Lewica, najczęściej wedle liberałów (i tych w wersji neo), to jedynie biurokracja i wysokie podatki. Niemniej jednak, jak pokazuje wiele wydarzeń – demonstracje i protesty chociażby, nie jest to wcale prawdą. Panuje bowiem sztuczne przekonanie, że lewica nie tylko chce wysokich opłat/danin, a także zajmuje się tylko sprawami mniejszości – seksualnych, etnicznych itd. I temu przeświadczeniu ulega bardzo wiele osób.
Otóż, nic bardziej mylnego! Lewica, wcale nie jest za rozbudowanym aparatem administracji. Za armiami urzędników. Nie. Przeświadczenie to, wywodzi się z czasów rządu SLD, które de facto, duża część lewicy (poza samym SLD) za partię lewicową nie uznaje. W końcu ostatnio, to i PiS staje się bardziej na lewo od nich, a jest partią centrową o profilu konserwatywnym. Drugim powodem, jest czas PRL – czas, kiedy to nie tylko było za dużo urzędników w urzędach, ale i na większości stanowisk. Co dziś weryfikuje się ostrymi cięciami w wszelakich zakładach, idąc w drugą skrajność – jedna osoba musi pracować za kilka i wyrabiać nadgodziny, żeby się w ogóle wyrobić.
Od dawien dawna, postulaty lewicowe, owszem, widziały potrzebę odpowiedniej administracji. Odpowiedniej – nie przerośniętej! Odpowiedniej, czyli takiej, która w dobry sposób będzie w stanie zarządzać fabryką, samorządem, czy tez państwem. Faktycznie, postuluje się samorządy pracownicze, spółdzielnie, odpowiednie urzędy – ale wszystko to, nie w przeroście, a w odpowiedniej - „uszytej na miarę” - formie!
Zaś co do walki jedynie o prawa mniejszości różnego rodzaju... Prawda jest taka, iż lewica, tak jak prawica i centrum, wcale tylko tym się nie zajmuje. Po prostu tylko to, kontrowersje budzące przez tematy, wzbudza zainteresowanie mediów. Media żyją przecież kontrowersją, aferami i konfliktami. Śmiem twierdzić, że to właśnie dlatego Pan Korwin-Mikke, podczas ostatnich wyborów tak dobrze mógł się prezentować w mediach – bo był inny, kontrowersyjny. I tak samo jest z lewicą – to nie tylko homoseksualiści, imigranci, biedni. O także prawa pracownicze, lokatorskie, socjalne, ekonomiczne i inne aspekty życia codziennego.
I zostaje nam na koniec sprawa podatków – tu, zapewne dla dużej części, zaskoczenie. Nie, nie jesteśmy wcale za samymi wysokimi podatkami! Owszem, podatki dla najbogatszych uważamy, że powinny być wyższe (i tak, nawet przy podatku liniowym, takowe są – bo przecież procent od wyższych dochodów, daje większą kwotę... więc i tak, i tak, nikt nie płaci tyle samo), ale nie podatki konsumpcyjne! VAT, akcyza – te dwa najczęstsze podatki winny być jak najniższe. Powinny takowe być, bo wpływają na dostępność dóbr na rynku i ich cenę. Dla wszystkich nas, jasne jest, iż jeżeli cena z podatku (VATu, czy akcyzy) jest niższa, to tym niższa jest cena. Produkt zatem jest bardziej dostępny i częściej kupowany. Tym samym, rosną wpływy do budżetu - a nie tak, jak proponują nam liberałowie z PO, że aby zwiększyć dochody, podatek się zwiększa. Jasnym jest, że ograniczy to konsumpcję, a co za tym idzie, nie zwiększy, a zmniejszy to wpływy do budżetu państwa, z którego korzystamy wszyscy.
I nie pomogą tu czary Tuska, że będzie lepiej. Bo może tka być tylko na krótszą metę, kiedy ludzie nie przyzwyczają się jeszcze do nowych stawek i będą kupowali tyle samo. Z czasem jednak, bańka pęknie i skończą się zyski... Tak jak, po prywatyzacji, skończą się dywidendy z udziałów w przedsiębiorstwach.
W odpowiedzi na hasła, które zapewne tu jeszcze trafią – żadna gospodarka, czy to liberalna, czy socjalistyczna, czy żadna inna, nie uwzględnia braku podatków. Każda opcja ma je w sobie. Nie można więc rzec, że „tylko my chcemy rabować innych” - bo to nie prawda. Nam nie chodzi o rabowanie, tylko o przesuwanie środków, wedle potrzeb społecznych – a nie tak, jak w przypadku liberalizmu, wedle potrzeb tych, którzy mają kapitał.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka