Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
445
BLOG

Red. Paliwodzie w odpowiedzi

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 27

Minął już ponad miesiąc, odkąd red. Paweł Paliwoda na swoim blogu autorskim zamieścił tekst, skądinąd nader  koncyliacyjny w ostatnich zdaniach, zatytułowany  "Paradygmatyczny przypadek Krzysztofa Wołodźko" (18 lipca 2009).

Niestety, nigdy nie miałem okazji bezpośrednio spotkać się z red. Paliwodą, dlatego mam wrażenie, że opis lewicowości, jaki mi przepisuje, cokolwiek rozmija się z realiami. I jest dość sztampowy, choć nie pozbawiony ważkich stwierdzeń.

Kwestie uwag na temat salonu24 tu pominę, zauważając jedynie, że "lewicowy skręt" salonu jakoś umknął mojej uwadze. Ale może to kwestia braku dystansu.

Co do meritum: Paweł Paliwoda zarzuca lewicy, podając tu jako przykład postawę moją i Galopującego Majora, "zdumiewającą jednostronność w widzeniu i opisywaniu rzeczywistości". Cóż, gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Consolamentum a gdzie Galopujący Major. Dlatego za GM wypowiadać się nie chcę.

Pozwolę sobie na polemikę z najważniejszymi tezami:

> Czy jest pomyśliwalne, że któryś z dwóch wspomnianych autorów kiedykolwiek podpisałby się pod uwagami Zdzisława Krasnodębskiego – po stokroć przeze mnie cytowanymi – że jedyną wspólnotę obywatelską w Polsce (tak, owszem, obarczoną licznymi niedoskonałościami) udało się stworzyć tylko Tadeuszowi Rydzykowi?

Tu pozwolę sobie odesłać red. Paliwodę do swojego tekstu "Wiosna starych ludzi", napisanego 13 lipca 2009 roku, w którym czytamy, m.in.: "Paradoksem wydaje mi się także to, że właśnie ów tzw. "Kościół zamknięty" stworzył żywe, dynamiczne wspólnoty rozsiane po całej Polsce, że teraz  może liczyć na potęzny sukces biznesowy w postaci telefonii "wRodzinie"* gdy mędrkom z tzw. "Kościoła otwartego" nie udało się żadne tej miary dzieło".. .A zatem nie tylko jest to pomyśliwane, ale zostało też pomyślane i napisane, ciutkę wcześniej niż red. Paliwoda postawił powyższą tezę, opatrzoną retorycznym znakiem zapytania. Choć nie sądzę, by były to JEDYNE wspólnoty obywatelskie, o tym może innym razem.

Dalej: Polscy modernizatorzy jakby zupełnie nie mieli pojęcia np. o kształcie amerykańskiej „prowincji” (używam tu cudzysłowu, bowiem mniejsze wspólnoty mieszkańców rozsiane po całej Ameryce, ich dziesiątki czy setki tysięcy, to z reguły wspaniały, kapitalny przykład wspólnot obywatelskich, a nie korupcji i kolesiostwa – jak w Polsce). Tam kwitnie troska o dobro wspólne. O wygląd miasteczek, o wybór stosownych osób na funkcje prawdziwych ich gospodarzy.

Tu znów nie bardzo rozumiem, czy red. Paliwoda polemizuje ze mną, czy z pewnym wizerunkiem mojej osoby, jaki przyjął. Bo jako współpracownik i wierny czytelnik Magazynu OBYWATEL, pisma, które swoją lewicowość opiera przede wszystkim na opisywaniu, promowaniu i współtworzeniu oddolnych inicjatyw społecznych (także przez nacisk wywierany na instytucjach państwowych, by faktycznie służyły obywatelowi) zdaję sobie sprawę, co jest sednem obywatelskości i że nie jest nim bynajmniej jakikolwiek centralizm, ale oparcie na wspólnotowych wartościach, na szacunku dla małych ojczyzn, zintegrowanych wspólnym mianem: "Polska". I niejednokrotnie o tym w swoich felietonach na stronie OBYWATELA pisałem.

Lekturę OBYWATELA zresztą szczerze Panu Redaktorowi polecam, choć wiem, że na prawicy (red. Ziemkiewicz na  przykład) jest w modzie dyskutowanie i pokazywanie się z zupełnie inną lewicową redakcją.:-)

Poza tym, znamienne dla prawicowego publicysty, że punktem odniesienia są dla niego Stany Zjednoczone, nasz naaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaajbliższy przyjaciel. Oczarowanie prawicy USA jest tyleż rozczulające, co dość jałowe poznawczo.

>Brzmi to absurdalnie, ale taka jest wizja modernizacji u wielu autorów postępowych. Wierzą oni w modernizację kserokopiczną. Nie chcą dostrzegać ujemnych jej stron. Więcej jeszcze. Nie pojmują, że bez ożywienia narodowej dumy, Polacy pozostaną sfragmentyzowaną masą jednostek. „Cały naród odbudowuje swoją stolicę!” – jakoś tak brzmiał slogan głoszony przez komunistów po wojnie. I efekty takiej propagandy były zdumiewające. Plan sześcioletni to w najnowszej historii Polski jedno z największych osiągnięć gospodarczych (jeśli nie największe).

Tu pochwała planu sześcioletniego ze strony prawicowego publicysty może cokolwiek zdumiewać, ale mnie poniekąd cieszy, bo pokazuje, że red. Paliwoda myśli na własny rachunek.

>Faktem jednak jest, że sama wizja indywidualnego wzbogacania się nie wystarczy, aby Polskę podciągnąć do poziomu krajów zachodnich.

