Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
97
BLOG

O siedmiu krasnoludkach i sierotce Marychu, cz. V

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 5

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma adekwatnymi akweduktami był sobie Zakład Ubezpieczeń Społecznych... [Ooooż ty! Ryp! Dup! Z bani mu! Z liścia! Do mnie! Ku mnie! Uuuuuuuuuuch! Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeb! Uch! Oj.]

CONSOLAMENTUM: Przepraszam za usterki techniczne. Miałem włam z innego bloga. 

W każdym razie: dawno, dawno temu za górami, za lasami, itd. było sobie baśniowe królestwo a w nim wewnętrznie nieuporządkowana sierotka Marysia zamknięta w wysokiej wieży. I nie wiedziała, nieszczęsna, że nienawiść zatruła już krew pobratymczą i że wojenka na dniach.

Był wieczór. Marysia uczyła się właśnie, jak jeść bezę z wielkiej księgi „Ę, Ą, Bułkę Przez Bibułkę, Sawołarw Wiwr dla Elyt y Prostaczków Jednakowoż Napisany Byle Była Z Tego Dla Nas Kasa”, pióra znakomitej Dżolanty z Zasad Zasadowej. Szło jej całkiem nieźle, gdy rozszumiały się wierzby płaczące i zaszeleściły szuwary i kraaaaaa, kraaaaaaaaaaa! – zabrzmiało. Normalnie jak u Edgara Alana Poe.

- Rumburak, czego tu? – wydęła słodkie usteczka sierotka Marysia a w zezowatych oczkach zalśniła obietnica rozrywki.

- Mam Witkę Nie-Czapkę – obwieścił triumfalnie Rumburak.

Zrobiło się cicho. Michaśka z Lubiewa, co sobie „przędź się, przędź wrzeciono” nuciła, robiąc na drucie (drugi drut gdzieś akurat zapodziała) zastygła z wrażenia.  Marysia, sierotka zresztą, też coś skumała.

- Znaczy dziesięć plaśnięć na gołą pupę i zwiewamy? – mruknęła z ambiwalencją w głosie. Rumburak tylko kiwnął głową...

***

 ...Do karczmy „Pod 24 godzinkami” krasnale miały już w sumie niedaleko. Szły i gadały, jak to krasnoludy mają w zwyczaju:

- Widziecie, Obczyk, pamiętam czasy, bom o te 500 lat starszy od Was, jak po lasach biegały Mymłony, a w Żacholeckim Lesie roiło się od półdupów... – tu Sergiusz z Okraski pociągnął faję i gadał dalej... – Bo też rzadko rzadko kto widuje dziś Mymłony. A bywało drzewiej, że cne a nadobne dziewice powiadały do kawalerów: „połóż głowę na Mymłonie”. I gdy taki jeden z drugim, krasnolud, ludź a nawet elf złożył głowę na grzbiecie Mymłona mógł liczyć na przychylność i dozgonną miłość  swojej kobity. I na  rzadkie wizyty teściowej...

- A te półdupy? – podchwycił Obczyk. – Toż i dziś ludziowie powiadają: „czego wyglądasz jak półdupy zza krzaka?”.

- Heh! -  roześmiał się Sergiusz - Półdupy były to zwierzęta srogie a ogromne, jak ludziowe bizony, tyle że mięso żarły, a zamiast ogonka zad zdobiła im stokrotka... A to przysłowie... Uch, to sobie wyobraź, jak półdupy na ofiary polowały... – i zachichotał okrutnie.

- Ech, żeby już w karczmie posiedzieć – mruknął po chwili Obczyk z wyrzutem. – I bilety na żywolota wykupiłem... A my tak na piechotę...

- A na jakie linie? – mruknął Sergiusz z Okraski.

- Pinochet Airlines...

- I ty się q..., dziwisz...

- Bilety były gratis!

- Tak – Sergiusz ugryzł kęs chleba – w jedną stroną.

...przed sobą widzieli już Zielony Las, a na horyzoncie karczmę „Pod 24 Godzinkami”. I żeby dodać sobie animuszu, zanucili starą, krasnoludzką pieśń: „Młoty w dłoń, kujmy broń, miotnie stal, czerwoną iskrę w dal” – bo przeca na czym jak na czym, ale na snycerce krasnoludy się znają...

Nie wiedziały, krasnoludy, rozśpiewane i znaglone długą drogą, że nad ich głowami kracze kruk, a wychłostana po siedzieniu sierotka Marysia klnie pod nosem: „Ja mu się odwdzięczę, żeby mu tak Dżolantę z Zasad Zasadową przyszło na pamięć wkuwać!”. A była to w jej ustach groźba największa ze straszliwych.

Ciąg dalszy nastąpi. Był to póki co ostatni z odcinków retrospektywnych.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka