Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
437
BLOG

Wszyscy jesteśmy lewakami

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Kultura Obserwuj notkę 62

Jest taki utwór, dzięki któremu mało nie zostałem pacyfistą. Nazywa się „One”, Metalliki. Jest taki facet, któremu chyba non stop trzęsą się ręce od nadmiaru alkoholowych i narkotycznych wrażeń, którego słucham nie bez przyjemności (choćby w tej chwili). To starszy pan Ozzy O.

 
Jest mnóstwo filmów i książek, które ryją i knują pod cywilizacją białego człowieka. Z filmów wymienię „The Wall”, z książek, ot choćby „Kocią kołyskę” Kurta Vonneguta Jr.
 
W tych wszystkich filmach, książkach, muzyce rozkochani są nie tylko lewacy, bynajmniej. Na fanów Metalliki, która w repertuarze ma takie songi jak „Green Hell” (to akurat cover) można trafić wśród zwolenników i wyznawców bodaj wszelkich możliwych opcji światopoglądowych i religijnych.
 
Pop-kultura z definicji jest obrazoburcza, choć w taki sposób, by mogła się świetnie sprzedać. Staruszek Ozzy zarobił z rodzinką fortunę na emitowany bodaj przez MTV (albo ABC?) „The Osbourne Family”. Facet pochodzący z biednej rodziny w Birmingham, który przy gorszych wiatrach mógłby co najwyżej umrzeć na marskość wątroby jako angielski robotnik miał okazję odbywać odwyk w ekskluzywnym ośrodku im. Betty Ford a fortunę zyskał z pomocą żony i korporacji medialnych, epatując fanów kolejnych generacji swoim dziwactwem i talentem.
 
Tu proszę wybaczyć mi wybaczyć pewien przeskok. Michał Anioł, pomijając jego przypuszczalną orientację (homo)seksualną i Caravaggio, człek szalony i gwałtowny, wielkimi artystami byli. Bo też i od artystów nie wymagamy dobrego prowadzenia się, ale doznań artystycznych na najwyższym poziomie. Stąd i najpobożniejszy pacykarz zostanie pacykarzem, a sacro-polo niczym ponad sacro-polo, mimo całej tkliwości religijnych wzruszeń, jakie może w kimś wzbudzać.
 
Ze sztuką współczesną, przechodzącą płynnie od artyzmu do pop-kultury jest ten problem, że działa ona raczej na kontrze do sacrum, czy tzw. wyższych wartości. Pop-kultura dodatkowo poszerza spektrum swoich ingerencji w tzw. konserwatywny ład. I tak, np. ludzi mojego pokolenia nie zgorszy już Black Sabbath, Mercyful Fate, Slayer, czy nawet Marylin Manson, tak jak naszych rodziców nie gorszyli Beatlesi czy Rolling Stones, uważani niegdyś za zagrożenie dla ładu publicznego. Wszystko to świetnie się sprzedaje i wszystko to zostało przez rynek przetrawione.
 
Dlatego fanami Metalliki mogą być zarówno bloger Consolamentum, jak bloger Artur Nicpoń, mimo wszystkich różnic społeczno-ekonomiczno-politycznych między nimi. I mimo faktu, że obaj są katolikami. J Bo pop-kultura ma jeszcze jedno do siebie: stosunkowo łatwo oddzielić tu formę od treści. Mogę sobie, np. nucić różne wersety z twórczości Black Sabbath, Metalliki, Sex Pistols, ale zupełnie nie muszę się z nimi utożsamiać. W przypadku doktryn „twardych”: ideologii czy religii jest to niemal niemożliwe. Subiektywne gusta dają też możliwość selektywnego wyboru: mnie, np. odrzuca na widok klipów Behemota czy Devilish Impression, ale z rozbawieniem patrzę na „Them” Kinga Diamonda, a z ciekawością na „Until it sleeps” Metalliki.
 
Tu jednak tkwi mały szkopuł. Nie pamiętam, kto stwierdził, że do akceptacji homoseksualizmu jako stylu życia więcej ludzi przekonał Freddy Mercury (wyniesiony na Wambley bodaj w 1992 roku na ołtarze tolerancji), niż wszystkie pro-gejowskie publikacje razem wzięte. Bo też pop-kultura, i mówię to bez wartościowania i załamywania rąk, stwierdzając fakt, jest permisywna i hedonistyczna, hołduje raczej kontestacji niż porządkowi konserwatywnemu. Oczywiście, jest to bunt, który się kupuje i który zabezpieczony jest kontraktami medialnymi i rzeszą prawników obsługujących całą tę rewoltę. Ale na poziomie milionów, wziętych z osobna konsumentów jest to jednak, albo bywa forma rzeczywistej kontestacji. Jedni z tego wyrastają, inni nie wyrastają, ale lepiej luyb gorzej kontrolują, jeszcze innym przydarzają się smutniejsze historie... Każdy, kto widział podstarzałych krakowskich hippisów na Szewskiej wie, o czym piszę.
 
W takim razie, niezależnie od tego, czy ktoś pali, ale się nie zaciąga i tak staje się częścią pop-kulturowego porządku. I w tym sensie wszyscy jesteśmy lewakami, chcąc nie chcąc akceptując pop-kulturową matrycę i czerpiąc z niej pełnymi garściami. 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (62)

Inne tematy w dziale Kultura