pod władzą „Czarnych” – anarchistów (e.g., Nester Machno na Ukrainie), czy „Zielonych” – chłopskiej rebelii i samoobrony wszędzie. Aż do pokonania tych wrogów, Lenin i jego bolszewicy nie mieli tam do powiedzenia nic.Inaczej było w zdominowanej przez Hitlera Europie (1939-1945). Największy stopień kontroli III Rzesza miała nad krajami okupowanymi bezpośrednio (e.g., Polska). Najmniejszy nad satelitami (e.g., Bułgaria). Wszędzie zależało nazistom na utrzymaniu prawa i porządku aby móc w spokoju eksploatować gospodarkę oraz siłę roboczą podbitych terytoriów. Wszędzie działały agendy państwowe III Rzeszy. Z wyjątkiem obszaru przyfrontowego w Europie wschodniej i środkowej nawet na wsi panował niemiecki Ordnung przynajmniej do 1943 r. W takich warunkach można było przeprowadzić rewolucję odgórną.

W tym kontekście do zrozumienia Holocaustu przydatna jest również analogia odgórnej rewolucji Stalina (1929-1941). Były to głównie czasy pokojowe (oprócz granicznych konfliktów z Japonią w Manczurii, najazdu na Polskę i kraje bałtyckie oraz Finlandię). Stalin kontrolował totalnie Związek Sowiecki. Sowiecki przywódca przez dyrektywy propagandowe, administracyjne, policyjne, oraz militarne zorganizował swoją odgórną rewolucję: kolektywizację, Wielki Głód, industrializację, Wielką Czystkę, masowe deportacje, Gułag. Zginęły miliony. Odgórną rewolucję przeprowadzali na miejscu oddolnie komunistyczni fanatycy. Posługiwali się machiną państwa. W rozmaitych wypadkach – w ramach wytyczonych przez intencje Stalina – dochodziło do spontaniczności, nawet przyśpieszenia rewolucyjnych „osiągnięć”. Sowiecki dyktator skarżył się o „zawrocie głowy od sukcesów.” Piętnował „wypaczenia” kadr. „Dziwił się” na temat „ekscesów.” Naturalnie było to wszystko tylko pro-forma. Rewolucja toczyła się do zwycięstwa nad „wrogami ludu”.

Podobnie było z Hitlerem. „Dziwił się” gdy słyszał o masakrach, gdy masowe mordy odbywały się zgodnie z logiką narodowo-socjalistycznej rewolucji. Jej ogólne założenia powstały odgórnie. Wprowadzano ją odgórnie, a jej wykonanie spadało na rzesze sfanatyzowanych narodowych socjalistów, którzy entuzjazmem swoim pobudzali rewolucję oddolnie. Mieli przy tym do dyspozycji machinę państwa. W tym sensie niemiecki wódz nie musiał „wiedzieć” o wiele więcej szczegółów niż Stalin. Tak więc wszystkie elementy rewolucji bolszewickiej można zaobserwować w różnym miejscu, czasie i kontekście w trakcie narodowo-socjalistycznej rewolucji przeciw Żydom.

Trzy szkoły

Podsumowując: w sprawie Holocaustu na Zachodzie istnieją trzy szkoły: intencjonaliści (intentionalists), funkcjonaliści (functionalists), oraz negacjoniści (Holocaust revisionists). Pierwsi twierdzą, że istniał odgórny plan wymordowania Żydów od samego początku, Hitler był jego architektem, a III Rzesza logicznie kroczyła do tego celu od 1933 r. Główny przedstawiciele intencjonalistów to Lucy Dawidowicz.

 

Funkcjonaliści pod wodzą Raula Hilberga twierdzą, że planu takiego nie było, a Holocaust był rezultatem działań niższych szczebli państwowej biurokracji nazistów.

