W peryferyjnym kraju, jakim jest Polska, także toczy się wojna. Podwyższenie wieku emerytalnego, coraz więcej śmieciowych umów o pracę, „zwijanie kraju” – czyli stopniowy upadek infrastruktury społecznej i technicznej, szczególnie na prowincji (wiem, wiem, to nudne, choć ostatnio nawet "Rzepa" o tym pisze), dęte koko-igrzyska, których ponoć nie wypada zakłócać, bo „co powie świat”... - by żyło się lepiej, nielicznym.
*
„Nasze bankowe i emerytalne oszczędności wykorzystywane są do niszczenia i wyzysku społeczeństw krajów III świata, które dzięki temu utrzymywane są w nędzy? O tym się w codziennych programach ekonomicznych nie mówi. (…) Ślepa i bezwarunkowa wiara w konieczności powiększania kapitału przy użyciu globalnych transferów finansowych to nie tylko nędza, dewastacja środowiska i utrzymywanie się przy władzy antydemokratycznych reżimów gdzieś na końcu kuli ziemskiej. Na Zachodzie też nie bez zmian – ubywa wartościowych miejsc pracy zastępowanych śmieciowym zatrudnieniem” –
stwierdza na swoim blogu Mateusz Klinowski, po obejrzeniu filmu
„Zaróbmy jeszcze więcej” Erwina Wagenhofera.
Miałem także okazję obejrzeć ten film, przygotowując się do
9. Planete+ Doc Festiwal. Pisanie o pułapkach globalnego rynku jest o tyle niewdzięczne, że spotyka się zwykle z zarzutem bezalternatywności systemu, lub zostaje zwekslowane w zwyczajowych wojnach prawicy i lewicy. Zwykle nie uwzględnia się przy tym faktu, że 1) każdy system do pewnego momentu historycznego wydawał się bezalternatywny, tymczasem albo upadał, albo ulegał znacząco idącym korektom; 2)
kontestacja korporacyjnego porządku gospodarki, zawłaszczającego ustroje polityczne i życie społeczeństw i jednostek płynie często z bardzo różnych źródeł i przejawia się w wieloaspektowych działaniach, wykraczających poza dość dogmatycznie/sztampowo zdefiniowane lewicę i prawicę.
Film Wagenhofera przedstawia dwie logiki: logikę świata graczy kapitałami i logikę tych, którzy są niejako nawozem dla hipermobilnych instytucji finansowych traktujących (własny) zysk jako jedyny punkt odniesienia i sposób oceny rzeczywistości: wolnych od etyki, zobowiązań społecznych, kontroli państw. Dla banksterów społeczeństwo rzeczywiście nie istnieje: istnieją jedynie ich raje podatkowe, system spekulacji, „latające fabryki”, lobbing wywierany na różnego rodzaju instytucjach: od rządów, przez partie polityczne, po instytucje naukowe i – a jakże – media. To właśnie media opowiadają świat globalnego rynku tak, by w głowach jak najmniejszej liczby konsumentów powstały wątpliwości co do tego, kto tu jest katem, kto ofiarą, dla kogo zysk, a komu ochłapy.
W peryferyjnym kraju, jakim jest Polska, także toczy się ta wojna. Podwyższenie wieku emerytalnego, coraz więcej śmieciowych umów o pracę, „zwijanie kraju” – czyli stopniowy upadek infrastruktury społecznej i technicznej, szczególnie na prowincji (wiem, wiem, to nudne, choć ostatnio nawet "Rzepa" o tym pisze), dęte koko-igrzyska, których ponoć nie wypada zakłócać, bo „co powie świat”... - by żyło się lepiej, nielicznym. Notabene, jednym z tych peryferyjnych, postkolonialnych (postsowieckich) krajów, w których na serio toczy się wojnę przeciw hegemonii globalnego rynku w jego europejskim wydaniu, są Węgry. W konserwatywno-liberalnej perspektywie polskiej opinii publicznej to jakby mniej widać. Ale polityka rządu Orbana jasno pokazuje: jeśli państwo chce odzyskać swoją podmiotowość, musi to zrobić także naruszając interesy transnarodowych grup kapitałowych. Narzędzia i metody beneficjentów istniejącego systemu dość precyzyjnie pokazuje "Zaróbmy jeszcze więcej". I nie mają one wiele wspólnego z kampaniami reklamowymi na użytek mas, bynajmniej.
Zachęcam zatem do zajrzenia pod podszewkę „najlepszego z systemów”. Film Wagenhofera jest do znalezienia w Sieci. Oczywiście, zachęcam tylko tych, którzy zniosą fakt, że gorzko smakują małe radości ofiar...
Fot. Krzysztof Wołodźko
*
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka