Tylko spokojnie nad tym otwartym listem Marka Migalskiego do Jarosława Kaczyńskiego. Spokojnie, bez histerii. Od dłuższego czasu uważam i piszę, że Kaczyński odchodzi i odejdzie, i to za sprawą samych członków PiS. Marek Migalski choć nie jest członkiem tej partii, to jest jej jednym z najwybitniejszych rzeczników. Kaczyński musi się liczyć z jego głosem, bo liczą się z jego głosem prominentni członkowie tej partii.
Migalski używa w swym liście dwujęzyka, dychotomii retorycznej, ale nie jest to klasyczne unieważnienie wcześniejszego spostrzeżenie, tylko wyhamowanie dla opozycyjnych polityków, bądź blogerów, iż Kaczyńskiego w PiS się nie ceni.
List jest jednak wielkim lamentem, acz pisanym z pasją i godnością, lamentem politycznym, dlaczego szefie paprzesz naszą robotę, jesteś wielkim i może w tej wielkości ustąp. Oraz odejdź.
Ustąp z narzędzi politycznych. W tej chwili tylko dwoma posługuje się Kaczyński: krzyżem pod Pałacem Prezydenckim, w tym nieszczęsnym pomnikiem dla Lecha Kaczyńskiego i katastrofą smoleńską z aluzją wielką, jak Pałac Kultury i Nauki, że to była zbrodnia, za którą odpowiada Donald Tusk i Władimir Putin.
Ustąp z szefowania, możesz zostać prezesem honorowym, bo cokolwiek zrobisz, elektorat nie nabierze się na ciebie, raz i dwa razy się nabrał, a ty zaraz pokazałeś temu elektoratowi gest Kozakiewicza, zrobiłeś ich w bambuko. Czasy idą znowu wyborcze, potrzeba nam wsparcia, a nie wspierania twojej nie w pełni zdrowej strategii politycznej.
List to jest otwarty, przede wszystkim krytyczny, ma zmobilizować członków PiS i ten elektorat, który poprze Migalskiego do wymiany strategii i szefa. Skierowany jest do odwagi w PiS. Odwagi na pewno nie zabraknie Poncyliuszowi, Kluzik-Rostkowskiej, czy Bielanowi. Migalski otworzył na całą szerokość śluzę i teraz popłynie. Zrobił to w najlepszym momencie, jeszcze przed samą kampanią samorządową, aby w terenie kandydaci PiS na prezydentów, burmistrzów, wójtów i radnych wszelkich szczebli nie skupiali się na krzyżu, katastrofie smoleńskiej, ale podjęli merytoryczną walkę na argumenty.
Bo teraz PiS to dwie twarze, sam szef i Antoni Macierewicz, którego najnowszy wywiad mogliśmy przeczytać na Onecie, jego konkluzja recenzencka może być tylko jedna w stylu Słonimskiego: papier toaletowy do podcierania. Nieprzytomna politycznie i merytorycznie.
Platforma w sytuacji takiej słabości PiS praktycznie nic nie musi robić, notowania będzie miała wysokie. A polska gospodarka i finanse potrzebują reform, potrzebuje opozycji, która rządzących zmobilizuje, a gdy ci nie podołają, sama w wyniku demokratycznych procedur może dojść do władzy. Na przeszkodzie PiS stoi ona sama - partia, a konkretnie jej szef Kaczyński.
Kaczyński może sam nie odpowiedzieć Migalskiemu, ma od tego ludzi, tę gwardię z Porozumienia Centrum – nie za bardzo merytoryczną – którą osadził na wysokich miejscach w strukturze partii, aby młodzi politycy nie chcieli dokonać wewnątrz PiSowego przewrotu. Już przecież Błaszak odpowiedział w dwugłosie na łamach Polska the Times, na czym polega strategia szefa. Ta strategia to premierem Kaczyński w 2011 roku. Śmiać się, czy płakać.
Migalski nie chce się śmiać, nie chce płakać, Migalski przystąpił do dzieła. Dzieła zmian w PiS.
Inne tematy w dziale Polityka