Tekst Maziarskiego "Czasem władza nie powinna ustępować" jest słuszny do bólu. Dlatego, że do bólu – władza ustępuje. Sam autor pisze, że szkoda dyskutować, nie ma sensu podejmować dialogu z nacjonalistami i antysemitami.
Autor jest niekonsekwentny, ba! – rozdarty w tym co pisze. Nie powinna ustępować, jak w tytule, a pisze, iż rozmawiać nie ma żadnego sensu. Toż nie ustępować – to wchodzić w spór, w dialog. W polskiej polityce jest to retoryka polska, spór polski. Kładę nacisk na przymiotnik – polski.
Przecież w obu sporach – o krzyż na Krakowskim Przedmieściu i upamiętnienie poległych sowietów w Ossowie - chodzi o pole sporu, o dowartościowanie swoich racji w sporze, aby przegrany i wygrany mógł powiedzieć o prawdzie leżącej po środku. Czyli połowie prawdy, półprawdy, którą będzie mógł sprzedawać, jako całą prawdę.
Władza unikała decyzji legitymizowania prawdy na Krakowski Przedmieściu i w Ossowie, nie podejmując sporu, zachowując się po chrześcijańsku. Władza powzięła gest chrześcijański: „ustępuję ci, masz drugi policzek i wal w niego!” Władza może nie użyła wykrzyknika, jak ja tutaj, bo władza milczała, cichcem się wycofała.
Dlatego, aby nie wchodzić w spór, nie sankcjonować tego z „czym nie ma sensu podejmować dialogu”.
Napisałem to płytko, powierzchownie. A teraz ciut głębiej. W obu wypadkach chodzi o narrację i języki. Narrację można sobie wymyślić dowolną w zaciszu inteligentniejszego i mniej inteligentnego umysłu.
Tutaj mamy do czynienia z dwoma narracjami: Mój brat był wielkim prezydentem, trzeba to udokumentować, więc po jego śmierci uderzę eschatologią i przywalę władzy krzyżem.
Druga narracja: Naród polski jest bohaterski do dzisiaj, dał odpór bolszewikom, ja tez daję odpór nie tylko bolszewikom, więc bolszewicy muszą być starci w proch, żadnego pomnika.
To są narracje. Do narracji potrzeba języka. Czyli środków komunikacji, które współcześnie nie są wewnętrznie sprzeczne. I tutaj jest pies pogrzebany, bo takiego języka nie wykształcono. Stąd szarpanie się tych pod krzyżem i tego, który stworzył te narrację. Tak samo rzecz przedstawia się z Ossowem.
Nie dlatego, aby taki język nie istniał. Taki język nie został wypracowany. Nie został wypracowany język konserwatywny, który byłby niesprzeczny wewnętrznie, którym można byłoby opowiadać konserwatywne opowieści. Nawet konserwatywne mity.
Wystarczy zaglądnąć na blog tutaj obecnego Migalskiego. I tak najinteligentniejszego. Bo nie radzę do Czarneckiego, chyba, że ktoś chce się pośmiać. Polskie języki polityczne nie mówią. Wycofują się. Nie ma sporu, są tylko złe emocje. Czego nie trzeba chyba nikomu udowadniać.
Władza dostała w policzek chrześcijańskim krzyżem, bo „nie ma sensu podejmować dialogu”. Tak samo rzecz się ma z Ossowem.
Inne tematy w dziale Polityka