Wpadam w popłoch, bo zaczynam się zastanawiać, czy mnie z red. Paliwodą jednak więcej nie łączy, niż dzieli, a jak wczoraj zauważył saligia, jestem ponoć "prawakiem wygnanym z raju". Choć przytomniej będzie zauważyć, że do podobnych wniosków można dojść wychodząc od różnych przesłanek.

>Na dokładkę w publikacjach autorów lewicy ciągle słyszę nachalnie powracające straszenie „homofobią”, „antysemityzmem”, „klerykalizmem” czy „nacjonalizmem”.

Tu już zupełnie nie wiem, czy red. Paliwoda na celownik wziął moją skromną osobę, czy pisze o publicystach "Krytyki Politycznej" czy może "Nigdy Więcej" albo "Le Mond Diplomatique". Choć oczywiście, jestem zdeklarowanym filosemitą, szowinizmem się brzydzę, jak każdą formą idolatrii, ale też nie okładam swoich przeciwników pałką antysemityzmu czy homofobii, co najwyżej sobie podrwiwam. Ale przecież i red. Paliwodzie znane są z własnego doświadczenia publicystycznego takie słabostki, więc myślę, że i mi je wybaczy.

>Przestrzegam: z tego nie będzie nic. „Tolerancja”, „samorealizacja”, nielimitowana „wolność” itd., to nie składniki aksjologii, która musi towarzyszyć głębokiej, prawdziwej modernizacji, lecz zbiór sloganów-obuchów, którymi lewicowo-liberalna elita opiniotwórcza bez ceregieli wykańcza swoich przeciwników ideowo-politycznych.

No cóż, hasła tolerancji czy samorealizacji nie są jedynie własnością lewicy, bodaj równie często i chętnie powtarzają je liberałowie, szczególnie ci mniej konserwatywni. Tu upierałbym się jednak, że pewna doza tolerancji, zgodnie z jej łacińskim źródłosłowiem, jest potrzebna dla prawidłowego funkcjonowania spoleczeństwa. Inaczej wszyscy byśmy się pozagryzali, albo spali z pistoletem pod poduchą. Osobną kwestią jest dyskusja nad granicami wolności, tu ewentualnie możemy ustalić protokół rozbieżności. Przypominam sobie jedną z dyskusji z Grim Sfirkowem, którego notki red. Paliwodzie z czystym sumieniem polecam, mimo że on liberał, gdy doszliśmy do wspólnego wniosku, że nie istnieje wolność bez odpowiedzialności: za czyny i słowa. I że ta wolność zawsze wiąże się z konsekwencjami: jedne niesie ze sobą społeczeństwo, inne etyka, jeszcze inne przynosi natura, ale wszystkie wiążą się ze sobą. Jak w tym powiedzeniu, nie wiem na iie trafnym: "Bóg wybacza zawsze, człowiek czasami, natura nigdy".

>Krótko: Panu Wołodźce przewiny wobec mnie popełnione wybaczam, ale zachęcam do bardziej panoramicznego spojrzenia na świat współczesny.

Pozostaje mi jedynie podziękować, choć mam wrażenie, że gdybyśmy dawno temu próbowali odbyć podobną dyskusję, wielu nieporozumień dałoby się uniknąć. Nie sądzę, byśmy mogli iść wspólną drogą (bo też Pan ma i większe doświadczenie i wiedzę, a przy tym temperament polemiczny zupełnie inny), ale sądzę, że dyskusja da więcej, niż zaprzeszłe niesnaski.

>Bo jutro tego świata może już nie być, a człowieczeństwo przestanie być takim, jakim je wciąż jeszcze znamy.

Jutro, albo już za dni kilka, by trzymać się tej metafory. A i człowiek dzisiejszy jest przynajmniej w naszym kręgu cywilizacyjnym mało podobny do swoich przodków.

>I więcej poczucia humoru (to a propos konterfektu diabła).

Na brak poczucia humoru nie narzekam, niemniej jednak  uważam postać diabła za zbyt ponurą i tragiczną dla kondycji rodzaju ludzkiego, żeby na porządku dziennym przejść nad takimi żartobliwościami.

>Pozdrawiam Pana Wołodźkę

Pozdrawiam red. Pawła Paliwodę.

Jest jeszcze jedna kwestia: celów i środków, które możnaby zastosować, by życie przynajmniej na tym skrawku ziemi, który jest Polską, było lepsze. Może to nas różni, że ja powątpiewam w wizję powrotu  do miłego, prawicowego hobbitonu, w którym każdym będzie pielęgnował kwiaty i wspólne wartości, gdy już ewentualnie ta wymarzona przez Pana wspaniała prawica pokona siły ciemności... Bo w większości widzę w Polsce prawicę dość schizofreniczną: z jednej strony gaworzącą o tradycyjnych wartościach, z drugiej strony wychwalającą neoliberalny walec, który tym wartościom przynosi zagładę swoim kultem pieniądza i bezrefleksyjną afirmacją egoistycznych interesów jednostki (albo korporacji, co dziwnie ze sobą współgra). A nie tędy droga do budowania jakiejkolwiek autentycznej wspólnoty.

Po industrializacji, informatyzacji, w świecie koncernów i wszechobecnych logo, świecie strzeżonych osiedli, wyobcowania i wymuszonej emigracji za chlebem i godniejszym życiem, luksusów dość wąskiej elity i skromnego życia na kredyt sporej części społeczeństwa trzeba szukać nowych sposobów na uleczenie "okaleczonego świata". Z tym zastrzeżeniem, że nigdy nie będzie on doskonały.

ps. Dziękuję kompletnie mi nieznanej komentatorce "Koszula Słowackiego", za polemikę pod notką red. Paliwody. W zasadzie tam już większość zostało powiedziane.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka