Lech Wałęsa jak zwykle nie ma racji. A piszę o pałowaniu, które wprawiłby w ruch, gdyby legendarny przewodniczący „Solidarności” był premierem.
Nie jest premierem, nie mieliśmy pałowania. Zalecenie używania pałek dotyczy faktu, który się dokonał. Każdy głupi jest mądry po szkodzie.
Czy Donald Tusk będzie miał to na uwadze, aby użyć pałek, gdy dojdzie do podobnego zdarzenia? Taka okazja wszak może się szybko zdarzyć.
Stefan Niesiołowski nawet nie użył pałki, w stosunku do funkcjonariuszki „wolnych mediów” Ewy Stankiewicz posłużył się partykułą: - Won stąd!
Wiadome media zaczęły ją przedstawiać, jak La Liberte guidant le peuple. A PiS nawet złożył zawiadomienie do prokuratury.
Nie trzeba wyobraźni Delacroix, aby skonkludować, ilu wyrosłoby bohaterów za dotknięciem czarodziejskich różdżek, pardon: pałek.
A tak mieliśmy tylko delikatną pieszczotę „listewką”, wydalenie płynów ustrojowych, młodą matkę, która powinna siedzieć w domu, a nie antyszambrować w Sejmie. Jak to zdefiniował nowy dialektyk „Solidarności”, Piotr Duda: - Takie jest prawo demonstracji.
Wałęsa to wyrodny ojciec „Solidarności”, zawsze będzie działał na rzecz związku zawodowego, który kiedyś uczynił wielkim. Każda instytucja potrzebuje charyzmatycznych bohaterów kreowanych przez pałki. Tusk nie dał się wpuścić w maliny, pałki nie poszły w ruch. Na razie w kraju mamy spokój.
Inne tematy w dziale Polityka