Wczorajsza przegrana Ewy Kopacz o szefowanie klubowi parlamentarnemu PO nie była wstępem do erozji PO, ale pójściem na dno z majtkiem Sławomirem Neumannem i uzurpatorem Grzegorzem Schetyną.
Teraz wiemy, dlaczego Donald Tusk marginalizował Schetynę, okazał się dżinnem Platformy.
Może Schetyna zabrał ze sobą na dno jakąś butlę tlenową, albo rurkę, aby za jej pomocą oddychać do wyborów szefa PO. Po prostu trzeba mu zatkać dopływ powietrza Neumannem.
Znajdzie się jakiś smród na Neumanna. A Schetyna niech spoczywa z honorem na dnie. Odśpiewać mu jakąś szantę – i tyle.
Ewa Kopacz zrezygnowała z walki o przywództwo w Platformie. Ale ma jeszcze jakąś siłę polityczną, przede wszystkim za sobą autorytet Donalda Tuska, który ją desygnował.
PO ma młodych polityków Rafała Trzaskowskiego, czy Tomasza Siemoniaka. Nie zapominajmy o inteligentnej Joannie Musze. Ktoś z nich może uratować przez kadencję Sejmu substancję PO, więcej – pokusić się o zwycięstwo w wyborach (przyspieszonych; tego jeszcze nie widać, ale niedługo impotencja PiS wylezie wszystkimi szparami – finansowymi, socjalnymi, społecznymi).
A Schetyna niech na dnie robi za muł. Muł.
Inne tematy w dziale Polityka