PiS szybko się uwinęło z poprawkami do prezydenckich projektów ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa.
Można powiedzieć, że prezes Kaczyński wychodził je. I to trzykrotnie będąc w Pałacu Prezydenckim.
Rzecznik PiS Beata Mazurek zapewnia, że spełnione zostały oczekiwania Dudy: " Poprawki wypełniają oczekiwania pana prezydenta co do zmian, jakich oczekiwał ze strony środowiska Prawa i Sprawiedliwości. Mamy nadzieję, że spotka się nasza propozycja z przychylnością pana prezydenta".
Nie mogli tak od razu?
Należy rozumieć, że tę batalię wygrał Duda. A ileż Kaczyński się napocił, nagadał w wywiadach, nastraszył Dudę.
Jak będzie rzeczywiście z tymi "wypełnionymi oczekiwaniami" - zobaczymy.
Teraz Duda naniesie poprawki PiS, jako autoprawki (wszak do swych projektów) i orześle do Sejmu, gdzie PiS klepnie je.
A po co Sejm? Ustalone już ustawy (w mniemaniu PiS), przyjąć dekretem Dudy - i już. Taki jest logiczny wniosek z tego niecodziennego załatwiania ustaw i to (a może dlatego) najważniejszych, gdyż sądownictwo przestaje być niezależne.
De facto likwidacja niezależności władzy sądzenia, jednej z triady demokracji. Finisz demokracji, będzie demokratura z fasadami, jak w Rosji.
Polska taka nie zostanie zaakceptowana w Unii Europejskiej, to nie są standardy cywilizacji zachodniej.
Komentarze