coryllus coryllus
3418
BLOG

O co chodzi w polityce wschodniej?

coryllus coryllus Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 89

Zacznę od ogłoszenia, bo potem znów zapomnę. W sobotę 17 grudnia będę sprzedawał nasze książki na jarmarku Radia Wnet w dawnym budynku liceum im. Hoffmanowej., za hotelem Marriot. Jarmark zaczyna się o 9.00 a kończy około 14-15. Zapraszam. Będę miał nową, holenderską Szkołę Nawigatorów.

 

Ostatnie dyskusje na blogu toczyły się wokół dwóch kwestii: decyzji personalnych Donalda Trumpa i nagród filmowych we Wrocławiu. Te pozornie odległe sprawy mają jednak kilka punktów stycznych, o których dziś opowiem. Na początek jednak wyjaśnienie kwestii znajdującej się w tytule. O co chodzi w polityce wschodniej, w Międzymorzu, czy jak to chcemy nazwać. Od X wieku, a może i wcześniej zawsze o to samo – żeby szlak handlowy pomiędzy Konstantynopolem a Nowogrodem Wielkim kontrolowali Normanowie. Reszta to didaskalia. I nie ma doprawdy znaczenia, czy Normanowie są akurat Normanami czy Kompanią Moskiewską, czy też kolegą Donalda Trumpa. To są sprawy drugorzędne. Podobnie jak to czy Konstantynopol nazywa się Stambuł czy jakoś inaczej, a Nowogród Wielki to Petersburg. Istotne jest, by kontrola szlaku handlowego znajdowała się we właściwych rękach. A także o to by szlak ten był czynny. Jego drożność gwarantować mają lokalni kacykowie, którzy pilnują, za odpowiednią prowizję, bezpiecznego i spokojnego przepływu towarów. Oczywiście szlak jest zbyt ważny, by pozostawał długo w rękach Normanów, ale to oni wywierają zawsze największy nacisk, choć są też inni. Cała historia Europy Wschodniej to dzieje walki o kontrolę tego szlaku. Ponieważ my sobie dziś zawracamy głowę Chinami i dyrdymałami o szlaku jedwabnym, a do obsługi propagandowej tej ściemy wynajęci są różni „poważni naukowcy” tacy jak Bartosiak, na najważniejszy w naszych okolicznościach politycznych kierunek – północ-południe – nikt uwagi zbytniej nie zwraca. To się jak mniemam zmieni i to już niebawem.

Tak jak to już nieraz ustalaliśmy w perspektywie historycznej rzecz wyglądała następująco – Polska i Litwa były na obszarze, przez który przebiegał szlak z Konstantynopola do Nowogrodu, ekspozyturą banków weneckich. I w związku z tym cała międzynarodowa polityka Polski powinna być prowadzona tak, by utrzymać za wszelką cenę prosperity tych banków. To oczywiście było trudne, być może niewykonalne, ale słuszne. Koniec potęgi weneckiej to oczywiście także koniec Rzeczpospolitej. Rosja na interesującym nas obszarze reprezentowała interesy Londynu, a za czasów Piotra Amsterdamu. Kozacy zaś, zależnie od tego który ataman był przy władzy, albo Londynu, albo Paryża. Oczywiście swoje interesy mieli tu też Niemcy i banki południowo-niemieckie oraz Genueńczycy. To jest właściwa siatka powiązań, to jest – jak to ładnie kiedyś określił kolega onyx – poziom płyt tektonicznych, na których poustawiano nasze domy, rozpostarto pola i lasy. Pytanie istotne na dziś brzmi – czy rola Rosji, jako nadzorcy szlaku północ-południe już się definitywnie skończyła? Na razie, wskutek pogłosek o znajomości jednego pana z drugim panem, wszyscy wróżą, że nie, nie skończyła się, a przez to Polska musi na wszelki wypadek szykować obronę terytorialną, żeby ta – kiedy jeden pan zapomni o wcześniejszych ustaleniach i posunie się za daleko - walczyła ze specnazem. Ponieważ jednak przyjaźnie osobiste w pewnym wieku to jest rzecz mocno problematyczna i krucha, może się zdarzyć, że parę osób żyje złudzeniami, to znaczy, że owe porozumienia nic nie znaczą, a owa przyjaźń służy temu jedynie by ze środkowej Europy usunąć wpływy Jurka Sorosa, który zniedołężniał i plecie trzy po trzy, ale jak ta ropucha siedzi na wielkich skarbach. Aha, nie wiem czy widzieliście, ale po sieci krąży zdjęcie pana Jurka, czy też rzekome jego zdjęcie, w mundurze SS. Ktoś wywlókł też, bo słowo „przypomniał” jest tutaj raczej nie na miejscu, z czeluści internetu wywiad, w którym pan Jurek opowiada, że wraz z innymi niemieckimi pomagierami odbierał węgierskim żydom mienie, kiedy ich ładowano do wagonów jadących do Oświęcimia. Takich rzeczy nie wyciąga się przypadkiem, szczególnie kiedy znane jest zaangażowanie pana Jurka, w kampanię prezydencką w USA po stronie całkiem niewłaściwej.

Tak więc trudno dziś ocenić do czego posłuży przyjaźń Putina z tym drugim, bo może wyniknąć z tego całkiem niezła chryja. Jaki to ma związek z filmami. Prosty. Każda polityka obudowana jest propagandą. Polityka handlowa także, jeśli więc mamy jeden czy drugi kanał przerzutu towarów, to musimy w oczach zaangażowanych w ten proceder akcjonariuszy przedstawić jakoś ludzi, którzy tego kanału strzegą. Trzeba napisać jaką relację z podróży, oswoić jakoś osoby angażujące swój kapitał z wyglądem i obyczajami tych dzikusów. Tak było dawniej, a teraz jest trochę inaczej. To znaczy nigdy nie mamy do czynienia z sytuacją, kiedy lokalsi przestają być dzikusami. Oni mogą być co najwyżej dobrymi dzikusami, albo złymi dzikusami. Cały czas jednak pozostają na poziomie Irokezów. Wczoraj w jednym z komentarzy pojawiła się informacja, że nowy film Patryka Vegi o Pitbullach święci triumfy na Wyspie. Jasne, że święci, Normanowie chcą zobaczyć, jak dziś wyglądają ludzie, którzy mają strzec szlaków północ-południe. Muszą mieć pewność, że są to osoby właściwe, to znaczy, że mają te wszystkie cechy, które gwarantują spokój na szlakach, a przy tym niezbyt rozgarnięte i trochę dziecinne, jak to dobre dzikusy. I w filmie Vegi mamy właśnie to wszystko. Widzimy ostrzyżonego na Irokeza barbarzyńcę, który miętoś cycki swojej kobiety, a do tego jeszcze ściga przestępców. Ci są brutalni, źli, ale przegrają, bo barbarzyńca jest bardzo skuteczny. W ogóle cały system ochrony szlaku jest bardzo skuteczny, a do tego dyskretny, bo wodzowie plemion pokazywanych w filmie Vegi, w ogóle nie kumają o co tak naprawdę chodzi o plotą jakieś dyrdymały bez związku z sytuacją. To się musiało podobać na Wyspie, nie mogło być inaczej. Nie może się też zdarzyć, by jakikolwiek polski film o innej niż Pitbull wymowie pojawił się na ekranach kin w obcych krajach. Nawet polscy antysemici przestaną być modni, bo nadszedł czas flekowania pana Jurka, wstrętnego sługusa nazistów, który odbierał walizki z ciuchami swoim braciom. Jest nawet gorzej, ceny książek o panu Jurku lecą w dół, bo nikt już tego badziewia nie chce brać do ręki. Idą nowe czasy, tylko czy my do nich dorośliśmy? Te dziewczyny co się pobiły we Wrocławiu o całkiem bezwartościową figurkę chyba dorosły, ale z nami może być różnie. Nie skapowaliśmy o co chodzi z tymi filmami i nie zrozumieliśmy co to dokładnie znaczy „Wrocław europejską stolicą kultury”. Musimy jednak jakoś z tym żyć….

 

Chcemy wydać w nadchodzącym roku wielki i bogaty album o Sacco di Roma, czyli spaleniu Rzymu przez protestantów w roku 1527 i na ten projekt potrzebujemy pieniędzy, bo sam nie zgromadzę takiego budżetu. Autorem tej pracy będzie Tomek. Jeśli ktoś ma taką wolę niech pomoże. Oto numer konta:


 

41 1140 2004 0000 3202 7656 6218


Wszystkich tradycyjnie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że do 1 stycznia trwa duża promocja na niektóre tytuły. 

Targi Bytomskie odbędą się w przyszłym roku w pierwszy weekend czerwca, wszystkich już teraz serdecznie zapraszam



 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka