Wacław Berczyński – wiadomo – ma „polskie sumienie”, ono nie pozwoliło mu nie „uwalić” caracali.
Najlepsi specjaliści z Inspektoratu Uzbrojenia MON to neptki w stosunku do „sumienia” Berczyńskiego, który choć nie potrafi mówić (wyrażać się), za to ma patriotyczne wnętrze.
Uwalił caracale i dał dyla do USA, Wielkanoc zaczęła mu się w lutym i pewnie potrwa do wakacji, a może do Bożego Narododzenia – tak ten mruk szeoko obchodzi święta.
Caracali – niet, black hawków też – niet.
Bo u Macierewicza zatrzymał się czas. Jakby ktoś nie wiedział, kto to jest Macierewicz musi oglądnąć stary filmowy hit „Wspomnienia z przyszłości”.
Dla ministra Macierewicza jeszcze nie nadszedł grudzień 2016 roku, kiedy to miały być dostarczone dla polskiej armii pierwsze śmigłowce – black hawki.
Coś zacięła się maszyna czasu, a może w tryby wirnika śmigłowca dostała się Beata Szydło, bo ta nawet z Macierewiczem w przeszłości stanęła w jednym z hangarów w Mielcu i zacmokała.
„Polski rząd jest zdecydowany, ażeby zakupów dla polskiej armii dokonywać w polskich zakładach, w polskich firmach, które znajdują się w Polsce, w których pracują Polacy, polscy pracownicy, które odprowadzają tutaj w Polsce podatki”.
Dlatego Beczyński załatwił 3 boeingi dla VIP-ów za – bagatela – przeszło 2 mld zł.
Takie ich hybrydowe polskie sumienia.