Coraz bardziej podziwiam braci Karnowskich. Daru posługiwania się piórem nie dostali, ale innych walorów posiadają w nadmiarze. Potrafią wysmażyć takiego newsa, że na ogniu piekielnym mediów długo dochodzi do siebie i skwierczy przez kilka dni. Umiejętność nie lada.
Okładka "wSieci" z Donaldem Tuskiem i Władimirem Putinem, która ma świadczyć o wyższości teorii spiskowej Macierewicza nad raportem Jerzego Millera tylko w jednym słówku komentarza Jacka Karnowskiego "Dogadani?", zyskuje ciąg dalszy newsowej telenoweli.
Rzecznik rządu Paweł Graś do braci mniejszych K.: - Pokażcie oryginał fotografii.
I odzywa się ten ważniejszy z braci K., Jacek, podtrzymując skwareczki na medialnym ogniu: - Nie ujawnimy autora ani teraz, ani w przyszłości. Ujawnianie tajemnic Smoleńska jest niebezpieczne.
Czyżby Karnowski nie bał się o swoje zdrowie, przecież na "mękach pańskich" wyzna nie tylko nazwisko specjalisty od retuszów i fotomontażów, ale kręgi przyjaciół tego spryciuli od fotografii, a nawet rodzinę do siódmego pokolenia wstecz.
Piszę to lekce, lecz sprawa jest poważna. Okładka "wSieci" pokazuje, jak tragedię smoleńską doprowadza się do marnej, tandetnej groteski. Nad sparszywieniem medialnym i naukowym pracują kompatybilne zespoły Macierewicza i redakcyjne.
Kuchnia smoleńska warzy i smaży newsy. Patriotyczny kanibalizm.
Inne tematy w dziale Polityka