Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
518
BLOG

Raz dwa trzy, jutro w pustce znikniesz Ty

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 12

Nic w Polsce nie zmieni się na lepsze, jeśli nie zbudujemy rzeczywistych struktur społeczeństwa obywatelskiego, opartego na empatii i szacunku, poczuciu odpowiedzialności za siebie nawzajem. Ale wiem, jak to trudne.

Jedliśmy wczoraj obiad na tarnowskiej Starówce, gdy chyba Petros Tovmasyan, albo Marcin Kędzierski z Klubu Jagiellońskiego poinformował o tragedii, próbie samospalenia zdesperowanego człowieka. To, co się dzieje w Polsce po tragedii smoleńskiej, to narastanie frustracji i desperacji ludzi, emocji prowadzących do przelewu krwi, pewnie zostanie kiedyś ujęte w podręcznikach historii i socjologii, ale póki co wszystko to dzieje się w jakiejś olbrzymiej próżni, w wielkiej samotności.

Ta wiadomość była straszna, dla mnie w tamtej chwili straszna podwójnie: myślami byłem jeszcze przy wnioskach z Forum Młodych Liderów, pod dużym wrażeniem entuzjazmu i ciekawości świata pokolenia dwudziestolatków, rozmów o polskiej przyszłości, o aktywności młodych ludzi z Polski, Europy Środkowo-Wschodniej, a tu: zimny prysznic, skrzek, gorzej jeszcze: swąd rzeczywistości.

Oczywiście, zaczęły się rozmowy, jakie pojawią się interpretacje, jak zareaguje premier, jak partie opozycyjne. To chyba też było dość naturalne, a w jakiś sposób – straszne – bo co to jest za „wielka polityka”, która coraz częściej karmi się tragediami ludzi, wciąga ich w swoją orbitę, niszczy. Co to ma wspólnego z polityką jako troską o polis?

W tym wszystkim najbardziej okropna jest samotność ludzi, którzy cierpią, ich bliskich, dla których przekaz medialny nagle staje się czymś nieznośnym, wchodzącym w ich intymność, plugawiącym ją. Ich samotność i słabość: bo jak mogą się przeciwstawić logice rozgrywek politycznych, politycznego marketingu, medialnego żerowania na coś okrutniejszych sensacjach. Życie publiczne? Debata publiczna? To wszystko staje pod znakiem zapytania.

I jeszcze jedno: atomizacja, osamotnienie, brak faktycznej wspólnoty. Człowiek, który dokonał samospalenia, był zdesperowany, sam na sam z niesprawiedliwością, która go spotkała. Teraz wielu polityków mu współczuje. Publicyści wezmą go na pióra. Komentujemy to wydarzenie jako blogerzy. Po fakcie. Po tragedii. Przez chwilę zapewne.

To wszystko pokazuje naszą własną bezradność. Przyczajenie, zamknięcie się we własnym świecie, własnych sprawach. Inne narody buntują się wspólnie, Polacy, jak się okazuje, giną samotnie. Dawno temu była Solidarność i tłumy na papieskich pielgrzymkach. Stosunkowo niedawno: ruch Solidarnych. A teraz? Teraz jest już kolejna, samotna ofiara własnych i cudzych frustracji, niezgody na polską rzeczywistość. Trochę jak w wyliczance: na kogo wypadnie, na tego bęc. A pozostali stoją odwróceni, zainteresowani własnym przeżyciem. To się zdaje nazywa fachowo przypadkowe społeczeństwo.

Diagnoza społeczna? Zbyt wiele miałbym do powiedzenia, a nie chcę dziś jątrzyć. Ale nie da się wszystkiego zrzucić na polityków, media, elity. Nie wzięli się znikąd.

Raz, dwa, trzy, jutro marnie skończysz Ty – ładna wyliczanka na początek kolejnego dziesięciolecia III RP.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka