Jak donoszą bydgoskie media, należący do Ciecha – Zachem w Bydgoszczy, przyniesie właścicielowi kolejne zyski. Póki co, tylko planowane, bo nie wiadomo, czy konkretne zakłady ktoś kupi. Bo przecież prócz zakładów, trzeba „kupić” także pracowników już tam zatrudnionych. A czemu w ogóle dojdzie do sprzedaży części majątku Zachemu?
Ano powód jest prosty – część wydziałów produkcyjnych Zachemu nie należy do priorytetów produkcyjnych firmy. Mówiąc politycznie – część zakładów jest niezgodna z linia polityczną zarządu. Cóż się dziwić, zarząd robi co chce i kładzie nacisk na co chce. Szkoda tylko, że łamiąc swoje zapowiedzi... i to nie po raz pierwszy.
Odkąd Ciech przejął majątek bydgoskiego Zachemu, w firmie nie jest za kolorowo. Pracownicy regularnie są zwalniani. Nie brakuje też zapowiedzi strajków ze strony pracowników, którzy boją się o swoje miejsca pracy. Tu tez nie ma się co dziwić. Zarząd spółki regularnie likwiduje przecież miejsca pracy i wyprzedaje zakłady działające w ramach Zachemu.
I tu na myśl przychodzi mi jedna rzecz – polska prywatyzacja. A raczej „prywatyzacja po polsku”. Czyli wyprzedać za bezcen komukolwiek, najlepiej po układach, i dać nowemu właścicielowi wykończyć konkurencję... zamykając ją tuż po przejęciu. Tak było nie raz i zapewne nie raz jeszcze będzie.
Podobne plany były wobec Podkarpackiego Gamratu, który mimo przynoszenia dochodów i rozwoju, miał być odsprzedany mniejszej firmie, która z miejsca planowała redukcję etatów i likwidację części zakładu.
Gdzie więc tu logika i gdzie tu sens?
I rzecz jasna „jest to dobre”. Przecież to zwykła wolnorynkowa konkurencja, której owocem jest wzrost PKB i wielu innych wskaźników, które oznaczają tylko przypływ kasy dla posiadaczy....
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka