Ron Schwarz Ron Schwarz
262
BLOG

Audytor Czarneckiego

Ron Schwarz Ron Schwarz Polityka Obserwuj notkę 2

Interesującym nowym wątkiem w aferze KNF jest zarzut dotyczący nacisków na audytora. Czarnecki twierdzi, że Zdzisław Sokal, członek KNF z ramienia Prezydenta, wywierał nielegalne naciski na audytora. Wg. Czarneckiego, audytor miał być na granicy zawału wobec poddawania go groźbom ze strony Sokala.

Audytorem Getin Noble Bank (GBN), którego akcjonariuszem jest Czarnecki, był jeden z biegłych rewidentów zatrudnionych w firmie EY. Zespół prasowy EY wydał oświadczenie zgodnie, z którym kontakty między audytorem a KNF odbywały się w ramach obowiązującego prawa.

Zarzuty Czarneckiego dotyczące wpływu na wynik audytu uderzają nie tylko w Sokala. Jedno, to naciski formułować. A co innego, naciskom tym ulegać. A zatem, rzucając cień na obiektywizm audytu, Czarnecki stawia w kiepskim świetle również firmę EY.

Kwestia niezależności jest fundamentalna dla reputacji firmy audytorskiej. Zapewne więc w EY postawa Leszka Czarneckiego budzi istotny niepokój.

Każdy doświadczony audytor wie czym jest presja na wynik audytu. Często się zdarza, że zarządy spółek, czy inni interesariusze próbują "przedyskutować" wynik audytu tak, aby rewident zmienił obraz spółki na zgodny z ich oczekiwaniami. W końcu sprawozdanie finansowe i raport audytora są świadectwem wystawionym pracy zarządu. Zadaniem audytora jest trwanie na pozycjach merytorycznych, gdzie głównym wyznacznikiem jest ustawa o rachunkowości i nieuleganie presji, czyli właśnie zachowanie niezależności za wszelką cenę. Doświadczony biegły rewident, badający spółki publiczne, musi być uodporniony psychicznie na presje i naciski. Z pewnością biegłemu z EY doświadczenia nie brakowało. Na takie trudne spółki jak GNB i na takiego "ciężkiego zawodnika" jak Czarnecki nie wysyła się byle kogo. Jeśli więc ktoś taki jest wg. Czarneckiego w stanie roztrzęsienia, to mamy do czynienia z czymś, co zdecydowanie przekracza granice zwykłej presji.

A jeśli tak, jeśli miały to być wg. Czarneckiego nawet groźby, to EY powinien był o takich zachowaniach ze strony przedstawiciela KNF powiadomić prokuraturę. W przeciwnym razie EY stawiałby siebie w pozycji podmiotu, który z powodów politycznych przymykał oko na czyny Sokala, rzekomo polegające na nielegalnym wpływaniu na wynik badania audytora. A to rzucałoby cień na obiektywizm i pozycję EY względem klientów. Zatem mało prawdopodobne by EY potwierdził zarzuty Czarneckiego. Stawiałby bowiem również siebie w złym świetle, tym bardziej że inkryminowane sprawozdanie finansowe i opinia audytora zostały już opublikowane. EY będzie więc trwał na pozycji nienaruszonej niezależności.

Wciągnięcie EY na orbitę sprawy jest bardzo dla tej firmy niewygodne. Firmy audytorskie unikają jak ognia wszelkich sytuacji kontrowersyjnych. A taką jest występowanie w "śmierdzącej sprawie". Dodatkową trudnością jest tu potencjalny kurs kolizyjny z regulatorem, gdyby EY potwierdził istnienie nacisków ze strony KNF. A złe stosunki z regulatorem, nigdy nie są atutem w pozyskiwaniu kolejnych klientów. Tym bardziej mało prawdopodobne by EY chciał popierać zarzuty Czarneckiego.

EY to ciekawa firma. Polski oddział EY został, de facto, przejęty w 2002 roku przez polski oddział firmy doradczej Andersen, choć pozostał przy nazwie EY z uwagi na to, że firma Andersen przestała globalnie istnieć (tzw. sprawa Enron). Andersen znany był z trzymania się blisko władzy, niezależnie od jej politycznych barw. Miał największy udział w rynku doradztwa na rzecz spółek skarbu państwa. W Andersenie/ EY pracował przez wiele lat ś.p. gen. Sławomir Petelicki i inne osoby mające dostęp do premierów i prezydentów. Co ciekawe w tej sprawie, w obecnym Ministerstwie Finansów a także w technicznym zapleczu dobrej zmiany, na wysokich stanowiskach, pracuje sporo osób wywodzących się z EY.

https://www.salon24.pl/u/czarnycharakter/899609,mateusz-niewierny

Krótka ścieżka między środowiskiem EY a dzisiejszą władzą kiepsko się prezentuje w kontekście dyskusji o niezależności.

Od początku tej sprawy widać, że Czarnecki jest pod ścianą. Poważni biznesmeni nie załatwiają spraw w świetle kamer. Pieniądze lubią ciszę. Publiczne ogłaszanie "haków" jest aktem desperacji. A desperacja oznacza słabość. W środowisku biznesowym, słabość jest postrzegana źle. Tu nie ma współczucia. Czarnecki stawiając na działanie publiczne, hałaśliwe, w miejsce cichych pertraktacji lub nawet zawiadomienia o przestępstwie wspartego "wojną prawników", kładzie na szali całą swoją reputację biznesową, reputację twardego, poważnego gracza. Raczej w świecie dużego biznesu nie przybędzie mu od tego osób chętnych na robienie wspólnych interesów. A "umoczenie" audytora pokazuje wręcz, że lepiej Czarneckiego omijać za daleka, bo łatwo dostać odpryskiem.  Rzecz jasna, wyjaśnienie przyczyn tej desperacji jeszcze przed nami. Moim zdaniem zagrożenie upadłością GNB tego nie tłumaczy - ale to już temat na osobną notkę.
Ron Schwarz
O mnie Ron Schwarz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka