Dziwne połączenie. Już mniej dziwi więź muzyki z wojną. Werble, trąbki. Rytmiczna musztra, jej akompaniament i koszarowa bądź polowa sygnalizacja. Ale kto dzisiaj śpiewa podczas bitwy?!
Obecne obyczaje spychają śpiew do sfery wypoczynku, rozrywki, bo nawet i śpiewu żołnierzy w marszu się nie widzi.
Hymn państwowy przechwytuje wszystkie poważne funkcje muzyki w armii oraz śpiewu wojska. Dygitalizacja i elektronika nie tylko tutaj oddalają nas od umiejętności śpiewu i od żywej muzyki. A kiedyś były one bardzo bliskie wojsku.
Napisałem tutaj w dniu 600 rocznicy Bitwy Grunwaldzkiej gawędę o Bogurodzicy. Pewne myśli przedstawię w postaci referatu na konferencji naukowej w Wilnie 25 listopada 2010.
Patrząc na śpiew podczas bitwy, trzeba zająć się nie mniej zaskakująco silną więzią między religią a wojną, więzią bodaj tak starą jak każda z tych dziedzin życia osobno, a więc „starą jak świat”.
Śpiewają gdyż się modlą.
Kiedy w 881 roku król francuski Ludwik III przed bitwą intonuje pieśń, to „pieśń śpiewał pobożną”:
Sang lioth frono
I gdy refren podchwycili jego rycerze, to śpiewali:
Kyrrieleison
A gdy tylko „śpiew się wyśpiewał”, zaczęła się bitwa:
Sang uuas gisungan, Uuig uuas bigunnan.
Wiersz o tym wydarzeniu napisano jednak w języku niemieckim (Ludwigslied), choć ówczesnym zwyczajem tytuł był łaciński.
Nieco podobną sytuację – bynajmniej nie wyjątkową – przedstawił Gall Anonim w swojej relacji o bitwie Kazimierza (Odnowiciela) z Pomorzanami (1047):
Gdy przybyli na pole bitwy, Kazimierz, jako mąż wymowny a doświadczony, w ten sposób zachęcał swych rycerzy:
Oto dzień od dawna upragniony,
Oto kres trudów i walk ziszczony!
Pogromiwszy fałszywe chrześcijany,
Już bez trwogi uderzcie na pogany!
To nie liczba stanowi o zwycięstwie,
Lecz kogo Bóg swą łaską wesprze w męstwie.
Wspomnijcie więc dawniejszą waszą cnotę
I walczcie, by nie walczyć nigdy potem!
To powiedziawszy z pomocą Bożą rozpoczął walkę i wielkie odniósł zwycięstwo. (I 21, przeł. R. Grodecki)
*
W literaturze niderlandzkiej powstał przed rokiem 1500 dramat eucharystyczny, wprowadzający jako postać osobę autentyczną, która zetknęła się z naszym regionem, określanym tam jako Prusy. Nastąpiło to w kontekście wojen – tyle że „z pogańskimi Saracenami”. Ów rycerz brabancki Walter podczas żołnierskiej wyprawy pruskiej popada w niewolę „saraceńską” i ślubuje odbycie pielgrzymki do cudownej hostii w Brabancji, jeśli się z niewoli wydostanie.
Autor dramatu przedstawia scenę (przegranej) bitwy drużyny Waltera z poganami w sposób stereotypowy: Dowódca zagrzewa swoich do walki w słowach tyleż energicznych co pobożnych (jak powyżej Kazimierz u Galla), i poleca aby w razie otrzymania śmiertelnej rany „sami się sobie wyspowiadali” a będzie im odpuszczone.
Zachował się zarówno rękopis tego dramatu jak i zeszyt, do którego wpisywano zwyczajem miejsc pielgrzymkowych kolejne cuda zgłaszane przez beneficjentów.
Nie wszystkie wpisy są datowane. Historia naszego rycerza mieści się pośrodku kilku wpisów między rokiem 1397 a 1423, więc nie jest wykluczone, że postać Waltera jest nie tylko autentyczna (bo to w księgach miraculów jest niewątpliwe), ale że przekazuje doświadczenie Bitwy Grunwaldzkiej, i ogólnie wojen krzyżackich, w których bardzo licznie uczestniczyło rycerstwo zachodniej Europy.
***
Podobnie jak drużyna francuskiego króla Ludwika, trzy i pół stulecia później (1245) polscy rycerze śpiewają pod Jarosławiem jakąś religijną pieśń bojową, lub informator kronikarza usłyszał tylko takie Kyrie eleison, które już miało własną formę językową: kierlesz.
Ujrzał Daniel Lachów krzepko idących na Wasylka, kierlesz śpiewających
– czytamy wLatopisie halicko-wołyńskim, co wygląda w języku tamtej kronikinastępująco:
видѣв же Данилъ . Лѧхъı крѣпко идоущимъ на Василка .
керьлѣшьпоющимъ .
Po dalsze szczegóły odsyłam do Korzeni, rozdział 11 przedstawia podłoże i znaczenie Bogurodzicy.
Westchnienie modlitewne Kyrie eleison trafiło jako refren do pieśni w językach narodowych. Wszyscy go pamiętamy z Bogurodzicy. Miała go też niemiecka pieśń Christ ist erstanden będąca narodowym rozwinięciem łacińskiego śpiewu wielkanocnego Victimae paschali laudes, oraz polska wersja tej samej łacińskiej sekwencji, Krystus z martwych wstał jest (1365), z tą samą melodią. Identyczność melodii i liturgicznej funkcji tych pieśni spowodowała, że nie mogły one jednocześnie służyć do samoidentyfikacji dwóch walczących ze sobą armii, a Christ ist erstanden było już swego rodzaju hymnem krzyżackim. Polskie wojsko musiało sobie znaleźć inną pieśń, od której zaczęłoby bitwę nie tylko „po chrześcijańsku” ale i po swojemu.
© A. Dąbrówka
Inne tematy w dziale Kultura