Negacjoniści twierdzą, że Holocaustu Żydów nie było. Ich najbardziej wpływowy przedstawiciel, to David Irving, który redukuje Zagładę Żydów do serii pogromów: spontanicznych, zdecentralizowanych, nie połączonych w logiczną całość. Na pogromy nałożyły się przypadkowe epidemie chorób. Masakry Żydów odbywały się w kontekście spisku milczenia przywódców narodowo-socjalistycznej policji, Himmlera i Heydricha szczególnie, którzy również zakulisowo intrygowali przeciw Hitlerowi aby nie dowiedział się o masowych mordach.

W rzeczywistości najłatwiej zrozumieć Holocaust można poprzez połączenie elementów funkcjonalizmu i intencjonalizmu. Po prostu, przed i w czasie II wojny światowej miała miejsce nazistowska odgórna rewolucja. Rewolucję umożliwiła, przygotowała, oraz pchnęła do czynu antyżydowska retoryka i duch NSDAP, policji i wojska III Rzeszy. Działając w ramach ogólnych dyrektyw propagandowych, administracyjnych, policyjnych, oraz militarnych nazistowscy rewolucjoniści w pewnych warunkach i okresowo okazywali spontaniczność, a często fanatyzm. Rewolucja odgórna przeprowadzana była oddolnie, na miejscu przez gorliwych wykonawców.

 

Innymi słowy, rewolucję narodowo-socjalistyczną przeciw Żydom i innym „wrogom niemczyzny” można bardzo dobrze zrozumieć łącząc funkcjonalizm i intencjonalizm w świetle analogii zaczerpniętych z mechanizmów rewolucji bolszewickiej Lenina i Stalina.

Rewizjonizm Irvinga

Irving albo rzeczywiście nie rozumie tych spraw, albo nie chce rozumieć. Podkreśla tylko, że jego metodologia odzwierciedla przyjęty w Wielkiej Brytanii system postępowania sądowego.[28] Jednoznacznie przyznaje więc, że podjął się funkcji adwokata podsądnego. A adwokat w systemie anglosaskim ma za obowiązek przedstawić jak najbardziej pozytywny wizerunek swego klienta, umniejszając jakikolwiek jego udział w zbrodni.

Nie jest to jedynym mankamentem metodologicznym Davida Irvinga. Jego tok myślowy i głębia argumentów ograniczone są przecież tym, że przede wszystkim ustosunkowuje się on do istniejących konstruktów intelektualnych dotyczących Hitlera i Holocaustu.[29] Zamiast nowatorsko interpretować świeżo odkryte dokumenty i źródła, Irving po prostu używa je do zanegowania obowiązujących w historiografii standardowych wizerunków wodza III Rzeszy oraz modeli koncepcyjnych eksterminacji Żydów. Negacja fałszywego, spaczonego, czy tylko nieadekwatnego i niedopracowanego rozumienia problemu nie daje nam automatycznie Prawdy. Tak też jest z rewizjonizmem Holocaustu pióra Irvinga.

Praca zawiera jeszcze inne problemy – zarówno interpretacji jak i faktografii. Często wydaje się, że Irving sam padł ofiarą nazistowskiej propagandy. Na przykład – powołując się na “niektórych autorów” (some authors), Irving określa zamach skrytobójczy Herszela Grynszpana na niemieckim dyplomacie jako prowokację syjonistyczną, a Noc Kryształowa to “syjonistyczna pułapka” (a Zionist trap) Czyli autor sugeruje, że “syjoniści” sami wywołali pogrom.[30] Nie można zaprzeczyć, że pogrom ten wywołał falę sympatii do ludności żydowskiej wśród opinii światowej, ale jakiemu celowi miałby służyć taki rzekomy spisek?

W innym miejscu Irving upiera się, że po zamachu na Reinhardta Heydricha na uroczystym wiecu zebrało się 30 tysięcy czeskich robotników, aby potępić zamachowców. Miała być to spontaniczna demonstracja bowiem Czesi mieli być ponoć wdzięczni, że zabity nazistowski Protektor wprowadził po raz pierwszy w historii Czech i Moraw ubezpieczenie społeczne oraz emerytury dla robotników.[31] Instytucja ubezpieczeń społecznych oraz emerytur istniała jeszcze za Franciszka Józefa, a następnie ich zasięg został rozszerzony w niepodległej Czechosłowacji. Prawdą jest natomiast, że w czasie okupacji niemieckiej czescy robotnicy otrzymywali większe przydziały żywności niż niemieccy robotnicy w Rzeszy. Miało to związek z lokalizacją przemysłu czeskiego, strategicznie ważnego dla Niemiec, a pozostającego bardzo długo poza zasięgiem alianckich bombowców. Okupant żywnością przekupywał doskonale pracującą na rzecz wysiłku wojennego III Rzeszy czeską siłę roboczą.[32]

Hitler’s War ocieka moralnym relatywizmem. Na przykład historyk pisze o francuskiej “inwazji” oraz o “niemieckiej” inwazji Belgii w 1940 r.[33] A wydawało się, że wojska alianckie po prostu wkroczyły do Belgii na prośbę Belgów, którzy chcieli obronić się przed napaścią III Rzeszy. Wbrew dokumentom i licznym monografiom Irving twierdzi, że Kościół Katolicki popierał NSDAP i Hitlera. Co więcej, historyk ten naciska, że bohaterowie niemieckiego ruchu oporu tacy jak Martin Niemöller czy Hans Oster byli entuzjastycznymi zwolennikami Hitlera i narodowego socjalizmu, a przeszli do opozycji albo z przyziemnych powodów zawiści, albo ze strachu, że wojna była przegrana. Po prostu zdradzili.[34]

Irving w podobny sposób pisze o sprawach polskich. Twierdzi choćby, że “wygląda na to, że Hitler rozkazał Hansowi Frankowi przeprowadzić zwykłe profilaktyczne masakry polskiej inteligencji.” [35] Lecz Irving od razu dodaje, że informacja ta pochodzi od samego Hansa Franka, który – idąc tokiem myślowym naszego rewizjonisty – chciał się podeprzeć autorytetem Hitlera być może bez żadnego upoważnienia. Irving zaniża liczbę polskich ofiar. Twierdzi choćby, że między 1939 a 1943 tylko “365 000 wyrzucono do Generalnego Gubernatorstwa” z Kresów Zachodnich.[36] W rzeczywistości ofiar było dwa albo i trzy razy więcej. Naturalnie jeśli chodzi o ofiary niemieckie, które zginąć miały z rąk Polaków, to Irving daje wiarę propagandzie niemieckiej. Według niego w 1939 r. “Polacy zmasakrowali około 7 000 Niemców w Bydgoszczy.”[37]

Nawet gdy Irving w pewnym sensie opisuje stan faktyczny, to często wyraża się w sposób prowokacyjny. Na przykład Hersza Smolara określa jako “żydowsko-komunistycznego przywódcę ruchu oporu.”[38] Prawda, ale to skrót myślowy, który może zirytować wielu. Gdzie indziej Irvingpisze, że “w państwach bałtyckich Stalin naznaczył komisarzy (zwykle żydowskich) którzy nadzorowali deportacje i likwidację całej inteligencji w ciągu kilku tygodni; tych komisarzy zastąpiono potem Rosjanami, którzy pozbyli się swoich poprzedników.”[39]W taki sposób pierwszą fazę okupacji sowieckiej opisywała wieść gminna, nazistowska propaganda, oraz raporty policji i wojsk III Rzeszy. Najnowsze badania pokazują, że część zwolenników komunizmu spośród ludności miejscowej, a w tym pewna liczba osób pochodzenia żydowskiego, zwykle spośród młodzieży, kolaborowała spontanicznie. W początkowym okresie okupacji sowieckiej terror był często oddolny i odgórny, a miejscowi kolaboranci byli za niego odpowiedzialni. Wnet zastąpiono ich Sowietami, zwykle rosyjskiego pochodzenia. To oni nadzorowali deportacje i egzekucje. Takie mankamenty wyskakują dość często.

Nie oznacza to, że praca Davida Irvinga jest bezwartościowa. Jak podkreśla Raul Hilberg, jeden z czołowych badaczy eksterminacji Żydów, warto czytać rewizjonistów, a nawet negacjonistów Holocaustu, bowiem trzeba znać ich argumenty. Pomaga to wzmocnić własne argumenty, usprawnić metodologię i zapoznać się z nieznanymi źródłami, a często nawet z zapomnianymi faktami.[40]

David Irving denerwuje wielu nie tylko swoim stosunkiem do zagłady Żydów, ale złośliwym przypominaniem niewygodnych faktów. Oto garść przykładów. Kto wiedział, że w latach dwudziestych Adolf Hitler pisał pod pseudonimem dla gazety The New York Times i otrzymywał za to honorarium?[41] W dobie gdy polityczna poprawność dyktuje pisać tylko o “nazistach” a nie Niemcach, Irving podaje, że w referendach lat 30-tych na Hitlera głosowało około 90% elektoratu.[42] Historyk upiera się, że “ta monolityczna solidarność Führera i ludu dotrwała do samego końca, mimo tego, co sobie wyobrażają następne pokolenia.”[43] Świętej krowie lewicy, czyli opinii o tym jakoby powstańcy antykomunistyczni w Hiszpanii byli “nazistami,” a Franco hiszpańskim Hitlerem, Irving dedykuje następujący cytat z wodza III Rzeszy: “Poparliśmy złego konia w Hiszpanii. Byłoby lepiej gdybyśmy poparli Republikanów. Oni reprezentują lud. Zawsze moglibyśmy później przekształcić tych socjalistów w dobrych Narodowych Socjalistów. Ludzie wokół Franco to są wszyscy reakcyjni klerykałowie, arystokraci, bankierzy – oni nic zupełnie nie mają wspólnego z nami Nazistami.”[44]

Prowokator

Irving różni się od wielu sowietologów tym, że rzeczywiście przeprowadza solidne badania nad źródłami. Wyszukuje wszystko co nazistowskie, lub pokrewne nazizmowi z niezwykłym talentem i zapałem. Naturalnie brak mu kontekstu, oraz wiedzy o tematach, które go nie interesują (e.g., sprawa eksterminacji polskiej elity). Lubi prowokować. Martwi nas głównie to, że ze względu na rozgłos, lekkość pióra, oraz szokujące i obrazoburcze teorie Irving stanie się tak popularny wśród polskiej inteligencji jak Norman Davies. Dzisiaj przecież inteligencja nasza woli czytać cudzoziemców, bo swoim własnym pisarzom i naukowcom po prostu nie wierzy. Nie wierzy swoim, bo z jednej strony nie chce przyjąć post-komunistyczno-liberalnej historii Polski, a z drugiej strony obawia się rodzimych, nacjonalistycznych piewców przeszłości. Stąd przecież fenomen Normana Daviesa, Stanley Clouda, czy nawet początkowo Jana Tomasza Grossa. Jest groźba więc, że Irving stanie się dla polskiej inteligencji guru od Hitlera i nazistów. Byłoby to groźne.

Profesjonalnych historyków Irving właściwie nie zaskoczy niczym szczególnie nowym. Wyjątkiem mogą być jakieś mało znane fakty, czy źródła, bądź ich interpretacje. Dla amatorów czytających Irvinga dla przyjemności autor ten nierzadko jest jedynym odniesieniem na temat dziejów III Rzeszy.

Ostrzegamy: Rewizjonizm Irvinga nie jest na pokaz. Tu nie chodzi li tylko o sprzedaż książek. Historyk ten doszedł do swych fałszywych wniosków w wyniku dużego wysiłku intelektualnego. Jest przeciwny utracie statusu największego mocarstwa przez Wielką Brytanię. Uważa, że wielkim błędem było wojować z Niemcami. Chciałby widzieć je jako brytyjskiego sojusznika raczej, niż kultywować transatlantycki alians ze Stanami Zjednoczonymi.

