Nawet w Nowy Rok nie można mieć własnego, prywatnego kaca, tylko zapośredniczony – pisowski. Od tej partii z daleka jedzie. O normalności śniło się w PRL-u, ale ten ustrój w groteskowej postaci powraca, jako mara na jawie.
Idiom pisowski to semantyka wywrócona na nice, dał temu przykład Andrzej Duda w orędziu. Jest dobrym uczniem Jarosława Kaczyńskiego. Zdefiniowany przez niego idiom we freudystycznym lapsusie: „Nikt nam nie powie, że białe jest białe…”
Dudę świetnie podsumował prof. Wojcech Sadurski i do lektury jego noworocznego wpisu blogowego namawiam. Sadurskiemu jeszcze się chce, ja ten język odrzucami, bo nie ma wiele wspólnego z polskim i naszą tradycją liberalną.
Ale czytam, iż kolejne medium dobiera się do PiS. Więc kac powraca i ten zapośrednioczony staje się niemal realnym, bowiem nie wyleczyłem swojego prywatnego. Przede wszystkim PiS to nie Polska, tylko chciejstwo o Polsce.
Brytyjski „Guardian” piórem Remi Adekoya zauważa, iż PiS wypycha Polskę z cywilizacji zachodniej, a jedyny rzeczywisty gwarant naszej niepodległości, USA, może wszak nie znaleźć języka z takimi plitykami, jak Macierewicz i Waszczykowski. Ile można pluć na wybitne postaci polityczne takimi frazami, jak „źle wykształcony”, albo łazić z wytrychem i wdzierać się do siedziby NATO?
Kac kacem, ale to nie Polska chwieje się na nogach, ale partia, dla której semantyka ma inne znaczenia, niż te zapisane w słownikach, niż te, którymi posługuje się literaura. Nastał czas grafomanii. Jak to zauważył pewien znany publicysta: „To my damy radę”.
I jak tu leczyć własnoręcznego kaca jajami sowy, albo smażonymi kanarkami?
Inne tematy w dziale Polityka