Chciałbym spotkać w realu, na warszawskim Krakowskim Przedmieściu czy wyjazdowo na krakowskich Plantach Panią Renatę. Rudecką-Kalinowską, ma się rozumieć. Ale nie tylko - jako urodzony marzyciel chciałbym, by przyszła z Panią Milą Nowacką czy inną Julką Palmer. Marzenia nie mają granic - chciałbym, by przyszły Wszystkie piękne, subtelne i wrażliwe Panie, którym jak ość w gardle przeszkadza PiS. Chciałbym, by każda swym ( a nawet dwoma) wrażliwym okiem, spojrzała na mnie - dziada z pisuarskiego ghetta (bo tak się, Szanowne Panie - Wasze "getto" pisać powinno), który "ani be, ani me, ani kukuryku" (Chryste, to chyba nie Kaczor!) i postarała się, w swym głębokim humanitaryzmie i jeszcze głębszej osobistej kulturze zrozumieć, czemu się w swym kaczystowskim chamstwie pogrążam. Poza zrozumieniem bym oczekiwał jakiejś nauki i przykładu (dałby Bóg - osobistego), bym mógł zrzucić z siebie pomarszczoną i zaśmiardłą skórę starego dziada i przybrać szaty młodego, postempowego inteligenta, który pojutrze z samego rana uda się na grzyby. Niestety - zdaję sobie sprawę, że byle pisowskim starym chamem nie będą sobie Panie głów szacownych zawracać, mając na uwadze SPRAWĘ. Sprawę delikatną i równie delikatnie załatwianą przez dobre sześć lat: jak wbić ludziom do łba, że byle motłoch to inteligencja, a gooovno ma smak czekolady.
Aha' - bo już dotarła do mnie reprymenda dot, pisowni słowa "postempowy". Drogie Panie - to taka (trudne słowa) licentia poetica.Postęp i Wasz "postemp" dzieli jednak pewna zasadnicza różnica.
Inne tematy w dziale Polityka