Rafał Ziemkiewicz wygłosił siedem tez, które (według autora tez) ostatecznie obalają teorię zamachu:
1) Na 700 przebadanych próbkach nie znaleziono ostatecznie śladów trotylu.
2) Nie ma w zapisach rejestratorów śladów wstrząsu w powietrzu ani gwałtownej zmiany ciśnienia w kabinie.
3) Szczątki tupolewa rozrzucone były na dużej przestrzeni, ale dopiero kilkaset metrów za brzozą, która zdaniem Macierewicza ścięta została przez spadające z góry odłamki wyrzucone wybuchem.
4) Zeznania śp. Remigiusza Musia i Artura Wosztyla – ten ostatni powtórzył je kilka dni temu – mówią o tym, że słychać było nagłe przyśpieszenie pracy silników, potem serię dziwnych dźwięków, przypominających rozdzieranie metalu, a na koniec eksplozję. Bardziej pasuje to do teorii, że samolot uderzał o różne drzewa, aż w końcu się rozbił, niż do tezy, że na wysokości 70 metrów nagle wybuchł i posypał się na ziemię w formie rozrzuconych szczątków.
5) Jarosław Kaczyński i inne osoby, który widziały ciało śp. prezydenta, opisały je jako znajdujące się w stosunkowo najlepszym stanie z wszystkich ofiar – nie mogłoby przecież tak wyglądać, gdyby przyczyną tragedii był wybuch dosłownie tuż za jego plecami.
6) Teorie o zamachu w Smoleńsku wysnuwane są na podstawie wątpliwej jakości zdjęć zrobionych przez anonimowe źródła.
7) Komisja Macierewicza swoje teorie wysnuwa na podstawie oficjalnych danych, które... uznała za fałszywe
Nie wiem czy był wakat w zespole Laska, ale nawet jeśli komisja jest w pełnym składzie, zawsze można pozbyć się najbardziej niemrawego i zamiast niego zatrudnić pana Ziemkiewicza.
W zdolności logicznego ("był trotyl, nie było wybuchu, był wybuch, nie ma trotylu-prawda?") wyłuszczania, co myśli głowa, Rafał Ziemkiewicz bije na łeb swojego przyszłego/niedoszłego szefa.
Inne tematy w dziale Polityka