 

Co więcej, Irvingowi podoba się się system narodowo-socjalistyczny. Uważa go za lepszy od demokratyczno-liberalnego. Lubi i podziwia Hitlera. Z aprobatą cytuje jego przepowiednie, że “cudzoziemiec,” najpewniej “Anglik” sympatyzujący z Niemcami i je znający zrozumie Wodza III Rzeszy lepiej, niż historycy niemieccy. Hitler spodziewał się, że taki cudzoziemiec zdobędzie się na “obiektywne i sprawiedliwe potraktowanie” Der Führera.[45] W takim hitlerowskim sensie misja Irvinga została spełniona pracą Hitler’s War. Z punktu widzenia standardu akademickiego, praca ta jest jednak naukowym ekwiwalentem komediowego musicalu z Hollywoodi Broadway, “Springtime for Hitler.”Wybitny sowietolog brytyjski i mój nauczyciel Robert Conquest porównał stalinofila Luciano Canforę do hitlerofila Davida Irvinga.[46] Obaj są siebie warci. Postawę obu odzwierciedla ulubione powiedzenie Adolfa Hitlera: “Zupełnie mnie nie obchodzi, co przyszłe pokolenia mogą sobie pomyśleć.”[47] Niestety z dwóch apologetów Zła tylko Irving jest wyklęty przez obecne pokolenie.

 

______________________________________

Adolf Hitler, April 1938 David Irving, Hitler's War and the War Path (London: Focal Point Publication, 2002) at www.fpp.co.uk/books


[1]Recenzja ta oparta jest o dwa wydania: pierwsze i ostatnie. Cytaty pochodzą z ostatniego wydania i są przytoczone w oryginale albo tłumaczone przeze mnie. Zob. David Irving, Hitler’s War (New York: The Viking Press, 1977); oraz David Irving, Hitler’s War and the War Path (London: Focal Point Publication, 2002). Wydanie ostatnie rozszerzono nie tylko o materiały z archiwów sowieckich i innych, ale również o dyskusję lat 1933-1934, uprzednio opublikowaną jako osobną pracę. Ostatnie wydanie jest dostępne na internecie pod www.fpp.co.uk/books.
[2]“As the author I have had my home smashed into by thugs, my family terrorized, my name smeared, my printers firebombed, and myself arrested and deported by…. Austria. I was deported from Canada (1992), and refused entry to Australia, New Zeland, Italy, South Africa, and other civilized countries around the world (in 1993).” Irving, s. viii.
[3]“What is the result of these twenty years’ toiling in the archives? Hitler will remain an enigma, however hard we burrow.” Irving, s. xxxi.
[4]“Wholly in keeping with his character, when Hitler was confronted with the facts he took no action to rebuke the guilty…. It is plausible to impute to him that not uncommon characteristic of heads of state who are over-reliant on powerful advisors: a conscious desire ‘not to know’. The proof of this is however beyond the powers of an historian.” Irving, s. xxvii.
[5]Tak na przykład tłumaczy Irving plan Hitlera wysłania Żydów na Madagaskar: “He did not want the Jews to remain in their present settlement region around Lublin, as historical experience showed that they would raise the danger of epidemics.” Irving, s. 405. W końcu jednak “the Führer has decided that

Get your own Box.net widget and share anywhere! Get Your Own Real Time Visitor Map! ZAMÓW: www.poczytaj.pl Marek Jan Chodakiewicz Żydzi i Polacy 1918 - 1955. Współistnienie-Zagłada-Komunizm Wydawca: Fronda Ilość stron: 736 s. Oprawa: miękka Wymiar: 145x205 mm EAN: 9788391254189 Dzisiaj cena: 35.40 zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura