Premier techniczny nareszcie się dochrapał funkcji wicepremiera, więc przystąpił do realizacji marzeń prezesa.
Piotr Gliński zapowiedział produkcję gniota hollywoodzkiego made in Poland, a dokładnie: made in PiS.
Jarosław Kaczyński w swej samotni przy Nowogrodzkiej zamyślił filmowe produkcje. Ot, kicz intelektualny w celofanie kultury. Tak mają leniwe wyizolowane umysły.
Gniotem będzie „Smoleńsk”. Jeszcze większym gniotem – jeżeli faktycznie dojdzie do realizacji – będzie owe „Waleczne Serce spod Grunwaldu ’1410″ (jakkolwiek zostanie zatytułowane).
W sztuce, w tym filmowej: nie można się napiąć: Damy radę. Napiąć się można w WC. Sztuka to talent, a tego od natury nie dostają żadni patrioci, zwłaszcza tacy napięci patrioci. To ledwie oksymoron. Jakąś tam produkcję na rynek polski można wyklepać, lecz z PiS nie sympatyzują żadni liczący reżyserzy i scenarzyści.
Na co jednak liczy Gliński? Że po takim patriotycznej „wielkiej produkcji” lepiej będzie szło palenie kukły Żyda. Albo Krucjacie Różańcowej uda się blokada spektaklu wg noblistki Elfriede Jelinek. Albo w IPN przystąpią do pisania dzieła, że „Jedwabnego” nie było. Albo że na świecie odstąpią od pisania o „polskich obozach koncentracyjnych”.
Nie tędy droga. Do wielkości nie dochodzi się przez gnioty, zaparcia, chciejstwa „damy radę”. Do wielkości doszła Szymborska, która dostała to coś. Wielkością był Czesław Miłosz, który musiał uciekać z Polski od komunistycznych Glińskich. Itd.
Sztuka filmowa – jakakolwiek sztuka – to nie brednie, szanowne gnioty polityczne. Gliński fundnie nam Hollywood z remizy PiS.
Inne tematy w dziale Polityka