Przeglądając dziś przed południem lokalne wydawnictwa medialne, natrafiłem na portalu MM Bydgoszcz, na ciekawy artykuł. Artykuł mówiący o tym, jak to świetnie na rynku pracy mają technicy... W artykule, można przeczytać, ze od lat już dostosowuje się tok nauczania w technikach i szkołach zawodowych, pod potrzeby rynku oraz o tym, że pracodawcy wręcz ustawiają się w kolejki po absolwentów.
Po lekturze artykułu, uśmiechnąłem się lekko – bo i z czego się tu cieszyć? Po raz kolejny chwali się coś, czego nie ma – kolejna propaganda sukcesu. Czemu to podejście? Sam jestem absolwentem technikum, jak i wielu moich znajomych pokończyło tego typu „kuźnie talentów”. I znaleźć prace w zawodzie, jest czasem wręcz niemożliwe. Zwrócę uwagę, że mówię tu o pracy po szkole technicznej/zawodowej, a nie ogólnokształcącym liceum. Mówię także o umowie o prace, a nie umowach śmieciowych, które prócz comiesięcznych wpływów na konto, nic nie dają
Odpada więc argument, że poszli na „nieżyciowe kierunki” humanistyczne. Bo takowych techników po prostu nie ma.
W obliczu tychże „ciekawych” doniesień, wypadałoby także zwrócić uwagę na kilka innych rzeczy. Mianowicie, chodzi mi tu chociażby o wciąż rosnący wskaźnik bezrobocia, który nie bierze się znikąd. I rośnie on właśnie od czasu zeszłorocznych wakacji, kiedy to.. technicy otrzymali dyplomy. Ponadto, nie dość, że wskaźnik ten rośnie, to rośnie także poziom bezrobotnych z wykształceniem wyższym.
A na rynku pracy owszem, są oferty – pracy na umowę o zlecenie. Skupiając się na Bydgoszczy i okolicach, mamy do wyboru pomiędzy.. pracą na kasie, telemarketingiem i.. wykładaniem towaru w marketach. Wszędzie rzecz jasna na umowę na zlecenie i u podwykonawcy – agencji pracy tymczasowej. Rzecz jasna ciekawsze oferty są... tylko raczej nieosiągalne dla absolwentów jakichkolwiek szkół – czy to średnich, czy wyższych.
Bo i jak spełnić wymagania pracodawcy chcącego kilku lat doświadczenia i specjalistycznych kursów, tuż po ukończeniu szkoły?
W ten właśnie sposób, może i rozwiązano problem emerytur i bezrobocia. Rośnie w końcu procent zatrudnionych właśnie na umowy śmieciowe. Zatrudnionych na umowy, które nie gwarantują ani ubezpieczenia społecznego, ani innych świadczeń przysługującym przy umowie o pracę. No i okres przepracowany na tychże umowach, nie liczy się także do stażu pracy...
I takie to właśnie perspektywy czekają większość młodych ludzi - „niewolnicza praca”, z której mało wynika.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka