Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
663
BLOG

Polska, czyli hiperbola. Nie tylko o Frasyniuku

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Hiperbola to trop retoryczny, odmiana metafory, która polega między innymi na wyolbrzymieniu pewnych cech rzeczy, zwierząt, ludzi, społeczności. Gdy mówimy za Psalmistą: „a nad śnieg wybieleję” - używamy hiperboli. Gdy czytamy kryminał zatytułowany „Ciemność mroczniejsza niż noc” - wiedzmy, że jego nazwa to właśnia hiperbola. Rzeczy jaśniejsze niż słońce, słodsze niż sama słodycz – wszystko to hiperbole. 

Polska debata publiczna też jest oparta na hiperbolach, na przesadzie, na nieodpowiednim słowu danym rzeczom i sprawom. Władysław Frasyniuk, politycy opozycji, „Gazeta Wyborcza” - chętnie snują wątpliwe analogie, że dawny działacz „Solidarności” jest dziś traktowany jak za czasów PRL. „Znów przyszli po niego o świcie” - pisze „Gazeta Wyborcza” i zapewne niejeden jej czytelnik i czytelniczka nucą pod nosem rzewnie „Gdy tak siedzimy nad bimbrem / Ojczyzna nam umiera / Gniją w celach koledzy / Wolno się kręci powielacz / Drukujemy ulotki / O tym, że jeszcze żyjemy / Grozi nam za to wyrok / Dziesięciu lat więzienia”. I to jest bzdurna, te chybione analogie z PRL, niebezpieczna o tyle, że prowadzi do erozji pamięci o pierwszej „Solidarności”, przerabia prawdziwe, wielkie krzywdy na farsę, tragikomedię uprawianą pod bieżącą potrzebę polityczną.

A po drugiej stronie mamy polityka Prawa i Sprawiedliwości, który porównuje Julię Przyłębską z Anną Walentynowicz. I to jest również tragikomedia, bo pani Przyłębska nie ma jednej dzięsiątej tego ciężaru biografii co matka Solidarności. I nie powinno się suwonicowej ze Stoczni Gdańskiej wykorzystywać do nobilitowania gwiazd z własnego politycznego firmamentu. Bo te gwiazdy może szybko zgasną, a niesmak pozostanie. Przynajmniej u tych, co nie lubią użytecznych tu i teraz hiperboli.

Nie chodzi tylko o bieżącą politykę. My żyjemy symoblami z przeszłości – większość naszego współczesnego imaginarium zbudowane jest na odniesieniach do PRL. W znacznej mierze dlatego, że naszą rzeczywistość po 1989 roku budowali ci, których na początku lat 90. XX w. profesor Bronisław Łagowski opisał w głośnym wtedy „Liście otwatym do trzydziestolatków”. Nie był to zresztą przychylny obraz pokolenia młodej wówczas opozyzji i jej starszych mentorów, list pisany był przenikliwie lecz stronniczo.

Żyjemy pod dyktando wyobrażeń byłej opozycji. W Polsce „precz z komuną” krzyczą i ci z PiS, i ci z KOD, i przedsiębiorca oburzony, że w ogóle istnieje prawo pracy, i urzędniczka, wściekła na niekompetentnych przełożnych z politycznego zaciągu. „Precz z komuną!” - wołają wciąż i profesorowie, i studenci – a każdy rozumie przez to, co chce. Dziennikarze i najtęższe publicystyczne głowy z „Wyborczej” też dziś wołają „precz z komuną”, co prawda nie pod adresem tzw. ludzi honoru, ale Prawa i Sprawiedliwości, ale nie o logikę przecież chodzi.

Byłoby to wszystko nawet zabawne, tylko że tak naprawdę nie mamy innego powszechnego języka, żeby mówić o świecie w sposób prosty i zrozumiały dla ogółu, przekazujący emocje i dążenia. Zatem jedni się bawią w grupy rekonstrukcyjne, i drudzy się bawią w grupy rekonstrukcyjne. Jedni się mają za żołnierzy wyklętych, inni – jak Frasyniuk – z dziesięciu minut przesłuchania robią PRL-owską represję. 

A gdzie w tym wszystkim Polska „tu i teraz”, o której trzeba mówić bez hiperboli? Jak zwykle – bez wielkich słów jest nieciekawa.


To zapisana wersja mojego cotygodniowego felietonu dla Polskiego Radia 24. Wersja do odsłuchania pod linkiem.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo