Godziemba Godziemba
406
BLOG

Oficyna historyków (1)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

W lutym 1981 roku powstało podziemne wydawnictwo „Krąg”.


       Powstanie wydawnictwa „Krąg” związane jest ściśle z założonym jesienią 1977 roku pismem „Głos”, kierowanym przez Antoniego Macierewicza, Piotra Naimskiego i Marka Tarniewskiego, czyli Jakuba Karpińskiego. Nad stroną techniczną pisma czuwali  Wojciech Fałkowski, Krzysztof Łączyński i Marek Barański. Oni właśnie podjęli w lutym 1981 roku decyzję o odejściu z pisma i utworzeniu wydawnictwa „Krąg”.


      Oficjalnym powodem zerwania z „Głosem” była – jak pisał Wojciech Fałkowski – „niemożność ułożenia stosunków z redakcją pisma. W naszym przekonaniu,redakcja pisma i redakcja książkowa (...) powinny być autonomiczne. I tak rada wydawnictwa czy redakcja książek nie narzucała niczego redakcji pisma, tak również redakcja „Głosu” nie powinna wtrącać się w sprawy organizacyjne i techniczne (...) oraz niczego nie narzucać odnośnie programu wydawniczego”.


      Do „Kręgu” przeszli m.in.: Marek Barański, Wojciech Fałkowski, Adam Karwowski, Kazimierz Ossowski, Małgorzata Szejna, Andrzej Rosner i Marek Tabin. Przy wyborze książek do druku chcieli kierować się ich wartością merytoryczną, a nie kwestiami politycznymi.


       Z racji na zapotrzebowanie czytelnicze oraz fakt, iż czterech twórców wydawnictwa (Marek Barański, Andrzej Chojnowski, Wojciech Fałkowski i Andrzej Rosner) było czynnymi zawodowo historykami, w programie wydawniczym znalazły się przede wszystkim książki z zakresu historii najnowszej i historii politycznej.


       Wydawnictwo nastawiało się na pozycje oryginalne, specjalnie zamawiane u autorów i tłumaczy.


        Pomysłodawcą nazwy wydawnictwa był Adam Karwowski, natomiast nieco później  Stanisław Szczuka wymyślił jego logo.


       Do końca „solidarnościowego karnawału „Krąg”  wydał  dwadzieścia pozycji, w tym pięć zeszytów III tomu „Najnowszej historii politycznej Polski” Władysława Poboga-Malinowskiego oraz „Wiersze wybrane” Czesława Miłosza.


      Nad całością przedsięwzięcia czuwała rada,  zwana „Monią”, która spotykała się  w mieszkaniu należącym do Moniki Nartowskiej, które mieściło się w bloku na osiedlu Za Żelazną Bramą.  „Monia” to był taki zespół pięciu ludzi – opowiada Fałkowski – którzy kierowali… To znaczy takim koordynatorem i szefem całości byłem ja. Za kolportaż odpowiadał Adam Karwowski. Za finanse i ściąganie pieniędzy z tego kolportażu Andrzej Rosner. Za technikę Krzysztof Łazarski i do tej „Moni” należał jeszcze Marek Barański. (...) To nie była grupa zamknięta. Bo proszę pamiętać, że w podziemiu przenikały się oprócz takich związków organizacyjnych, (...) związki sąsiedzkie, przyjacielskie, koleżeńskie – najróżniejsze…”.


        Stan wojenny spowodował dość znaczne zmiany w funkcjonowaniu i składzie osobowym „Kręgu”. Było to związane przede wszystkim z tym, że czterech członków rady – Barański, Ferens, Rosner i Tabin – zostało internowanych. Po wyjściu z internowania – poza Rosnerem – nie wrócili już do pracy w wydawnictwie.


          W dniu 16 grudnia doszło do spotkania pracowników wydawnictwa.   „To była taka rozszerzona rada – wspomina Ossowski. – Tam był Wojtek Fałkowski, Andrzej Chojnowski, Adam Karwowski, Waldek Wysokiński, Bogdan Zalega, Jerzy Targalski, ja z bratem Łukaszem, byliśmy we dwóch. Był „Renatka”, czyli Stanisław Michalkiewicz. (...) Krzysztof Tołłoczko też tam był, na pewno”.


      W trakcie spotkania część uczestników (Falkowski, Chojnowski, Michalkiewicz) w obawie przed infiltracją SB chciała zawiesić działalność wydawniczą, inni – tzw. „frakcja rewolucyjna” (Karwowski, Targalski, bracia Ossowscy) uważali, iż nie można poddawać się.


       Ostatecznie zapadła kompromisowa decyzja, że oficyna chwilowo wstrzymuje wydawanie książek, natomiast „frakcja rewolucyjna” rozpocznie pracę dla NSZZ „Solidarność” Regionu Mazowsze. Zaczęto więc drukować gazetki: „KOS”, „Tygodnik Mazowsze”, „Tu Teraz”, „Syrenkę”, „Druk”, „Solidarność Narodu”, „Replikę”, „Wolę” i „Słowo”. Decyzja ta wzmocniła pozycję „Kręgu” na rynku wydawniczym.


       W pierwszych miesiącach stanu wojennego z pracy w wydawnictwie wycofali się Fałkowski, Michalkiewicz i Targalski.


       Wczesną wiosną wznowiono wydawanie książek. Wtedy też ustalił się skład „Moni”, do której należeli: Andrzej Chojnowski, Grzegorz Jasiński, Adam Karwowski, Piotr Mitzner, Władysław Ordęga, Kazimierz Ossowski, Andrzej Rosner, Małgorzata Szejna i Krzysztof Tołłoczko.


      Jednak niekwestionowanym przywódcą został Andrzej Chojnowski. Był „liderem intelektualnym. On organizował teksty, (...) nie wszystkie, bo niektóre inni przynosili (...), ale generalnie jakby on za to odpowiadał”. Rosner zajął się sprawami administracyjnymi oraz reprezentował wydawnictwo w Konsorcjum Wydawnictw Niezależnych. Krzysztof Tołłoczko odpowiadał za druk.


       Przy redagowaniu poszczególnych książek korzystano z pomocy redaktorek z oficjalnych wydawnictw – przede wszystkim PIW oraz PWN. Pomocni byli także ludzie związani z „Res Publicą” - Marcin Król, Paweł Śpiewak i Damian Kalbarczyk, z którymi Chojnowski był zaprzyjaźniony.


      Bardzo ważnym człowiekiem współpracującym z wydawnictwem był Stefan Bergman. W znacznej części był odpowiedzialny za wydawanie literatury rosyjskiej, którą drukował „Krąg”.


       Przez pierwszy rok działalności „Kręgu” głównym sprzętem, na którym opierała się produkcja wydawnictwa, były powielacze białkowe.  Tuż przed grudniem 1981 roku zdobyto pierwszą maszynę fotooffsetową marki Roneo–Vickers. Sprzęt najpierw umieszczono w miejscowości Gaj pod Białymstokiem, a potem w Popowie pod Warszawą, w domku letniskowym  aktora Mariusza Dmochowskiego. Niestety w grudniu 1982 roku drukarnia wpadła.


       W pierwszym półroczu 1982 roku „Krąg” otrzymał dwie maszyny offsetowe z Zachodu.  Jedna z nich została zainstalowana na terenie prywatnej posesji Czesława Wąsowskiego w Kobyłce koło Warszawy.


       Część książek drukowano – dzięki „dojściom” - w państwowych drukarniach – m.in. w drukarni Zakładów Techniki Obliczeniowej w al. Niepodległości. Dzięki temu wydawnictwo poprawiło jakość, zwiększyło nakłady publikacji oraz jednocześnie mogło zatrudniać bardzo mało osób, przez co być trudniejszym do wykrycia przez SB.


      Z drukarni  otrzymywało się tzw. składki, czyli zadrukowane arkusze papieru. Były one rozwożone do znajdujących się w całym mieście punktów składania. Większość składaczy stanowili studenci, specjalnie zatrudnieni do tej pracy. Następnie „składki” były zszywane dużymi zszywaczami, a okładki klejone „po grzbietach”.  Przycinanie książek odbywało się głównie w prywatnym warsztacie introligatorskim Antoniego Borłuszki.


     Farby kupowano od drukarzy, którzy je nielegalnie wynosili z zakładów pracy, lub robiono we własnym zakresie. Papier kupowano w „zaprzyjaźnionych sklepach”. „Najlepszy papier – wspomina Szubert -  i w największych ilościach można było dostać w sklepie papierniczym naprzeciwko Komendy Głównej MO na Puławskiej. (...) Najciemniej jest zawsze po latarnią (...). Bardzo było to fajne, przewrotne, bo dosłownie na oczach policjantów”.


      Większe ilości papieru trzeba było jednak zdobywać nielegalnie. W jednym wypadku dzięki „uprzejmości” kolejarzy – przejęto cały wagon towarowy papieru formatu A4 w ryzach. Następnie dwoma fiatami 126 pp przewieziono je do magazynu.


      Tragiczna sytuacja gospodarcza kraju po wprowadzeniu stanu wojennego sprawiła, iż „Krąg” zaczął swoim pracownikom wypłacać pensje. Ich wysokość była uzależniona od sytuacji finansowej wydawnictwa. „(.. ) wychodziliśmy z kapitalistycznego założenia, że za pracę należy się płaca – opowiada Szubert. – Brzmi to może brutalnie, ale zawsze nam się wydawało, że to jest socjalistyczny wymysł, żeby pracować za darmo. (...) A przecież myśmy pracowali. To była naprawdę bardzo ciężka praca. Chwili wolnego czasu człowiek nie miał, bo cały czas knuł”.


       Około połowa nakładu książek rozprowadzana była w Warszawie.  Poza stolicą najwięcej książek docierało do dużych miast – Gdańska, Olsztyna, Wrocławia, Krakowa – oraz na Górny Śląsk. W kilku magazynach składowano dużą część nakładów. Z nich książki  rozwożono mniejszymi partiami w komis do punktów hurtowo-detalicznych.  Hurtownik brał kilkaset egzemplarzy każdego tytułu i dzięki kontaktom z innymi wydawcami miał bardzo szeroką ofertę wydawniczą. Zapewniało mu większe zyski, a  a wydawnictwu szybszą sprzedaż.


         W ten sposób zbudowano w Polsce bardzo prężny, odrębny rynek czytelniczy.  Z badań Stowarzyszenia Wolnego Słowa wynika, że dostęp do wydawnictw drugiego obiegu miało wówczas w Polsce 26 proc. społeczeństwa.


CDN.



Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura