(tekst w ramach akcji "Bank nie Mikołaj")
Parabanki, czyli podmioty gospodarcze świadczące usługi kredytowe (działają podobnie jak banki), które nie podlegają prawu bankowemu ani regułom prawnym takim, jakim podlegają banki. Można powiedzieć śmiało, że w ramach kredytowania, są one praktycznie pozbawione jakiejkolwiek kontroli. Nie są zobowiązane do sprawdzania zdolności kredytowej, czy też korzystania z BIK (Biuro Informacji Kredytowej). Mogą udzielać kredytów/pożyczek komukolwiek chcą i na jakichkolwiek zasadach. A najgorsze w tym wszystkim jest to, ze są to instytucje działające legalnie!
I tak, jak instytucje SKOK-ów, czy tez kantory, są instytucjami w miarę uregulowanymi i „bezpiecznymi” (SKOKi określa prawo spółdzielcze, a kantory uzależnione są od kursów walut), tak problem pojawia się z wszelkiego rodzaju „providentami” - instytucjami całkowicie „wyjętymi spod prawa”.
Któż z nas nie słyszał, o szybkich pieniądzach i korzystnych ratach, jakie oferują? Chyba każdy. Każdy tez słyszał, jak odbywa się ściąganie tych funduszy – dług sprzedawany firmie windykacyjnej, bądź też wpada do domu ekipa panów w czarnych samochodach, załatwiająca szybko i sprawnie co trzeba.
Instytucje te, nie tylko nie muszą sprawdzać możliwości kredytowych klienta. Mogą mu także nałożyć ok. 30% odsetki i mnóstwo dodatkowych opłat. Mogą, ponieważ nie są objęte prawem bankowym i restrykcjami takimi, jakimi objęte są banki. I z tego właśnie bardzo często korzystają, wprowadzając naiwnych klientów w tarapaty finansowe. Różnego rodzaju świąteczne akcje (a teraz okazja prawie co chwilę). Granie na emocjach, stosowanie ukrytych kosztów i „małego druczku”. Do tego umiejętnie wyszkolony pracownik, który wie co i kiedy trzeba ukryć i jak przyspieszyć podpisanie umowy, bez zbędnych pytań.
W zeszłym roku UOKiK sprawdził oferty ok. 24 instytucji tego typu. W wyniku kontroli, wszczęto postępowania kontrolne (sprawdzające/wyjaśniające, bardziej szczegółowe) w około 11 z nich. A sprawdzono tylko te internetowe. Najczęstszym uchybieniem przy kontroli, był brak jakiejkolwiek informacji o opłatach związanych z zaciągnięciem zobowiązania. A przecież (cytując z Dziennika Internautów):
„Obowiązkiem instytucji udzielających kredytów konsumenckich na odległość jest ponadtorzetelne informowanie o warunkach zobowiązania oraz o jego kosztach w ofertach i przekazach reklamowych.”
Ponadto (dalej z Dziennika Internautów):
„Wątpliwości Urzędu wzbudziło też informowanie, że za wcześniejszą spłatę kredytu konsumenckiego tylko dana instytucja nie pobiera opłat. Zgodnie z prawem konsument nie może ponosić żadnych kosztów za wcześniejszą spłatę kredytu konsumenckiego.”
Oprócz tego, problem pojawia się także przy zawieraniu umowy na odległość, od której można odstąpić (przy zwrocie całej kwoty zaciągniętego zobowiązania) w ciągu czternastu dni.
To właśnie na to trzeba najczęściej zwracać uwagę przy zawieraniu umowy kredytowej. Trzeba, szczególnie w zbliżającym się okresie świątecznym, kiedy to instytucje parabanków zwiększają swoje wysiłki, aby pomnożyć liczbę klientów i wcisnąć im „potrzebne fundusze”.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka