Wczoraj, w godzinach już nocnych, TVP regionalna wyemitowała film pt. „Toksyczna bluzeczka”. Film, w którym pokazano skąd pochodzi większość ubrań i zabawek w Europie, oraz jaki wpływ mają one na nasze zdrowie.
Powszechną wiedzą jest, że produkty te pochodzą z dalekiej Azji – Chiny, Indie czy Pakistan itd. Wszyscy wiemy też, że w ramach globalizacji handlu i ograniczania kosztów, większość firm przenosi tam swoje zakłady produkcyjne.
Niestety nie jedynym efektem tych przenosin jest ograniczenie kosztów. Skutkiem dodatkowym, jest także obchodzenie restrykcyjnych praw obowiązujących w Europie zarówno co do praw pracowniczych, jak i norm ekologicznych, czy legalności środków chemicznych, stosowanych na co dzień w przemyśle. I tak, dzięki braku praw określających te kwestie, w Indiach i chinach (jak i ościennych rajach produkcyjnych) stosuje się środki chemiczne, które w Europie co najmniej od kilku lat są zakazane! Są to różne związki zawarte w barwnikach, czy pestycydy na polach bawełny. Średnia długość pracy osoby odpowiedzialnej za mieszanie barwników równa się dwóch lat – nikt dłużej nie wytrzymuje wpływu środków chemicznych na organizm. Nikt też z pracy nie rezygnuje, bo nie ma innej. Brak tez profilaktyki i informowania o zagrożeniach, bo... pracują tam analfabeci.
Z powodu takiego cięcia kosztów, dostaje się i nam – europejczykom. Towary te, przesiąknięte chemikaliami, odizolowane w kontenerach, wytwarzają opary. Opary, które ulatniają się wraz z otwarciem przesyłek na naszym kontynencie. Dostaje się również nam, konsumentom. W końcu substancje te z ubrań nie znikają – są w nich przez cały czas, i mając styczność z naszym organizmem, przenikają do niego.
Stąd właśnie alergie na różnego rodzaju ubrania, czy substancje. Stąd też coraz większy problem bezpłodności. Jak przedstawił ten niemiecki dokument – pewne laboratorium w Niemczech, aby ciąć koszta, sprawdza obecność tylko dwóch substancji w badanych towarach. Niemniej jednak, te dwie substancje wystarczają, aby ocenić jako szkodliwe, prawie wszystkie towary, jakie otrzymują! Od ubranek, przez lalki po inne zabawki. Z każdym z tych produktów mamy styczność na co dzień – albo takową styczność mają dzieci.
Celem dokumentu, było zaalarmowanie nas – europejczyków. Zaalarmowanie i pokazanie nam, jak szkodliwą jest nie tylko kapitalistyczna globalizacja, ale także wolnorynkowy samopas, pozbawiony reguł. Dopóki nie wprowadzimy odpowiednich systemów kontroli i nie poprawimy oczekiwań (tu głównie do importerów) towarów i warunków w jakich będą one produkowane, tak długo będziemy się truć i szkodzić nie tylko nam, ale i kolejnym pokoleniom.
Przy okazji obejrzenia tego filmu, w głowie pojawia mi się wizja bojkotowania produktów z dalekiego wschodu. Niestety, wiem, że to nie możliwe, bo nawet z produktami o oznaczeniach, wyprodukowano w Polsce, czy gdziekolwiek indziej, nie ma pewności, ze tka rzeczywiście jest. Sam się o tym przekonałem pracując w Siropolu, gdzie prosto z maszyny wychodził produkt z nadrukiem „made in Germany”.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka