Godziemba Godziemba
389
BLOG

Trefne transporty (2)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

W listopadzie 1986 roku doszło do największej wpadki transportu sprzętu poligraficznego dla podziemia w kraju.


       Pomimo powtarzających się wpadek Jerzy Milewski był zwolennikiem organizacji dużych przerzutów, które jego zdaniem „eliminowały chaos”.  Przeciwnikiem takich operacji był m.in. Mirosław Chojecki, który uważał, iż organizowanie tak dużych transportów było bardzo ryzykowne. Gdy Milewski postawił na swoim, Chojecki zrzekł się odpowiedzialności za przerzuty Biura Koordynacyjnego. Organizacją wielkiego transportu miał zająć się Marian Kaleta, który także przyznał po latach, iż w ten sposób „łamaliśmy wszelkie reguły konspiracji. Nie wolno było jednym autem wozić szmuglu i tajnej poczty”.


     W czerwcu 1986 roku przeprowadzono „próbę generalną”, która zakończyła się pełnym sukcesem. Zorganizowali ją ww. Sven Jarn oraz Jacek Merkel. W Świnoujściu do samochodu wsiadł, jako pilot Jan Krzysztof Bielecki. Mężczyźni bez przeszkód pojechali do magazynu, gdzie wyładowano sprzęt, który następnie został rozwieziony do mniejszych magazynów w okolicy.


      W dniu 28 listopada 1986 roku wpłynął do portu w Świnoujściu szwedzki statek, w którym ukryto bardzo dużą ilość sprzętu poligraficznego dla opozycji w Polsce. Kierowcą tira wyładowanego sprzętem poligraficznym  był Lennart Jarn.


      Wedle Kalety „cynk” polskim celnikom dał szwedzki kolega. Jednak SB od dawna wiedziało o transporcie. „Przechwyciliśmy zaszyfrowaną korespondencję „Solidarności” – dowodził jeden z esbeków – Mieliśmy do wyboru: puścić transport i obserwować, dokąd trafiają poszczególne partie lub zatrzymać przemyt na granicy. Zdecydowaliśmy się na drugie rozwiązanie. Pierwsze z punktu widzenia naszej logistyki było praktycznie niemożliwe do zrealizowania. Rozładowany towar miał być potem w kilkudziesięciu transportach rozprowadzony po całym kraju. Żeby na każdy z tych kierunków dać obserwację, musielibyśmy zaangażować chyba wszystkich pracowników MSW”. Przesada. SB wielokrotnie montowała w przejętym sprzęcie nadajniki, które łatwo pozwalały śledzić trasę danego sprzętu bez angażowania setek ludzi.


      Przede wszystkim Kiszczak chciał pochwalić się wielkim sukcesem, jakim niewątpliwie było przechwycenie bardzo dużego przerzutu sprzętu poligraficznego dla „antykomunistycznej opozycji” w kraju.


      W sumie SB zdobyła ponad 70 powielaczy, w tym 23 offsety, 49 powielaczy i 16 termofaksów oraz 12 drukarek komputerowych NL-1, zestaw komputerowy IMB-PC, 4 przenośne komputery „Tandy” oraz tysiące matryc i sprzęt do komunikacji, w tym radiostację. Część specjalistycznego sprzętu, znajdowała się na liście COCOM, objętej embargiem USA. Z tego nowoczesnego sprzętu korzystało potem MSW do końca lat 80.


      Poza sprzętem SB zdobyły znaczną ilość tajnej korespondencji pomiędzy środowiskami emigracyjnymi a krajem.


      Straty Biuro Koordynacyjne oszacowało na prawie 200 tysięcy dolarów. W rzeczywistości wpadka kosztowała – wedle Kalety – znacznie więcej prawie 300 tysięcy dolarów, a z uwzględnieniem siły nabywczej dolara prawie 650 tysięcy dolarów.


     Rozmiary wpadki zaskoczyły zamieszkałą wówczas w Paryżu Irenę Lasotę, która od dawna przeciwstawiała się polityce Milewskiego, dążącego do podporządkowania sobie wszystkich kanałów przerzutowych i środków finansowych dla „Solidarności”.


     Irena Lasota wydała oświadczenie, w którym zaznaczyła, iż przejęty transport nie był „w żaden sposób związany z Funduszem Wydawnictw Niezależnych” oraz uspokoiła odbiorców w kraju, iż mimo dotkliwego ciosu, „niezależne wydawnictwa w Polsce mogą nadal otrzymywać pomoc poprzez Fundusz Wydawnictw Niezależnych”.


     Od działalności Mariana Kalety odcięły się szwedzkie związki zawodowe, zarzucając mu „nieodpowiedzialność”.  Natomiast zwolniony w maju 1987 roku Lennnart Jarn został oskarżony przez szwedzką prokuraturę o „szmuglowanie niedozwolonej amerykańskiej technologii na Wschód”.


     Władze PRL zrobiły ze sprawy międzynarodową aferę. Do MSZ wezwano szwedzkiego ambasadora, a Urban na cotygodniowej konferencji dowodził, iż „rynek odbiorców tej kontrabandy będzie się odpowiednio zmniejszał. Myślę, że do takich prognoz upoważniają mnie nie tylko coraz sprawniejsze działania Służby Bezpieczeństwa i celników, ale także odium zdrady narodowej w polskiej opinii społecznej ciążące nad tymi osobami, które w powiązaniu z ośrodkami zagranicznymi próbują prowadzić w Polsce pracę w podziemiu”.


      Pomimo skali „wpadki” Milewski, ochraniany przez Wałęsę, nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Szef Biura Koordynacyjnego nie zmienił zasad bezpieczeństwa transportów, ani ich nie zdecentralizował. Nie zmienił także organizatorów transportów. „Działałem nadal jako prawa ręka Jurka Milewskiego – przyznaje Kaleta – I tak pozostało do końca naszej współpracy w brukselskim Biurze „Solidarności”. (…) Do tego nakłaniał mnie Milewski. Mówił: Maniek, co się stało, to się stało, ale maszyny trzeba do Polski wysyłać dalej”.


      Nic dziwnego, iż w dniu 8 grudnia 1986 roku wpadł kolejny transport w Świnoujściu. Norweski kierowca przemycał 1,5 tysiąca publikacji. Samochód został zarekwirowany, a kierowca ukarany grzywną w wysokości 50 tysięcy złotych.


      W tej sytuacji Irena Lasota w liście do Jerzego Giedroycia pytała się, „czy wszystkie pieniądze, na wszystkie inicjatywy niezależne w Polsce muszą i powinny przechodzić przez jeden tylko „kanał” – Biuro Brukselskie? Czy pieniądze te powinny być skierowane do jednego tylko odbiorcy w Polsce i być przezeń rozdzielane? Po niesłychanej wpadce w Świnoujściu w listopadzie 1986 roku (…) znajomi Amerykanie pytali, czy po polsku nie ma przysłowia „do not pull all of yours eggs in one basket” (nie wkładaj wszystkich jajek do tego samego kosza)”.


      Amerykańska centrala związkowa AFL-CIO,  przeznaczająca znaczne środki na pomoc dla „Solidarności” nie chciała odcinać Biuro Koordynacyjne od „strumienia pieniędzy” ze Stanów Zjednoczonych. Postanowiono jednak, iż część pieniędzy zamiast do Brukseli zostanie przekazana Komitetowi Poparcia Solidarności (Committee in Support of Solidarity-CSS), Erica Chenowetha oraz Ireny Lasoty, który efektywnie, bez żadnych wpadek przekazywał pieniądze do kraju. „Niczego nam nie przechwycono – stwierdza z dumą Chenoweth – niczego nie skonfiskowano, nie mieliśmy doręczeń pod złe adresy. Nie mieliśmy niczego takiego”.


    Pomimo tej zmiany nadal zdecydowana większość środków finansowych trafiała do środowiska, które potem zawarło z komunistami układ „okrągłostołowy”.


    Po 1989 roku nie doszło do rozliczenia otrzymanych z Zachodu funduszy.




Wybrana literatura:


P. Zyzak – Efekt domina. Czy Ameryka obaliła komunizm w Polsce?

W. Bereś, J. Skoczylas – Generał Kiszczak mówi….prawie wszystko

M. Kaleta – Emigracyjna spółka „szmugiel”. Wspomnienia dostawcy sprzętu poligraficznego przemycanego do Polski dla opozycji antykomunistycznej  w latach 1978-1989

Solidarność podziemna 1981-1989

H. Piecuch – Od Jaruzelskiego do Kwaśniewskiego. Służby specjalne atakują

A. Michałowski – Moja „Solidarność”. Fakty, zdrady i nadzieje


Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura