coryllus coryllus
2872
BLOG

Pan Bielecki

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 16

Każdy kto jechał kiedyś z Warszawy do Kazimierza Dolnego drogą mniej uczęszczaną prowadzącą obok starego wiatraka w Sobieniach i dalej przez Samogoszcz, przez Pawłowice i Stężycę w końcu, musiał zauważyć stojącą tuż przed tą ostatnią miejscowością wielką szklarnię. Paliły się w niej cały czas setki lamp, przez co nocnym podróżnym wydawało się często, że w lesie pod Stężycą nie stoi szklarnia, ale odbywają się sabaty czarownic lub wylądowało tam UFO. Szklarni, w której mieściła się druga co do wielkości hodowla anturium w Europie, już nie ma, została rozebrana, a właściciel postawił sobie nową nieco dalej, w kierunku Warszawy. Dziś pozostał tam jedynie plac, z którym wyraźnie widać dziwny biały budynek przypominający nieco dworek, nieco renesansową willę. Bryła tego budynku przefiltrowana jest jednak przez formy modernistyczne, rodem wprost z początku XX wieku. Budynek nie wygląda najlepiej, biały tynk sczerniał miejscami i widać to nawet z drogi, otoczenie także nie za bardzo harmonizuje z tą rezydencją. Całość robi wrażenie raczej przygnębiające. Może właściciel budynku i szklarni zarazem planuje tam coś zmienić, czego szczerzę mu życzę, dziś jednak jego rezydencja nie ma już dawnego uroku. Budynek ten, o którym na początku lat dziewięćdziesiątych pisało się jak o objawieniu, a rozmaici eksperci nazywali go nowoczesnym palladianizmem i od jego powstania datowali pojawienie się w Polsce architektury postmodernistycznej, zaprojektowany został przez Czesława Bieleckiego kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Warszawy. 

W tej samej miejscowości Bielecki zaprojektował jeszcze treny rekreacyjne nad martwą odnogą Wisły, tak zwaną Łachą, które niestety nie zostały jeszcze zrealizowane i nie widomo czy dojdzie to kiedykolwiek do skutku, bo koszta tego przedsięwzięcia są ogromne, na pewno przekraczające wieloletni budżet małej miejscowości.
 
Czesław Bielecki ma opinię zdolnego architekta, świetnego organizatora, znakomitego publicysty i dowcipnego człowieka. Czy to jednak wystarczy, żeby być prezydentem stolicy i pełnić tę funkcję tak aby zapisać się dobrze w pamięci mieszkańców? Dziś, przed wyborami, trudno wyobrazić sobie lepszego kandydata. Po czterech latach nieudolnych rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz wydawać się może, że Bielecki ze swoim architektonicznym doświadczeniem i wiedzą będzie lekiem na całe zło, przemawia za nim również to, że nie należy do PiS, a jedynie z nimi sympatyzuje, przemawia za nim techniczne i artystyczne wykształcenie, dobrze umeblowana głowa i sposób myślenia znamionujący praktyka. Tylko czy to wystarczy, by być prezydentem miasta takiego jak Warszawa, w którym nie można od dwudziestu lat zbudować potrzebnych mostów, w którym każda inwestycja jest oprotestowana przez lobbystów, hobbystów i Bóg jeden wie jeszcze kogo? Bielecki wybory wygra, jestem tego pewien już dziś, bo trudno sobie wyobrazić lepszego kandydata na start w tych wyborach. Pozostaje jednak kwestia – co potem. Ma bowiem Czesław Bielecki także opinię człowieka upartego, skłonnego do gwałtownych reakcji i przywiązanego do swoich pomysłów i koncepcji. Czy wobec tego wytrwa on w deklarowanej dziś sympatii dla Prawa i Sprawiedliwości? Czy nie dojdzie pomiędzy nim a prominentnymi działaczami partii, którzy – jak jeden prawie, może z wyjątkiem prezesa Kaczyńskiego – różnią się odeń wszystkim? Zobaczymy.
 
Bielecki polityk ma za sobą udział w nieszczęśliwym i wielokrotnie wyszydzonym „Ruchu  STU”, który założył swego czasu Andrzej Olechowski. Powstaniu tego ruchu towarzyszyło sprokurowane na poczekaniu przez ulicę hasło – nasz program to sto gram. Organizacja ta miała „zagospodarować” niechętnych „oszołomom”, prawicowo nastawionych młodzieńców, zwolenników pragmatyzmu i liberalizmu, takich dzisiejszych „młodych wykształconych z dużych miast”. Swego czasu także media ekscytowały się laptopem, który syn Bieleckiego przyjął z rąk przedstawiciele ambasady chińskiej. Kilka miesięcy temu zaś kolorowe pisma doniosły, że Czesław Bielecki po śmierci żony  związał się ze znaną autorką serialowych scenariuszy Iloną Łepkowską. Wszystko to zostanie na pewno przypomniane przez tabloidy i telewizje. Oczywiście wyjdzie to Bieleckiemu jedynie na dobre. Pozytywny stosunek do Chin, gospodarczy pragmatyzm, nowa żona znana z telewizji i udział w organizacji politycznej firmowanej przez Olechowskiego – to wszystko powinno przyciągnąć elektorat, którego PiS-owi brakuje.
 
Wszak „Prawo i Sprawiedliwość” nie usiłuje skokietować tą kandydaturą ludzi związanych z ojcem Rydzykiem tylko elektorat stojący w sektorach od radia „Maryja” bardzo odległych. Bielecki jest więc pod każdym względem kandydatem znakomitym. Jest tylko jeden problem – czy on się nie pokłóci z tymi, którzy dali mu legitymację do startu w tych wyborach. Kłótnia bowiem pomiędzy PiS a Bieleckim nie będzie jakimś takim brzdąkaniem i dukaniem jak to ma miejsce w przypadku Migalskiego, który wylewa swoje gorzkie żale na blogu. Konflikt z Bieleckim, człowiekiem upartym i nie idącym na łatwe kompromisy, może być prawdziwym trzęsieniem ziemi, od którego zadrży Warszawa i okolice.
 
Bywają jednak różne konflikty, niektóre z nich mają siłę niszczącą, wypalają wszystko do cna, a inne są źródłem inspiracji i mogą stać się zalążkiem czegoś dobrego. Bielecki zaś to przede wszystkim budowniczy, pamiętajmy o tym. To nie jest facet wyszkolony w burzeniu tylko w budowaniu, nawet jeśli ktoś tam powiedział kiedyś o nim, że lubi się kłócić i nie ustępuje łatwo. Warszawa więc może na tym skorzystać. Trzeba jednak poczekać do wyborów i zobaczyć co też wymyśli dotychczasowa pani prezydent, by utrzymać się na stołku.
 
Bielecki ma jeszcze jeden ważki argument w ręku. Jest to pozornie argument doraźny i łatwy do zbicia, ale tylko pozornie. Czesław Bielecki jest autorem projektu pomnika upamiętniającego ofiary Katastrofy Smoleńskiej. Ma mieć ów pomnik postać wypolerowanego granitowego bloku z pęknięciem, w którym płonąć ma znicz. Pomnik ten jeśli uda się go ustawić przed pałacem, a jeśli Bielecki wygra wybory to na pewno się uda będzie początkiem załagodzenia sporu o krzyż, a być może zakończy ów spór definitywnie. Trudno będzie wówczas mediom i politykom PO wmawiać ludziom, że PiS dąży do konfrontacji i jest partią „prawie faszystów”, w dodatku sfanatyzowanych i niezdolnych do porozumienia, której politycy łączą się z tłumem i maszerują z pochodniami.

ZAinteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka