Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej podczas niedawnego Forum Europa-Ukraina w Jesionce k. Rzeszowa przypomniał ambitne plany rządu dotyczące naszej polityki energetycznej. Chodzi o stworzenie hubu gazowego, który obsługiwałby kraje regionu. Europa Środkowa jest właściwie uzależniona od jednego dostawcy - czyli rosyjskiego Gazpromu - przypomniał Naimski. Dlatego potrzebujemy nie tylko zróżnicowania źródeł surowca, ale także dywersyfikacji dostaw.
Nasza sieć przesyłowa musi zmienić główny kierunek wschód-zachód na północ-południe: tak by przez Polskę szedł gaz z szelfu norweskiego w kierunku Adriatyku. Zdaniem wiceministra Naimskiego przebudowa całego systemu, zwiększenie jego przepustowości i wydajności, wzmocni naszą pozycję w regionie. Po 2022 roku te plany mają stać się faktem. Być może wtedy do Polski popłynie gaz via Baltic Pipe. To - mówiąc w skrócie - projekt oparty na połączeniu i wzmocnieniu energetycznej sieci norweskiej z duńską i polską.
Nie jest tajemnicą, że Baltic Pipe to projekt zdecydowanie konkurencyjny dla zdecydowanie niebezpiecznego dla Polski pomysłu znanego jako Nord Stream 2. Kanclerz Angela Merkel przekonuje, że to projekt ściśle gospodarczy. Ale nie mamy najmniejszego powodu, by jej wierzyć w tej sprawie. Nord Stream 2, podobnie jak Baltic Pipe, to pomysły gospodarcze, owszem, ale o olbrzymim znaczeniu geopolitycznym. Po prostu: gospodarka jest współcześnie najsilniejszym determinantem wedle którego funkcjonują zarówno poszczególne państwa, całe regiony, jak i glob. Z pomocą swojego gazu i gazociągów Rosja może trzymać w szachu, albo poważnie szkodzić całej Europie Środkowej. I na niej zarabiać, choć z polskiej perspektywy patrząc, im mniej w budżecie Kremla, tym lepiej. Im bardziej uniezależnione od rosyjskiego surowca będą ościenne kraje – tym mniej pieniądzy Moskwa będzie miała na swoją armię, dyplomację, wydatki wewnętrzne. Wypadałoby to postrzegać jako jeden z istotniejszych celów naszej polityki międzynarodowej – to nam powinien dyktować instynkt samozachowawczy.
Można tylko pomarzyć – jak wspaniale by było, gdyby 99 proc. rozmów w mediach dotyczyło nie teatrzyka cieni, który obserwujemy na co dzień w mediach społecznościowych, ale twardych zagadnień społecznych i gospodarczych. Także dyskusji o polskiej niezależności energetycznej, której potrzebujemy, jeśli naszej państwo nie ma zależeć jedynie od łutu szczęścia i koniunktur geopolitycznych. Niestety, czasem się zastanawiam, patrząc na nasze problemy z budową sprawnego państwa i faktycznie polskiego kapitału, czy zdajemy sobie sprawę, że przez trzy dekady transformacji zmieniliśmy jeden, bardziej opresywny model kolonialnej zależności, na inny, przyjemniejszy, ale coraz wyraźniej utrudniający rozwój.
Gdyby udał się pomysł z Baltic Pipe, może byłaby to dla naszej klasy politycznej zachęta, żeby o wiele bardziej serio potraktować nie tylko gospodarcze, ale i polityczne sojusze ze Skandynawią. Tylko Norwegia, z Rosją za miedzą, jest znakomitym przykładem bogatego społeczeństwa, państwa dobrobytu, sprawnego rynku i silnego kapitału. I nie chodzi tylko o to, że oni mają surowce. Chodzi także o pomysł na państwo, u nas przez długie lata transformacji oddawane w zarząd najemnikom zachodniego kapitału.
To zapisana wersja mojego cotygodniowego felietonu dla Polskiego Radia 24. Wersja do odsłuchania pod linkiem.